Spis treści
Jazda samochodem terenowym po bezdrożach kojarzy się zazwyczaj z rykiem silnika diesla, zapachem spalin i walką z obrotami. Jednak każdy, kto miał okazję spróbować off-roadu w pojeździe elektrycznym, wie, że to zupełnie inne doświadczenie. Przemierzanie lasów czy górskich szlaków w absolutnej ciszy, słysząc jedynie chrzęst żwiru pod kołami i śpiew ptaków, to coś niemal mistycznego. Do tej pory ten segment rynku był w dużej mierze zdominowany przez markę Rivian, która jako pierwsza pokazała, że „elektryk” w terenie radzi sobie wyśmienicie. Wygląda jednak na to, że monopol Amerykanów może zostać wkrótce przełamany. Do gry wchodzi Hyundai, i to z projektem, który może namieszać w głowach fanów błota i kamieni.
Koreański producent, który w ostatnich latach wyrósł na jednego z liderów elektromobilności, szykuje się do premiery czegoś, co w materiałach prasowych określane jest mianem „ekstremalnego pojazdu pokazowego”. Mowa o koncepcie nazwanym Hyundai Crater.
Czym jest Hyundai Crater?
Wszystkie karty zostaną odsłonięte podczas zbliżającego się salonu samochodowego w Los Angeles, konkretnie 20 listopada. Już teraz jednak, dzięki opublikowanym szkicom i szczątkowym informacjom, możemy nakreślić obraz tego pojazdu. Hyundai nie bawi się tutaj w półśrodki. To nie jest kolejny miejski crossover, który udaje terenówkę, bo dostał plastikowe nakładki na nadkola. Crater ma być rasowym „wspinaczem”, zaprojektowanym z myślą o najtrudniejszych szlakach.
Na pierwszych grafikach widzimy pudełkowatą, surową sylwetkę, która wpisuje się w modny ostatnio trend „kwadratowych” SUV-ów. Uwagę zwracają przede wszystkim potężne opony terenowe o agresywnym bieżniku oraz bardzo duży prześwit. To jasny sygnał, że auto ma służyć do czegoś więcej niż tylko podjeżdżania pod wysokie krawężniki pod przedszkolem. Całość uzupełniają montowane na dachu reflektory, niezbędne podczas nocnych wypraw w dzicz, oraz charakterystyczne dla nowych modeli Hyundaia pikselowe oświetlenie LED.


Zagadka napędu: Bateria czy wodór?
Najciekawszym aspektem nowego konceptu jest to, co znajduje się pod jego maską – lub raczej, czego tam nie ma. Hyundai oficjalnie nie potwierdził jeszcze, jaki układ napędowy zastosowano w Craterze, ale pewne poszlaki są bardzo wyraźne. Całkowicie zabudowany przedni pas i brak grilla to niemal pewny znak, że mamy do czynienia z napędem elektrycznym. Samochody spalinowe potrzebują ogromnych wlotów powietrza do chłodzenia silnika, w którym dochodzi do tysięcy wybuchów na minutę. Tutaj tego nie widzimy.
Istnieje jednak druga, równie fascynująca teoria. Charakterystyczny wzór świateł, przypominający kropki, jest łudząco podobny do tego, co Hyundai stosuje w swojej linii „HTWO” – dedykowanej pojazdom wodorowym. Czyżby więc Crater był zapowiedzią nowej generacji technologii ogniw paliwowych (FCEV)? Byłoby to logiczne nawiązanie do modelu Nexo, który również czeka na swojego następcę. Nowy język stylistyczny marki, nazwany górnolotnie „Art of Steel” (Sztuka Stali), ma łączyć wytrzymałość z artystyczną formą, co idealnie pasowałoby do pancernego charakteru tego konceptu.
Amerykański sen tworzony w Kalifornii
Co niezwykle istotne, Hyundai Crater nie jest produktem stworzonym w Seulu i wysłanym w kontenerze do USA. Auto powstało w Hyundai America Technical Center (HATCI) w kalifornijskim Irvine. To tutaj inżynierowie i projektanci najlepiej rozumieją, czym jest prawdziwy off-road w stylu amerykańskim. Kalifornia to przecież mekka fanów jazdy po pustyniach i skałach.
Co więcej, Hyundai powołał do życia specjalne studio projektowe o nazwie kodowej „The Sandbox” (Piaskownica). Jego jedynym zadaniem jest tworzenie pojazdów do przygód na świeżym powietrzu i rozwijanie linii XRT. To pokazuje, że Koreańczycy traktują ten segment śmiertelnie poważnie. Nie chodzi już tylko o marketing, ale o realne zdolności terenowe, które mają być testowane w takich miejscach jak legendarne szlaki w Moab.
Więcej niż tylko pakiet XRT
Do tej pory oznaczenie XRT w gamie Hyundaia – obecne choćby w modelu Ioniq 5, Santa Cruz czy Palisade – oznaczało głównie zmiany wizualne i delikatne usprawnienia zawieszenia. Owszem, Ioniq 5 XRT wygląda bojowo i poradzi sobie na szutrowej drodze lepiej niż wersja cywilna, ale nie oszukujmy się – nie jest to auto do przepraw przez rzeki czy wspinaczki po głazach.
Crater ma zmienić to postrzeganie. Jeśli ten koncept – lub czerpiący z niego model seryjny – wejdzie do produkcji, Hyundai wejdzie na terytorium zajmowane obecnie przez takie marki jak Jeep, Ford (z modelem Bronco) czy właśnie wspomniany Rivian. Elektryczny napęd w terenie ma zresztą ogromne zalety: natychmiastowy moment obrotowy i precyzyjna kontrola każdego koła z osobna pozwalają na manewry, o których kierowcy aut spalinowych mogą tylko pomarzyć, nie wspominając o braku ryzyka zalania silnika wodą (przy odpowiednim uszczelnieniu baterii).
Co to oznacza dla przyszłości marki?
Moja analiza sytuacji jest następująca: Hyundai testuje wodę. Prezentując tak radykalny koncept, firma chce sprawdzić reakcję rynku i publiczności w Los Angeles. Jeśli odzew będzie pozytywny, elementy designu i rozwiązania techniczne z Hyundai Crater trafią do seryjnych modeli w ciągu najbliższych 2-3 lat.
Możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy zakłada, że Hyundai Crater to zapowiedź zupełnie nowego, flagowego elektrycznego SUV-a, który stanie powyżej modelu Ioniq 9. Drugi, być może bardziej prawdopodobny, to wykorzystanie tej stylistyki do stworzenia nowej generacji wodorowego Nexo, które przestanie być mydelniczkowatym crossoverem, a stanie się „twardym” autem wyprawowym. Wodór w terenie ma sens, jeśli myślimy o wyprawach w miejsca, gdzie nie ma ładowarek, a zabranie zapasu paliwa jest konieczne – choć infrastruktura tankowania to wciąż pięta achillesowa tej technologii.
Niezależnie od tego, co ostatecznie trafi do salonów, widać, że Hyundai nie zamierza oddawać pola konkurencji. Walka o klienta, który w tygodniu pracuje w korporacji, a w weekendy ucieka w dzicz, właśnie nabiera rumieńców.
A Wy co sądzicie o takim kierunku rozwoju Hyundaia? Czy widzielibyście siebie w elektrycznej terenówce na górskim szlaku, czy jednak brak warkotu silnika V8 odbiera połowę przyjemności z taplania się w błocie? Dajcie znać w komentarzach, dyskusja o przyszłości off-roadu jest teraz bardziej gorąca niż kiedykolwiek.












Dołącz do dyskusji