Spis treści
Setki kierowców w Kalifornii płacą raty za samochody, których nie mogą używać. Toyota Mirai, flagowy model napędzany wodorem, stał się dla wielu właścicieli koszmarem zamiast ekologicznym rozwiązaniem przyszłości. Frustracja kierowców osiągnęła punkt krytyczny – część z nich zdecydowała się na pozew sądowy przeciwko japońskiemu koncernowi.
Obietnica, która się nie spełniła
Historia Sama D’Anny idealnie ilustruje problemy właścicieli Mirai. W lipcu 2022 roku, tuż po zakupie samochodu za 75 tysięcy dolarów, mężczyzna stanął przed dramatyczną sytuacją. Zbiornik wodoru w jego aucie był prawie pusty, a najbliższa stacja tankowania w Citrus Heights była nieczynna. Kolejna działająca stacja znajdowała się w West Sacramento, prawie 40 kilometrów dalej.
Problem polegał na tym, że samochód miał jedynie 22 mile zasięgu na wskaźniku, mimo że producent obiecuje 402 mile na jednym tankowaniu. D’Anna musiał jechać z wyłączoną klimatyzacją, żeby oszczędzać paliwo. „To było złe. Serce opadło mi do żołądka” – wspomina w rozmowie z Sacramento Bee.
Dziś jego Mirai stoi nieużywany pod plandeką w domu ojca. D’Anna nadal płaci prawie 1100 dolarów miesięcznie za samochód, którym nie jeździ, plus 1200 dolarów za hybrydowego Forda F-150, który kupił w 2023 roku jako zamiennik.
Pozew przeciwko gigantom
D’Anna nie jest osamotniony w swoich problemach. Wraz z innymi właścicielami Mirai złożył pozew zbiorowy w Los Angeles Superior Court. Pozwani to nie tylko Toyota, ale także operator stacji wodorowych FirstElement Fuel, Hydrogen Fuel Cell Partnership oraz gubernator Kalifornii Gavin Newsom.
Zarzuty są poważne: oszustwo, zaniedbanie i naruszenie praw konsumentów. Powodowie twierdzą, że Toyota świadomie sprzedawała samochody uzależnione od infrastruktury, która nie działała prawidłowo. Efekt? Kierowcy uwięzieni w kredytach na auta, z których praktycznie nie mogą korzystać.
Infrastruktura, która nie powstała
Kalifornijski sen o wodorowej przyszłości wyglądał ambitnie na papierze. Stan zobowiązał się przeznaczyć dziesiątki milionów dolarów na budowę sieci stacji tankowania. Toyota, Hyundai i Honda wprowadzały eleganckie pojazdy zeroemisyjne napędzane sprężonym wodorem.
Propozycja brzmiała kusząco. Tankowanie miało trwać kilka minut, a jedynym produktem spalania była para wodna – wydawało się to rozsądną alternatywą dla samochodów elektrycznych, które dopiero zyskiwały na popularności.
Rzeczywistość okazała się brutalna. Kalifornia ma obecnie około 50 stacji wodorowych, według danych Hydrogen Fuel Cell Partnership. W 2024 roku Shell wycofał się z rynku i zamknął kilka lokalizacji. Nawet gdy stacje działają, często mają problemy z konserwacją i niestabilnymi dostawami.
Astronomiczne koszty tankowania
Ceny wodoru potroiły się w stosunku do początków programu. To, co kiedyś kosztowało 70 dolarów, dziś wynosi około 200 dolarów za pełne tankowanie. Patrick Peterson, ekspert motoryzacyjny z GoodCar.com, komentuje: „Toyota i Hyundai jako pierwsi forsowały wodór, a ich pojazdy są naprawdę imponujące. Ale problem nie leży w technologii, lecz w całym ekosystemie wokół niej”.
Peterson dodaje, że największą wadą wodoru jest brak konsekwencji. „Samochody elektryczne, mimo początkowych problemów, zdobyły zaufanie konsumentów. Mamy powszechny dostęp do ładowania, przewidywalną wydajność i mniej znaków zapytania. Wodór jeszcze tego nie osiągnął”.
Dla porównania, w Polsce kilogram wodoru kosztuje około 70 zł (tak było, jak ostatnio sprawdzaliśmy na stacji Orlen), a taka Toyota Mirai mieści około 5 kilogramów, czyli cena pełnego zbiornika to około 350 zł.
Dramat codziennego użytkowania
Ricky Yap z West Sacramento kupił swojego Mirai z 2016 roku w 2020 roku za 16 tysięcy dolarów. Samochód był wyposażony w kartę paliwową o tej samej wartości. Początkowo tankowanie było „nieco uciążliwe i mylące, ale nie tak złe”, jak wspomina.
Potem wszystko się zepsuło. Zamknięcie stacji Shell spowodowało długie kolejki przy jedynej pozostałej stacji w Sacramento. Tankowanie zaczęło trwać nawet cztery godziny. Yap w końcu przestał używać samochodu, anulował ubezpieczenie i zarejestrował pojazd jako niesprawny.
