Spis treści
Francuski startup E-Dolphin właśnie zaprezentował coś, co może na nowo zdefiniować rynek rekreacyjnych jednostek pływających. Ich najnowszy projekt, elektryczny skuter wodny S300, to nie tylko ekologiczna alternatywa dla hałaśliwych, spalinowych maszyn. To także technologiczny majstersztyk, który osiąga prędkości przekraczające 90 km/h i można go naładować w pół godziny.
S300 wygląda jak wehikuł z futurystycznej wersji lat 90., ale pod efektowną obudową kryje się najnowsza technologia. 160 koni mechanicznych, 30 kWh akumulatora i własny napęd zaprojektowany od podstaw przez E-Dolphin – to tylko kilka kluczowych faktów. Do tego dochodzi ładowanie przez CCS w mniej niż 30 minut, co stawia ten pojazd daleko przed konkurencją.
Skąd wziął się E-Dolphin?
Pomysł na elektryczny skuter wodny nie wziął się znikąd. Założyciel firmy, Nicolas Florès, dorastał na południu Francji. Tam po raz pierwszy zobaczył, jak spalinowe skutery wodne zanieczyszczają środowisko – zarówno emisjami spalin, jak i hałasem. Szczególnie uderzające było to, jak negatywnie wpływają na lokalne delfiny, od których firma wzięła swoją nazwę.
W 2018 roku Florès postanowił połączyć doświadczenie z branży elektromobilności z pasją do ochrony mórz. Zaczął pracę nad autorskim napędem elektrycznym, który dziś stanowi serce S300.




Co potrafi S300?
S300 to maszyna zbudowana z włókna węglowego, co znacząco zmniejsza masę i poprawia osiągi. Skuter wodny przeznaczony jest dla dwóch osób i oferuje nie tylko niesamowite przyspieszenie, ale też wysoki komfort jazdy.
Producent deklaruje, że zasięg S300 to do dwóch godzin pływania na jednym ładowaniu. Na kierownicy zamontowano kolorowy wyświetlacz HD, pokazujący prędkość, nawigację i poziom baterii w czasie rzeczywistym. Pod nim znajduje się 50-litrowy schowek, w sam raz na podręczne rzeczy.
Najważniejsze jednak jest to, że S300 nie emituje spalin, nie hałasuje i nie zostawia tłustych smug na wodzie. Dla wielu użytkowników – zwłaszcza tych pływających w rejonach objętych ochroną przyrody – to może być kluczowy argument.
Ładowanie? Tak szybkie, jak u elektrycznych aut
Elektryczny skuter wodny E-Dolphin chwali się trzema trybami ładowania:
- Standardowe ładowanie AC (220V) – około 8 godzin.
- Szybkie ładowanie AC (220V, Type 2) – około 2,5 godziny.
- Ultraszybkie ładowanie DC (380V, CCS) – poniżej 30 minut.
Taka elastyczność oznacza, że S300 może być używany zarówno w prywatnych marinach, jak i w profesjonalnych wypożyczalniach, które potrzebują szybkiego obrotu sprzętu.
Cena? Wcale nie tak zaporowa
Elektryczny skuter wodny E-Dolphin S300 można już zamawiać w przedsprzedaży. Depozyt wynosi 1 000 euro, a całość to 39 990 euro + VAT (około 170 000 zł + VAT). Każdy egzemplarz objęty jest dwuletnią gwarancją.
Na początek E-Dolphin planuje wyprodukować 50 sztuk, a pierwsze dostawy mają trafić do klientów w Europie w trzecim kwartale 2025 roku. Potem firma chce zwiększyć produkcję do około 1 000 jednostek rocznie i wejść na rynki Ameryki Północnej i Azji.
Czy to początek większej rewolucji?
Jeśli S300 odniesie sukces, może to być początek końca dla spalinowych skuterów wodnych. Ich elektryczne odpowiedniki są cichsze, tańsze w eksploatacji i przyjaźniejsze środowisku. Co więcej, firmy takie jak E-Dolphin pokazują, że ekologia nie musi oznaczać kompromisów w zakresie mocy czy stylu.
Warto zwrócić uwagę, że rynek jednostek pływających z napędem elektrycznym dopiero się rozwija. Infrastruktura do ładowania na marinach dopiero raczkuje, a ceny są wciąż stosunkowo wysokie. Jednak biorąc pod uwagę tempo rozwoju elektromobilności na lądzie, można się spodziewać, że elektryczne skutery wodne staną się coraz bardziej powszechne.
A co Wy na to?
Czy wyobrażacie sobie wakacje nad morzem lub jeziorem bez ryku silników spalinowych? Czy elektryczny skuter wodny za prawie 40 tysięcy euro ma sens, czy to zabawka tylko dla bogatych?
Zostawcie komentarz – jesteśmy ciekawi Waszej opinii. Czy E-Dolphin to przyszłość wodnych sportów motorowych, czy tylko niszowa ciekawostka dla entuzjastów?
Dołącz do dyskusji