Spis treści
Marka Genesis, którą znamy z luksusowych limuzyn i komfortowych SUV-ów, najwyraźniej szykuje się do ubrudzenia sobie kół. W Korei Południowej przyłapano zamaskowany pojazd testowy, który nie pozostawia złudzeń. To nie jest kolejny miejski SUV. To pełnoprawna, podniesiona terenówka, która ma rzucić wyzwanie najlepszym.
Najciekawszy jest jednak nie sam fakt testów, ale to, co kryje się pod kamuflażem. Zdjęcia szpiegowskie, które obiegły internet, zdradzają, że Genesis obrał bardzo konkretny kierunek.
Muł testowy na bazie elektryka
Samochód przyłapany podczas testów podwozia to mocno zmodyfikowany Genesis Electrified GV70. To kluczowa informacja – „Electrified” w nazewnictwie Genesisa oznacza wersję w pełni elektryczną (BEV). Nie jest to więc hybryda ani auto spalinowe.
„Muł” testowy, jak branżowo określa się takie pojazdy, służy do sprawdzania nowych komponentów w starym nadwoziu. Ten konkretny egzemplarz ma wyraźnie podniesione zawieszenie, opony o większym profilu i agresywnym bieżniku oraz, co rzuca się w oczy, potężny hak holowniczy lub mocowanie wyciągarki z przodu.
Inne w podobnym temacie
To wszystko sugeruje, że Genesis poważnie pracuje nad produkcyjną wersją swojego odważnego konceptu X Gran Equator Concept, który pokazano w kwietniu. Koncept ten był zapowiedzią „pierwszego pojazdu przygodowego” marki, łączącego luksus z terenową odpornością. Teraz widzimy, że nie były to tylko puste obietnice.
Wielka zmiana strategii Genesis
Fakt, że do testów zawieszenia użyto platformy czysto elektrycznej, wydaje się prostą wskazówką – nowa terenówka będzie elektrykiem. Problem w tym, że w zeszłym miesiącu, podczas Dnia Inwestora, Hyundai (właściciel marki Genesis) dokonał strategicznego zwrotu.
Genesis oficjalnie rezygnuje z planu „tylko EV”, który pierwotnie zakładał pełną elektryfikację gamy. Marka zrozumiała, że rynek nie jest gotowy na tak radykalne cięcie i, podobnie jak inni producenci, stawia teraz na elastyczność. Oznacza to, że w najbliższych latach zobaczymy pełen przekrój napędów.
Flagowy, w pełni elektryczny SUV GV90 pojawi się w połowie 2026 roku. Ale już w przyszłym roku zadebiutuje pierwsza hybryda marki, GV80. A pod koniec 2026 lub na początku 2027 roku pojawi się coś jeszcze ciekawszego: pierwszy model EREV (Extended-Range Electric Vehicle).
Czym jest EREV i dlaczego to kluczowe?
EREV to nie jest zwykła hybryda plug-in. To tak zwana hybryda szeregowa, czyli pojazd o rozszerzonym zasięgu. W takim układzie samochód jest zawsze napędzany silnikiem elektrycznym (lub silnikami). Silnik spalinowy jest również na pokładzie, ale jego jedynym zadaniem jest działanie jako generator prądu i ładowanie baterii, gdy ta się wyczerpie.
Dla kierowcy oznacza to jazdę jak „elektrykiem” (cisza, natychmiastowy moment obrotowy), ale bez absolutnie żadnego lęku o zasięg. Pierwszym modelem z tą technologią ma być Genesis GV70 EREV.
EV, EREV czy jedno i drugie?
Ta nowa strategia stawia przyłapanego „muła” w zupełnie innym świetle. Mamy teraz trzy prawdopodobne scenariusze rozwoju sytuacji dla nowej terenówki Genesisa, która ma pojawić się jako model na 2027 rok.
Scenariusz 1: Czysty EV. Genesis idzie na bezpośrednie starcie. Wprowadza na rynek luksusową terenówkę BEV, zbudowaną prawdopodobnie na nowej, dedykowanej platformie eM (tej samej co GV90). Celem jest odebranie klientów takim graczom jak Rivian R1S oraz nadchodzący elektryczny Range Rover i Mercedes EQG. Elektryczny muł testowy byłby w tym wypadku bezpośrednim testem tego napędu.
Scenariusz 2: Tylko EREV. Marka mogła uznać, że „przygoda” i „off-road” kłócą się z lękiem o zasięg. W głuszy nie znajdziemy ładowarki. Dlatego logicznym ruchem byłoby wyposażenie nowej terenówki wyłącznie w napęd EREV. Daje on wszystkie zalety silnika elektrycznego w terenie (precyzyjna kontrola mocy, wysoki moment obrotowy), jednocześnie pozwalając na tankowanie kanistra z benzyną. Elektryczny muł GV70 służyłby w tym wypadku „jedynie” do testów podwozia i silników elektrycznych, które byłyby takie same w wersji EREV.
Scenariusz 3: Elastyczność (najbardziej prawdopodobny). Po co wybierać, skoro można mieć obie opcje? Nowa strategia Genesisa zakłada elastyczność. Najmądrzejszym ruchem byłoby zaoferowanie nowego modelu w dwóch wariantach. Klienci miejscy, świadomi ekologicznie, wybraliby wersję czysto elektryczną. Natomiast ci, którzy faktycznie planują zjechać z asfaltu, sięgnęliby po wersję EREV.
Nowa linia XRT i bój o rynek premium
Pojawienie się tego „muła” sugeruje coś więcej niż tylko jeden model. Charakterystyczne dodatki terenowe, jak solidny hak, wskazują, że Genesis może tworzyć własną sub-markę lub linię wyposażenia, podobną do Hyundai’s XRT. Byłaby to odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie na luksusowe, ale „uterenowione” wersje.
Wejście na ten rynek to odważna decyzja. Genesis będzie musiał zmierzyć się z legendami pokroju Range Rovera i rosnącymi w siłę nowicjuszami, jak Rivian. Luksusowy off-road to jednak segment o bardzo wysokiej marży i Genesis wyraźnie chce mieć w nim swój udział.
Jedno jest pewne: najbliższe dwa lata w Genesis będą fascynujące. Marka, która dekadę temu weszła na salony, teraz zakłada gumowce i szykuje się do walki w błocie. A to, jaki napęd wybierze do tej walki, może zdefiniować jej pozycję na rynku na kolejne lata.
A co Wy sądzicie? Czy luksusowy samochód „do przygody” powinien być w 100% elektryczny, jak Rivian? A może to właśnie EREV – elektryk z generatorem – jest złotym środkiem dla pojazdów wyprawowych, eliminującym lęk o zasięg? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
Dołącz do dyskusji