Spis treści
Świat technologii nie przestaje zaskakiwać. Kiedy myśleliśmy, że widzieliśmy już wszystko, na scenę wkracza firma znana do tej pory z produkcji zaawansowanych odkurzaczy i sprzętu AGD. Dreame Technology, bo o niej mowa, właśnie pokazała światu, że jej ambicje sięgają znacznie dalej niż czyste podłogi. Firma zaprezentowała pierwsze grafiki swojego hipersamochodu, który ma być w pełni elektryczny i rzucić rękawicę legendom motoryzacji.
Czym ma być elektryczny potwór od Dreame?
Grafiki koncepcyjne udostępnił sam założyciel firmy, Yu Hao. Pokazują one pojazd o niezwykle agresywnej i aerodynamicznej sylwetce. Trudno oprzeć się wrażeniu, a chińskie media motoryzacyjne wprost o tym piszą, że główną inspiracją dla projektantów był kultowy Bugatti Chiron. Mamy tu do czynienia z podobną linią boczną, potężnymi wlotami powietrza i drapieżnym spojrzeniem. To nie jest przypadek. Dreame otwarcie komunikuje, że ich cel to stworzenie „ultraluksusowego pojazdu elektrycznego”, który będzie bezpośrednim konkurentem dla takich ikon jak Bugatti Veyron i jego następca.
Wnętrze pojazdu to już zupełnie inna historia, mocno osadzona we współczesnych trendach elektromobilności. Zamiast setek przycisków i klasycznych zegarów, widzimy minimalistyczny kokpit. Uwagę przykuwa dwuramienna kierownica o futurystycznym kształcie oraz ogromny, zintegrowany ekran, który pełni rolę zarówno centrum sterowania, jak i zestawu wskaźników. To podejście znamy już z wielu nowoczesnych aut elektrycznych, jednak w tym przypadku ma być ono opakowane w najwyższej jakości materiały, godne segmentu ultra-premium.



Skąd taki pomysł i czy to ma sens?
Oficjalne ogłoszenie wejścia na rynek motoryzacyjny miało miejsce pod koniec sierpnia 2025 roku. Już wtedy firma zapowiedziała, że pierwszy produkcyjny model zobaczymy w 2027 roku. Decyzja o skoku na tak głęboką wodę może wydawać się szalona. Budowa samochodu to jedno, ale stworzenie od zera marki zdolnej konkurować z Bugatti, które ma za sobą dekady historii i prestiżu, to zupełnie inny poziom wyzwania.
Wiele wskazuje na to, że Dreame traktuje ten projekt jako tak zwany „halo car”. To pojazd, który może nie sprzeda się w tysiącach egzemplarzy, ale ma za zadanie zbudować wizerunek całej firmy jako innowatora i lidera technologicznego. Jeśli potrafisz zbudować elektrycznego potwora o mocy ponad 1500 koni mechanicznych, to z pewnością poradzisz sobie z zaprojektowaniem doskonałego odkurzacza. To potężne narzędzie marketingowe, które ma pokazać inżynieryjny kunszt i możliwości finansowe firmy.
Europejskie ambicje i potężni sąsiedzi
Dreame nie zamierza ograniczać się do rynku chińskiego. Firma ma globalne aspiracje, a ich centrum ma stać się Europa. Obecnie trwają poszukiwania lokalizacji pod budowę nowej fabryki. Wybór padł na Berlin, a konkretnie na działkę, która ma znajdować się w bezpośrednim sąsiedztwie Gigafactory Tesli. To niezwykle symboliczny i strategiczny ruch. Budowa zakładu tuż obok największego gracza na rynku aut elektrycznych to jasny sygnał: „jesteśmy tutaj, patrzcie na nas”. Taka lokalizacja daje też dostęp do wykwalifikowanej siły roboczej i rozbudowanej siatki poddostawców, którzy już teraz obsługują Teslę.
Globalne plany wspierać ma potężny partner. Według doniesień chińskich mediów, Dreame nawiązało współpracę z francuskim gigantem bankowym, BNP Paribas. Ma to ułatwić firmie ekspansję na rynki międzynarodowe i zapewnić stabilne finansowanie tego niezwykle kosztownego przedsięwzięcia.


Prawdziwe wyzwanie, czyli liczby
Rzucenie wyzwania Bugatti to nie tylko kwestia stylistyki i luksusowego wnętrza. To przede wszystkim brutalna walka na osiągi. Spójrzmy na liczby, z którymi Dreame będzie musiało się zmierzyć. Bugatti Chiron jest napędzany przez gigantyczny silnik spalinowy generujący moc rzędu 1500 koni mechanicznych (1103 kW) i moment obrotowy na poziomie 1600 Nm. Prędkość maksymalna jest elektronicznie ograniczona do 420 km/h, a specjalna wersja tego auta przekroczyła barierę 300 mil na godzinę, osiągając prawie 491 km/h.
To są wartości z kosmosu. Aby elektryczny samochód Dreame mógł być postrzegany jako realny konkurent, musi oferować podobne, a najlepiej jeszcze lepsze parametry. Oznacza to konieczność zastosowania rewolucyjnych technologii w zakresie silników elektrycznych, baterii i systemów zarządzania energią. Pokazowy prototyp mamy zobaczyć jeszcze w tym roku na targach CES w Stanach Zjednoczonych. Wtedy dowiemy się więcej o technicznych konkretach.
Trudno dziś jednoznacznie ocenić, czy projekt Dreame to realna zapowiedź nowego gracza w segmencie hipersamochodów, czy może jedynie niezwykle ambitny zabieg marketingowy. Jednak determinacja, z jaką firma podchodzi do tematu – plan budowy fabryki w sercu Europy, współpraca z potężnym bankiem i jasno określony cel – każe traktować te zapowiedzi bardzo poważnie. Czy producent AGD jest w stanie namieszać w najbardziej prestiżowym zakątku motoryzacji? Pierwsze odpowiedzi poznamy już niebawem.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy firma bez motoryzacyjnego rodowodu ma szansę w starciu z legendami? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
Dołącz do dyskusji