Spis treści
Kiedy lider rynku mówi, reszta słucha. A kiedy tym liderem jest CATL, gigant kontrolujący ponad jedną trzecią światowego rynku baterii, jego słowa nie są tylko zapowiedzią – są wyrokiem dla konkurencji. Właśnie otrzymaliśmy kolejny dowód na to, że chiński kolos nie zamierza zwalniać. Wręcz przeciwnie, wrzuca piąty bieg, podczas gdy rywale ledwo składają „trójkę”.
Robin Zeng, założyciel i prezes CATL, podczas konferencji World Power Battery Conference w Yibin, ogłosił właśnie rozpoczęcie masowej produkcji baterii litowo-żelazowo-fosforanowych (LFP) piątej generacji. To nie jest drobna aktualizacja. To wyznaczenie zupełnie nowego standardu w gęstości energii i żywotności dla technologii, która jeszcze kilka lat temu była uważana za „tanią” i „budżetową”.
Zeng z rozbrajającą szczerością dodał, że już ich czwarta generacja LFP, która jest obecnie masowo produkowana, przewyższa pod każdym względem – gęstości, żywotności i mocy – mainstreamowe produkty drugiej i trzeciej generacji, które oferuje dziś konkurencja.
Atak na trzech frontach
Najnowsze ogłoszenie pokazuje, że CATL nie stawia wszystkiego na jedną kartę. Ich strategia to zmasowany atak na trzech technologicznych frontach jednocześnie.
- Lepsze LFP (teraźniejszość): Uruchomienie produkcji 5. generacji to sygnał dla rynku: „nadal będziemy liderem w segmencie masowym”. To właśnie baterie LFP, dzięki świetnemu stosunkowi ceny do jakości, napędzają globalną rewolucję EV. CATL właśnie uczynił je jeszcze lepszymi. Jednocześnie firma podkreśla, że utrzymuje długoterminowe przywództwo w bateriach trójchemicznych (NMC), które są stosowane w ich flagowych pakietach Qilin Battery i Freevoy Battery.
- Naxtra, czyli baterie sodowe (najbliższa przyszłość): Zeng mocno podkreślił znaczenie baterii sodowo-jonowych Naxtra, wprowadzonych na początku tego roku. To technologia, która skutecznie zmniejsza zależność od litu. Ale co ważniejsze z perspektywy użytkownika, rozwiązuje największą bolączkę tradycyjnych baterii litowych: wydajność w niskich temperaturach. Dla rynków takich jak Skandynawia, Kanada czy północne Chiny, to prawdziwy przełom, który może przyspieszyć adopcję EV.
- Baterie ze stałym elektrolitem (święty Graal): Oczywiście, CATL nie mogło pominąć tematu „świętego Graala” baterii. Zeng stwierdził krótko, ale dosadnie: postęp firmy w badaniach i industrializacji baterii ze stałym elektrolitem również należy do ścisłej światowej czołówki. To jasny sygnał dla inwestorów i konkurencji: „Nie śpimy. Będziemy pierwsi także tutaj”.
Dominacja, której nie da się zignorować
Te zapowiedzi nie są rzucane na wiatr. Są poparte gigantycznymi pieniędzmi i miażdżącymi danymi rynkowymi. CATL to nie jest po prostu „jeden z graczy”. To gracz, który ustala zasady.
Zacznijmy od skali globalnej. Według danych SNE Research, od stycznia do września tego roku CATL kontrolował 36,6% światowego rynku baterii.
W samych Chinach, na najbardziej konkurencyjnym rynku świata, dominacja jest jeszcze wyraźniejsza. W październiku udział CATL w rynku wyniósł 43,00%. Ale spójrzmy głębiej:
- W segmencie premium, czyli baterii trójchemicznych (NMC), ich udział to aż 72,79%.
- W segmencie masowym (LFP), czyli tam, gdzie walczą wszyscy, ich udział to 35,71%.
Kiedy Chiny eksportują baterie, w praktyce eksportują CATL. W pierwszych trzech kwartałach tego roku z blisko 200 GWh baterii litowych wyeksportowanych przez Chiny, aż 120 GWh pochodziło z fabryk CATL.
Skąd bierze się ta przewaga? Z gigantycznych inwestycji w R&D. W ciągu ostatniej dekady firma zainwestowała w badania i rozwój ponad 80 miliardów juanów. Tylko w pierwszych trzech kwartałach tego roku było to ponad 15 miliardów juanów (ok. 2,1 miliarda dolarów). Żaden europejski ani amerykański konkurent nie zbliża się do tego poziomu wydatków.
To już nie jest firma motoryzacyjna
A teraz najważniejsze. Najnowsze wystąpienie prezesa pokazało, że CATL już dawno przestał myśleć wyłącznie o samochodach. Rynek EV, na którym ponad 20 milionów pojazdów jeździ z ich bateriami, to dla nich fundament. Fundament, który generuje gotówkę na podbój kolejnych, znacznie trudniejszych rynków.
CATL już dziś jest liderem w elektryfikacji transportu ciężkiego. Ich baterie serii Tectrans stały się preferowanym wyborem dla w pełni elektrycznych ciężarówek długodystansowych. To rynek, który dopiero zaczyna się elektryfikować.
Idźmy dalej. Woda. Obecnie blisko 900 różnego typu jednostek pływających – statków i promów – jest wyposażonych w baterie CATL. Mówimy o ciężkim sprzęcie komercyjnym, nie o elektrycznych rowerkach wodnych.
Ale prawdziwa bomba to lotnictwo. Prezes Zeng ogłosił, że dwutonowy samolot eVTOL (elektryczny pionowego startu i lądowania) firmy CATL pomyślnie ukończył liczne walidacje lotów w złożonych warunkach.
To nie jest koncepcyjny model z tektury. Ta maszyna zabezpieczyła już kluczowe certyfikaty: Certyfikat Typu (TC), Certyfikat Produkcji (PC) oraz Certyfikat Zdatności do Lotu (AC). Firma jest o krok od uzyskania Certyfikatu Operatora (OC), co oznacza zielone światło dla komercyjnej eksploatacji.
Przyszłość zdefiniowana na nowo
Strategia CATL jest już krystalicznie czysta. Wykorzystują swoją absolutną dominację na rynku motoryzacyjnym (wspartą 13 bazami produkcyjnymi i 150 tysiącami pracowników) do finansowania R&D na skalę, o której konkurencja może pomarzyć. Te pieniądze z kolei pozwalają im wchodzić jako pierwsi i najwięksi w nowe sektory: ciężarówek, statków i samolotów.
Kiedy europejscy i amerykańscy producenci próbują dogonić CATL na rynku samochodów, chiński gigant jest już trzy kroki dalej – definiuje zasady gry w powietrzu i na wodzie.
Zostawia nas to z jednym, fundamentalnym pytaniem: jak jakikolwiek konkurent – czy to z Korei, Japonii, czy dopiero raczkujący w Europie – ma w ogóle nawiązać walkę z molochem, który wydaje miliardy na R&D, kontroluje 43% rodzimego rynku, a do tego właśnie certyfikuje własne, elektryczne samoloty?
Dajcie znać w komentarzach, co o tym sądzicie. Czy ta dominacja jest jeszcze do zatrzymania?








