W świecie elektromobilności trudno o równie gorące dyskusje, co te wywołane przez Tesla Cybercab. Producent zaprezentował go w zeszłym roku, pokazując wizję dwumiejscowego pojazdu pozbawionego kierownicy, przeznaczonego do usług autonomicznego przewozu pasażerów. Teraz jednak na światło dzienne wypłynęły zdjęcia z okolic Gigafactory w Teksasie, na których Cybercab… ma kierownicę. Czy oznacza to zmianę planów Tesli czy może tylko tymczasowe rozwiązanie?
Czemu Tesla planuje pojazd bez kierownicy?
Idea Cybercaba pojawiła się w momencie, gdy Tesla zapowiedziała, że wprowadzi flotę autonomicznych robotaksówek. Auto zaprojektowano w taki sposób, by zredukować zbędne elementy – w tym kierownicę. Pomysł zdawał się odważny, bo w pełni zautomatyzowany pojazd wymaga całkowicie bezbłędnego oprogramowania, co do tej pory okazywało się kwestią sporną, nawet przy najnowszych wersjach systemu „Full Self-Driving (Supervised)”.
W zamkniętych przestrzeniach testowych Tesla już pokazywała, jak Cybercab potrafi się poruszać bez udziału kierowcy i jak pasażerowie mogą skorzystać z przejażdżki. Wszystko to jednak odbywało się pod ścisłą kontrolą pracowników firmy oraz przystosowanej infrastruktury. Największa kontrowersja tkwi w tym, że Tesla tym samym sugeruje, iż prace nad technologią autonomiczną są wystarczająco zaawansowane, by zrezygnować z tradycyjnych elementów sterowania.
Zaskakujący obrazek z drona
Niedawno entuzjasta marki, Joe Tegtmeyer, opublikował zdjęcia z drona pokazujące egzemplarz Cybercaba stojącego na terenie Gigafactory Texas. Kiedy przyjrzano się bliżej, na desce rozdzielczej widać było wyraźny zarys kierownicy. Pojawiły się głosy, że to może być tylko cień lub błąd optyczny, ale po zabawie kontrastem i ekspozycją fotografii okazało się, że kierownica tam faktycznie jest.
Od razu rozgorzała debata wśród obserwatorów. Jedni snuli teorie o możliwym wariancie dla rynku konsumenckiego, w którym Tesla z jakiegoś powodu zdecydowałaby się na normalny układ sterowania. Inni uważają, że to po prostu sposób na testy z udziałem kierowcy zabezpieczającego, co ma sens w kontekście nieukończonego systemu autonomii. Dodatkowo, unikanie regulacji związanych z testami w pełni autonomicznymi może być kolejnym powodem, dla którego Tesla wciąż używa kierownicy.
Sprzeczne zapowiedzi i sceptycyzm branży
Elon Musk wielokrotnie wspominał, że autonomiczna flota ruszy zaraz po tym, gdy Tesla poradzi sobie ze 100% niezawodnością oprogramowania. Jednocześnie firma nie posiada (przynajmniej oficjalnie) zezwoleń na prowadzenie publicznych testów w pełni autonomicznych pojazdów, co budzi pytania o zgodność wypowiedzi Muska z rzeczywistością. Wydaje się prawdopodobne, że obiecywana data 2026 r. – kiedy to Cybercab ma wejść do produkcji – może być zbyt optymistyczna, jeśli mówimy o pojeździe pozbawionym kierownicy i bez potrzeby nadzoru przez człowieka.
Sceptycy zwracają uwagę, że dane z programu “Full Self-Driving” Tesli nie wskazują na to, byśmy byli już u progu przełomu w dziedzinie w pełni autonomicznej jazdy. Wprawdzie oprogramowanie ciągle się rozwija, ale co rusz pojawiają się także problemy związane z nieprzewidywalnymi zdarzeniami na drodze czy słabą interpretacją otoczenia w trudnych warunkach drogowych.
