Świat motoryzacji został zaskoczony potencjalnym połączeniem sił dwóch japońskich gigantów – Hondy i Nissana. Choć fuzja wydaje się interesującą opcją na papierze, wiele osób, w tym sam CEO Hondy, Toshihiro Mibe, ma trudności z wyjaśnieniem, dlaczego współpraca z Nissanem miałaby mieć sens.
„To trudne pytanie” – niepewność w głosie Hondy
Podczas niedawnej konferencji prasowej Mibe, zapytany o powody wyboru Nissana jako partnera, odpowiedział: „To trudne pytanie”. Jego szczerość wywołała śmiech dziennikarzy, ale też podkreśliła rosnące wątpliwości wokół zasadności tego połączenia.
Czy mamy do czynienia z przemyślaną strategią, czy raczej desperackim ruchem dwóch firm, które zmagają się z wyzwaniami w zmieniającym się rynku?
Problemy obu firm
Honda, choć dobrze radzi sobie z hybrydami, ma poważne opóźnienia w sektorze pojazdów elektrycznych (EV). Po fiasku współpracy z General Motors i niezbyt udanym debiucie modelu Prologue, firma staje przed wyzwaniem wprowadzenia własnych, konkurencyjnych EV.
Nissan natomiast jest w trudnej sytuacji finansowej. Sprzedaż modelu Leaf spadła, a nowy Ariya nie zdobył popularności. Firma boryka się również z wewnętrznymi problemami, a potencjalne przejęcie przez Foxconn dodaje presji na szybkie działania.
Dlaczego Honda miałaby połączyć siły z Nissanem?
Chociaż na pierwszy rzut oka fuzja wydaje się ryzykowna, można dostrzec potencjalne korzyści:
- Sieć fabryk i dostawców Nissana – Nissan posiada rozbudowaną infrastrukturę i silną obecność w Azji Południowo-Wschodniej.
- Technologie EV – Chociaż EV Nissana nie są liderami, mogą pomóc Hondzie w szybkim nadrabianiu zaległości.
- Hyundai jako konkurencja – Rywalizacja z rosnącą dominacją chińskich marek oraz globalnymi graczami, takimi jak Hyundai, wymaga większych zasobów i szybkiego działania.
Rząd japoński w tle?
Plotki sugerują, że japońskie Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu (METI) odegrało kluczową rolę w naciskach na fuzję. Ma to zapobiec przejęciu Nissana przez Foxconn i utrzymać firmę w japońskich rękach.
Były CEO Nissana, Carlos Ghosn, skomentował, że „stawianie kontroli ponad wydajność” może być poważnym błędem.
Co dalej?
Jeśli fuzja dojdzie do skutku, efekty będą widoczne dopiero za kilka lat. Analitycy AlixPartners przewidują, że marki potrzebują co najmniej 3–5 lat, aby zauważyć wymierne korzyści. W tym czasie konkurencja, szczególnie z Chin, może jeszcze bardziej umocnić swoją pozycję.
Twoje zdanie ma znaczenie
Czy połączenie Hondy i Nissana ma sens, czy to tylko desperacka próba ratunku? Czy japońska motoryzacja ma szansę konkurować z liderami z Chin i USA? Podziel się swoimi przemyśleniami w komentarzach i dołącz do dyskusji o przyszłości motoryzacji!