Unia Europejska wprowadza kolejne zaostrzenia przepisów emisji CO2, które mają przyspieszyć transformację branży motoryzacyjnej w kierunku zeroemisyjności. Jednak nie wszyscy są zadowoleni. Ola Källenius, prezes Mercedes-Benz i Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA), publicznie zaapelował o zniesienie kar finansowych za przekroczenie limitów emisji, argumentując, że zaszkodzą one całej branży. Czy rzeczywiście unijne przepisy hamują rozwój motoryzacji? A może wręcz przeciwnie, są niezbędne do osiągnięcia neutralności klimatycznej?
Nowe przepisy i surowe kary dla producentów
Od tego roku producenci samochodów w Europie muszą spełniać nowe limity emisji CO2. Średnia emisja dla floty pojazdów osobowych nie może przekraczać 95 g/km, a dla lekkich pojazdów dostawczych 147 g/km. Przekroczenie tych limitów będzie kosztowne – kara wynosi 95 euro za każdy gram CO2 powyżej limitu, pomnożone przez liczbę sprzedanych pojazdów.
Te przepisy to część szerszego pakietu Europejskiego Zielonego Ładu, który zakłada zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 roku i osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku. Od 2035 roku sprzedaż nowych samochodów spalinowych w UE będzie zakazana.
Argumenty przemysłu motoryzacyjnego
Källenius w liście otwartym do Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego podkreślił, że nowe przepisy mogą zaszkodzić producentom samochodów, odciągając środki finansowe od kluczowych inwestycji w badania i rozwój. „Ryzyko wysokich kar za nieprzestrzeganie limitów CO2 odciąga fundusze potrzebne na rozwój bardziej przystępnych cenowo samochodów elektrycznych” – tłumaczył szef Mercedesa.
Dodał, że europejscy producenci samochodów nadal wspierają cele neutralności klimatycznej do 2050 roku, ale strategia dekarbonizacji powinna jednocześnie wspierać rozwój gospodarczy i konkurencyjność. Według niego potrzebne są bardziej elastyczne rozwiązania oraz dodatkowe zachęty do zwiększenia sprzedaży pojazdów elektrycznych, takie jak współpraca z operatorami sieci energetycznych czy inwestycje w infrastrukturę ładowania.
Eksperci mają inne zdanie
Nie wszyscy podzielają obawy Källeniusa. Organizacja Transport & Environment, która lobbowała na rzecz nowych przepisów, uważa, że większość producentów samochodów i tak uniknie kar. Producenci zwykle wprowadzają nowe modele spełniające normy w roku wejścia przepisów w życie, a 2025 rok ma być kluczowy pod tym względem. Swoje plany pokazali już przedstawiciele Kii, na swojej konferencji produktowej, gdzie wspominali także o potencjalnych karach.
Według T&E, nawet w najgorszym scenariuszu kary nie przekroczą 1 miliarda euro, a największą część tej kwoty zapłaciłby Volkswagen, jeśli nie zwiększy sprzedaży pojazdów elektrycznych. Prognozy wskazują jednak, że koncerny takie jak Mercedes czy Volvo osiągną swoje cele emisji dzięki wprowadzeniu hybryd, plug-inów i aut elektrycznych.
Różnice w sprzedaży pojazdów elektrycznych
Argumentem przemawiającym za zmianą przepisów jest spadek sprzedaży pojazdów elektrycznych w Europie w 2024 roku o 6%, co kontrastuje z rosnącym popytem w USA i Chinach. Jednak dane ACEA pokazują, że spadek ten dotyczył tylko kilku krajów, w tym Niemiec, podczas gdy inne rynki odnotowały wzrost.
Eksperci przewidują, że w 2025 roku sprzedaż EV w Europie wzrośnie o ponad 40% w porównaniu do 2024 roku, co oznacza, że przepisy mogą być impulsem do przyspieszenia elektryfikacji.
Sprzeciw krajów i przyszłość Zielonego Ładu
Przeciwko Zielonemu Ładowi opowiedziały się kraje takie jak Polska, Austria, Włochy czy Czechy, które wzywają UE do rezygnacji z kar i złagodzenia limitów emisji. Twierdzą, że zbyt rygorystyczne cele mogą zaszkodzić producentom, którzy nie nadążają z transformacją.
Jednak czy łagodzenie przepisów to dobry kierunek? Z jednej strony pozwoliłoby to firmom na łatwiejsze dostosowanie się do zmian. Z drugiej strony mogłoby opóźnić przejście na zeroemisyjne technologie, co jest kluczowe w walce z kryzysem klimatycznym.
Jakie rozwiązania mogą pomóc?
Kluczem do sukcesu może być połączenie przepisów z dodatkowymi zachętami. Rozbudowa infrastruktury ładowania, obniżenie kosztów produkcji baterii i wprowadzenie bardziej przystępnych modeli elektrycznych to kroki, które mogłyby przyspieszyć transformację. Warto też inwestować w edukację i promocję pojazdów elektrycznych, aby zmniejszyć opór społeczny wobec nowych technologii.
Co myślicie o tej sprawie?
Czy surowe przepisy emisji CO2 to konieczność, czy przeszkoda dla rozwoju motoryzacji? Czy propozycje Mercedesa są realnym rozwiązaniem, czy tylko próbą uniknięcia odpowiedzialności? Zapraszamy do dyskusji – podzielcie się swoimi opiniami!