Dylematy Tesli a kontekst całej branży
Niewątpliwie Tesla wyznaczyła wysoką poprzeczkę w dziedzinie elektrycznej motoryzacji, co skłoniło konkurentów do wzmożenia prac nad własnymi technologiami autonomicznymi. Obecnie niemal każda duża firma motoryzacyjna prowadzi badania czy testy związane z jazdą bez udziału kierowcy. Firmy takie jak Waymo czy Cruise uruchamiają komercyjne przewozy autonomiczne, choć nadal w ściśle kontrolowanych warunkach i na wydzielonych obszarach.
Tesla, wprowadzając Cybercab, chce pokazać, że jest w stanie zaoferować pojazd od razu zaprojektowany pod kątem braku kierownicy. Tymczasem odkrycie egzemplarza z normalnym kołem sugeruje, że prace nad finalną wersją jeszcze dalekie są od ukończenia. A może to po prostu bezpieczny kompromis, który pozwoli przyspieszyć rozwój pojazdu, jednocześnie redukując ryzyko i spełniając przepisy?
Możliwe ścieżki rozwoju
Teoretycznie, Tesla może pójść dwiema drogami. Pierwsza opcja zakłada, że Cybercab pojawi się w wersji finalnej bez kierownicy, zgodnie z pierwotną wizją. W tym wypadku firma musi jednak dowieść, że “Full Self-Driving (Unsupervised)” jest w pełni gotowy. To oznacza gigantyczne wyzwania technologiczne i legislacyjne.
Drugi scenariusz to transparentne wprowadzenie kierownicy, przynajmniej w pierwszych egzemplarzach do czasu, aż systemy oceny bezpieczeństwa różnych krajów zaakceptują pełną autonomię. W tym czasie Tesla może stopniowo wycofywać elementy sterowania, zwiększając poziom autonomii. Taki kompromis może być bardziej realistyczny, biorąc pod uwagę bariery prawne i wątpliwości konsumentów.
Czy maszyna bez kierownicy ma sens?
Pojazdy autonomiczne powinny sprawdzać się tam, gdzie występuje duże zapotrzebowanie na przejazdy, a jednocześnie kierowca stanowi cenny zasób, którego można potencjalnie wyeliminować. Rodzą się jednak pytania o akceptację społeczną oraz długoterminową niezawodność systemów bezpieczeństwa. W razie awarii elektryki czy oprogramowania, brak kierownicy teoretycznie uniemożliwia manualne przejęcie kontroli.
Wielu użytkowników deklaruje, że czuje się bezpieczniej, gdy może mimo wszystko przejąć ster, nawet jeśli pojazd autonomiczny ma działać bezbłędnie. Na to nakładają się jeszcze uwarunkowania prawne w różnych krajach, gdzie wymóg obecności kierownicy jest czasem zapisany w ustawie.
Zapraszamy do dyskusji
Co sądzisz o odkryciu Cybercaba z kierownicą? Czy to oznacza, że Tesla adrenalizuje się do realiów rynkowych i powściąga ambicje, czy może to tylko drobna modyfikacja testowa, by ominąć pewne przepisy? Możliwe, że Elon Musk i jego zespół chętnie wprowadzą kierownicę “na chwilę”, by docelowo i tak zaoferować całkowicie bezobsługowe robotaksówki.
Faktem jest, że rozwój autonomii drogowej będzie wymagał więcej czasu i testów, niż entuzjaści mogli początkowo zakładać. Przejście do w pełni bezkierownicowej jazdy to nie tylko wyzwanie technologiczne, ale i rewolucja w sferze prawnej i społecznej. Pytanie brzmi, czy Tesla zdąży zrealizować swoje obietnice do 2026 r. i jednoznacznie przekona do tego regulatorów oraz opinię publiczną. Jak zawsze przy innowacjach, odpowiedź może się okazać bardziej złożona niż najśmielsze prognozy.
Dołącz do dyskusji