Spis treści
Przez lata uchodziły za technologię przyszłości, ale teraz baterie solid-state (SSB) zaczynają powoli wychodzić z laboratoriów i trafiać do fabryk. Rośnie liczba firm inwestujących w produkcję na dużą skalę, powstają kolejne gigafabryki, a światowi gracze w elektromobilności wietrzą nową rewolucję. Czy jednak rzeczywiście jesteśmy u progu zmiany, która zepchnie klasyczne litowo-jonowe ogniwa do lamusa?
Europa i Azja rozkręcają produkcję
Francja i Tajwan już inwestują miliardy w produkcję SSB. Firma Blue Solutions, znana z wczesnych prób z bateriami polimerowymi, ogłosiła budowę nowej gigafabryki w Alzacji. Roczna zdolność produkcyjna ma wynieść 25 GWh – to wystarczy, by zasilić około 250 tys. samochodów elektrycznych.
Z kolei tajwańskie ProLogium uruchomiło właśnie pierwszą na świecie gigafabrykę SSB w Taoyuan. Początkowo zakład będzie produkować 2 GWh rocznie, ale to dopiero początek – w planach jest kolejna fabryka w Dunkierce, której budowa ma ruszyć jeszcze w tym lub na początku przyszłego roku. Jej docelowa moc to aż 48 GWh rocznie. Inne firmy także zapowiadają budowę swoich zakładów – co świadczy o tym, że branża zaczyna traktować SSB poważnie jako technologię, która może zrewolucjonizować rynek.
Rewolucja czy tylko szum?
Baterie solid-state od dawna są na ustach inżynierów i inwestorów. W teorii mają wszystko, czego potrzebuje elektromobilność: wyższą gęstość energii, większe bezpieczeństwo i możliwość szybkiego ładowania. Ich budowa, pozbawiona ciekłych elektrolitów, eliminuje ryzyko wycieków i zapłonów – problemu znanego z klasycznych ogniw litowo-jonowych.
Ale diabeł tkwi w szczegółach. W praktyce wiele rzekomo „komercyjnych” SSB wciąż opiera się na półpłynnych elektrolitach, a ich parametry nie zawsze przewyższają najlepsze ogniwa litowo-jonowe. Postęp jest widoczny, ale nie tak szybki, jak oczekiwano. Niektóre rozwiązania oferują minimalne korzyści energetyczne, za to wymagają zupełnie nowych procesów produkcyjnych i surowców.
Przewaga to bezpieczeństwo, niekoniecznie wydajność
Jak wynika z analizy IDTechEx, największym atutem baterii solid-state wciąż pozostaje ich bezpieczeństwo. Przewidywana wyższa gęstość energii to wciąż w dużej mierze potencjał, nie fakt. By go osiągnąć, trzeba wprowadzać nowe materiały – jak np. anody z czystego litu lub krzemu – co z kolei rodzi nowe problemy produkcyjne i wymusza budowę zupełnie innych fabryk niż te, które dziś produkują ogniwa litowo-jonowe.
W efekcie pojawia się pytanie: czy zamiast inwestować miliardy w coś, co dopiero raczkuje, nie lepiej dopracować dobrze znaną technologię litowo-jonową? Tę myśl podziela część ekspertów, zauważając, że rozwój Li-Ion również nie stoi w miejscu – ogniwa są coraz tańsze, coraz lepsze i mają sprawdzoną infrastrukturę produkcyjną.
Nowe ogniwa, nowe łańcuchy dostaw
Wejście SSB na rynek to nie tylko kwestia technologii, ale także zmiana globalnej mapy dostaw i produkcji. Dotąd prym wiodły Chiny, Korea Południowa i Japonia. Teraz jednak Europa i USA wchodzą do gry, chcąc skrócić łańcuchy dostaw i uniezależnić się od Azji.
Wymaga to jednak budowy nowych kompetencji: solid-state to inne surowce, inne komponenty, inne procesy. To szansa dla startupów materiałowych, dostawców maszyn czy firm specjalizujących się w projektowaniu systemów bateryjnych. Jednocześnie oznacza to, że SSB to nie tylko temat dla branży motoryzacyjnej – to także ogromny impuls dla całego sektora energetycznego i przemysłowego.
Motoryzacja napędza rozwój
Nie ma wątpliwości, że to samochody elektryczne są głównym powodem tak silnego zainteresowania SSB. Producenci aut inwestują w badania, zawierają partnerstwa z firmami technologicznymi i zakładają wspólne przedsięwzięcia. Mają ku temu powody – mogą sobie pozwolić na wyższe koszty jednostkowe, a korzyści z większego zasięgu i bezpieczeństwa są w tym segmencie ogromne.
Ale nie wszystkie SSB nadają się od razu do aut. Niektóre technologie są na razie zbyt słabe pod względem mocy czy trwałości. Dlatego część firm celuje najpierw w niszowe rynki – np. czujniki IoT do pracy w ekstremalnych warunkach, gdzie liczy się niezawodność i odporność na temperaturę.
Drony i roboty: nowe eldorado dla SSB?
Ciekawym kierunkiem rozwoju są także drony i roboty. Tu liczy się niska masa, kompaktowy rozmiar i bezpieczeństwo. Drony potrzebują lekkich baterii do dłuższego lotu, a roboty – niezawodnych źródeł energii w ograniczonej przestrzeni. To idealne środowisko dla solid-state, które mogą zdobywać rynek niejako „tylnymi drzwiami”, zanim trafią masowo do aut.
Od komórki do systemu
Wraz z przechodzeniem od prototypów do produkcji masowej, zmienia się też podejście przemysłu. Już nie tylko pojedyńcze ogniwa są istotne – teraz liczy się cały system. Producenci skupiają się na integracji z układami zarządzania bateriami (BMS), poprawie bezpieczeństwa i optymalizacji mechanicznej całych pakietów.
To kluczowe, zwłaszcza w zastosowaniach takich jak magazyny energii czy pojazdy – gdzie błędy konstrukcyjne mogą skutkować nie tylko awarią, ale i zagrożeniem życia.
Wciąż wiele do zrobienia
Mimo postępów, SSB wciąż zmagają się z poważnymi przeszkodami. Koszty produkcji są wysokie, technologie trudne do skalowania, a zarządzanie naciskiem w komórkach – skomplikowane. Ale firmy nie odpuszczają. Blue Solutions od ponad dekady rozwija swoje baterie, a nowe inwestycje świadczą o rosnącej determinacji.
Czy warto czekać?
Rynek SSB ma osiągnąć wartość 9 miliardów dolarów do 2035 roku. To sporo, ale w porównaniu z litowo-jonowym gigantem – wciąż ułamek. Czy baterie solid-state zdobędą rynek? Być może. Ale to wymaga przełomów nie tylko technologicznych, ale i organizacyjnych. W najbliższych latach zobaczymy, czy potrafią przebić się do mainstreamu, czy pozostaną niszową alternatywą.
A Wy co myślicie? Czy solid-state to prawdziwa przyszłość elektromobilności, czy tylko kolejna technologia, która dobrze wygląda w prezentacjach, ale gorzej w produkcji? Zachęcamy do dyskusji w komentarzach.
Dołącz do dyskusji