Spis treści
Akcje Nio, jednego z najbardziej rozpoznawalnych chińskich producentów aut elektrycznych, zaliczyły wczoraj spektakularny zjazd na giełdzie w Hongkongu. Spadki sięgające w pewnym momencie nawet 12% wywołały popłoch wśród inwestorów. Powodem tej nerwowej reakcji nie jest jednak nowa wada techniczna czy słabe wyniki sprzedaży, a informacja o pozwie, który wytoczył firmie singapurski państwowy fundusz majątkowy GIC. Sprawa jest o tyle ciekawa, że jej korzenie sięgają 2022 roku i raportu, który już raz wstrząsnął firmą.
O co w ogóle chodzi?
Sednem sporu jest innowacyjny model biznesowy Nio, znany jako BaaS (Battery-as-a-Service, czyli bateria jako usługa). W skrócie, klienci mogą kupić samochód Nio bez baterii, co znacznie obniża jego cenę, a sam akumulator wynajmować w ramach miesięcznego abonamentu. Baterie te można błyskawicznie wymieniać na specjalnych stacjach, co rozwiązuje problem długiego ładowania.
I tu pojawia się kluczowy element układanki – firma Mirattery (znana też jako Wuhan Weineng). Została ona założona w 2020 roku przez Nio, giganta w produkcji baterii CATL oraz dwóch innych partnerów. To właśnie Mirattery jest formalnym właścicielem baterii w modelu BaaS i zarządza całym systemem wynajmu.
Zarzut, który po raz pierwszy sformułowała w czerwcu 2022 roku firma Grizzly Research, specjalizująca się w tzw. krótkiej sprzedaży (graniu na spadki akcji), jest prosty. Grizzly oskarżyło Nio o wykorzystywanie Mirattery do sztucznego zawyżania swoich przychodów i marż. Jak miałoby to działać? Według oskarżycieli, Nio sprzedawało baterie do Mirattery – spółki, którą samo współtworzyło – i od razu księgowało całą kwotę ze sprzedaży jako przychód. Zdaniem GIC, które opiera swój pozew na tych samych zarzutach, jest to praktyka wprowadzająca w błąd. Fundusz twierdzi, że Nio powinno rozpoznawać przychód ratalnie, w miarę jak klienci opłacają abonament BaaS, a nie jednorazowo z góry. Gdyby firma stosowała taką metodę, jej wyniki finansowe byłyby znacznie gorsze, a cena akcji na początku 2021 roku prawdopodobnie nigdy nie osiągnęłaby historycznych szczytów.
Nio kontratakuje: to stare i nieprawdziwe zarzuty
Nio szybko zareagowało na giełdową panikę, wydając oświadczenie, w którym stanowczo odpiera zarzuty. Firma podkreśla, że sprawa nie jest niczym nowym i nie dotyczy jej bieżącej działalności operacyjnej. To odgrzewany kotlet, bazujący na raporcie sprzed ponad dwóch lat, który zdaniem Nio jest nierzetelny, pełen błędów, bezpodstawnych spekulacji i mylących wniosków.
Producent przypomina, że już w sierpniu 2022 roku niezależny komitet rady dyrektorów, wspierany przez międzynarodowe kancelarie prawne i firmy audytorskie, przeprowadził wewnętrzne dochodzenie. Jego wynik był jednoznaczny: zarzuty nie miały żadnych podstaw faktycznych. Nio zaznacza, że jako spółka notowana na giełdach w USA, Hongkongu i Singapurze zawsze przestrzegała wymogów prawnych i zasad ładu korporacyjnego na wszystkich tych rynkach.
W komunikacie firma broni również samego modelu BaaS, twierdząc, że zapewnia on użytkownikom optymalne doświadczenia związane z zakupem i użytkowaniem pojazdu, a także przyczynia się do postępu w dziedzinie żywotności baterii.

Co dalej z Nio? Analiza sytuacji
Choć Nio stara się uspokoić nastroje, giełda pokazała, że inwestorzy boją się nawet cienia wątpliwości. Co ciekawe, pozew GIC, choć opiera się na starych zarzutach, został złożony dopiero w sierpniu tego roku. Dlaczego tak późno? Chińskie media, powołując się na źródła rynkowe, sugerują, że może to być forma instytucjonalnej odpowiedzialności. Fundusz GIC, który w latach 2020-2022 zainwestował w Nio ogromne pieniądze, mógł odnotować na tej inwestycji znaczące straty księgowe. Wytoczenie pozwu jest więc sposobem na pokazanie, że fundusz aktywnie dba o powierzone mu aktywa i walczy o odzyskanie strat.
Kluczowe dla przyszłości jest to, że sąd w USA tymczasowo zawiesił postępowanie w sprawie pozwu GIC. Czeka na rozstrzygnięcie wcześniejszego pozwu zbiorowego, który został złożony przeciwko Nio na fali raportu Grizzly. Dopóki tamta sprawa się nie zakończy, Nio nie ma nawet obowiązku odpowiadać na zarzuty singapurskiego funduszu.
Możliwe są trzy scenariusze. W najlepszym dla Nio, sąd oddali wcześniejszy pozew zbiorowy, co sprawi, że sprawa z GIC prawdopodobnie również upadnie. Firma zostanie oczyszczona z zarzutów, choć wizerunkowy kryzys na chwilę powróci. Scenariusz pesymistyczny to przegrana w sądzie, co mogłoby oznaczać gigantyczne odszkodowania i konieczność korekty historycznych wyników finansowych. To byłby potężny cios dla zaufania inwestorów. Najbardziej prawdopodobna wydaje się jednak droga pośrednia – ugoda. W takich sprawach często dochodzi do porozumienia, w ramach którego firma płaci określoną kwotę, aby zamknąć sprawę bez przyznawania się do winy.
Niezależnie od finału, cała sytuacja rzuca światło na wyzwania, jakie niosą ze sobą innowacyjne modele biznesowe w zderzeniu z tradycyjnymi metodami księgowości. Czy Nio faktycznie uciekło się do kreatywnej księgowości, czy po prostu jego model wyprzedził standardy raportowania finansowego? Na ostateczną odpowiedź przyjdzie nam jeszcze poczekać.
A jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie? Czy model subskrypcji baterii to przyszłość elektromobilności, która wymaga nowych zasad rachunkowości? A może widzicie w działaniach Nio próbę sztucznego pompowania wyników? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
Dołącz do dyskusji