„Używałem go bardzo rzadko tylko dlatego, że nie lubię stresu. Nie chcę płacić za ubezpieczenie samochodu, którego nie mogę używać codziennie” – tłumaczy.
Załamanie wartości odsprzedaży
Pozew zarzuca Toyocie i jej partnerom wprowadzenie w błąd konsumentów co do żywotności ekosystemu wodorowego. Wielu właścicieli kierowało się motywacjami ekologicznymi, zachęconych hojnymi zachętami i reputacją Toyoty.
Wartość odsprzedaży samochodów wodorowych całkowicie się załamała. Parita Shah, asystentka lekarska z Sacramento County, opowiada Sacramento Bee, że dealer zaoferował jej jedynie 2000 dolarów za Mirai, które kupił za 36 tysięcy dolarów. Stacje w pobliżu jej domu zamknęły się zaledwie kilka miesięcy po zakupie.
Protesty i narastająca frustracja
W lipcu 2025 roku sfrustrowani właściciele Mirai zorganizowali demonstrację w Los Angeles. Protestujący trzymali tablice z napisami „Mirai to kłamstwo”, „Toyota popełniła wielki błąd” i „Mirai zostawiło mnie na sucho”.
Jason Ingber, prawnik reprezentujący D’Annę, Yapa i kilku innych właścicieli, mówił podczas wydarzenia: „To marki, na których myśleli, że mogą polegać, wchodzą tam i mówią im 'To najlepsza rzecz!’ a okazuje się, że nie jest”.
Ingber dodaje: „Toyota nadal sprzedaje ten samochód. To nie ma żadnego sensu. Brak paliwa dla kierowców. Samochód nie działa zgodnie z reklamą”.
Ograniczona pomoc koncernów
Toyota przyznała do problemów z tankowaniem i potwierdziła, że ponad rok temu przestała sprzedawać nowe Mirai w rejonie Sacramento. W oświadczeniu dla Sacramento Bee firma zapewnia, że „pracuje z dotkniętyми klientami Mirai, aby znaleźć sposoby pomocy w każdym przypadku indywidualnie”.
Wypożyczalnie samochodów i kredyty serwisowe to jedne z oferowanych rozwiązań, ale powodowie argumentują, że to nie są trwałe rozwiązania. Shah musi wymieniać samochody zastępcze co 25 dni i nadal płaci 326 dolarów miesięcznie za Mirai, którego nie może używać.
Hyundai, którego SUV Nexo również wykorzystuje wodór, oferuje podobne 21-dniowe wypożyczenia. Firma wydała również wezwanie do serwisu dla około 1600 SUV-ów Nexo pod koniec 2024 roku z powodu możliwych wycieków wodoru i potencjalnych pożarów.
Kurczący się rynek
Od 2012 roku w Kalifornii sprzedano nieco poniżej 18 tysięcy pojazdów napędzanych wodorem. Toyota odpowiada za zdecydowaną większość z nich, ale tempo adopcji dramatycznie spadło. Dla porównania, Kalifornia ma obecnie miliony samochodów elektrycznych i hybrydowych na drogach.
Polityki również uległy zauważalnej zmianie. Kalifornia początkowo zobowiązała się do przeznaczania około 20 milionów dolarów rocznie na rozwój infrastruktury wodorowej. Ta kwota spadła do 15 milionów dolarów i nie jest już ograniczona do stacji dla pojazdów lekkich.
Josh Newman, były senator stanowy i obecny właściciel Mirai, obwinia stan: „Mieliśmy mieć 200 stacji działających dla lekkich pojazdów wodorowych do 2025 roku”.
Problem wizerunkowy technologii
Alex Black, Chief Marketing Officer w EpicVIN, komentuje: „Tak, samochody wodorowe mają teraz problem wizerunkowy. Wiele osób po prostu nie ma zaufania do tej technologii, głównie dlatego, że nie widzieli wielu takich aut, nie ma wielu miejsc, gdzie można je zatankować, i słyszeli o wcześniejszych problemach z wycofaniami”.
Black dodaje, że sentyment publiczny odgrywa potężną rolę: „Gdy sentyment publiczny się zmienia, wszystko zatrzymuje się: zmniejszony popyt, zmniejszone inwestycje i mniej stacji jest budowanych. To błędne koło”.
Przyszłość wodoru pod znakiem zapytania
Inwestycja Toyoty w wodór była odważna i dobrze intencjonowana. Technologia oferuje oczywiste zalety, szczególnie w zastosowaniach dalekobieżnych lub komercyjnych, gdzie szybkie tankowanie i długi zasięg są kluczowe. Ale dla mobilności osobistej przyszłość wodoru pozostaje niepewna.
Technologia może jeszcze znaleźć swoje miejsce w transporcie. Ale na razie zaufanie konsumentów do pojazdów wodorowych zostało podkopane, a infrastruktura nadal jest zawodna dla tych, którzy zdecydowali się zostać wczesnymi adopterami technologii.
„Ludzie chcą czegoś, na czym mogą polegać i co jest łatwe. Wodór jeszcze tam nie dotarł” – podsumowuje Black.
Dla właścicieli Mirai, którzy nadal płacą miesięczne raty za samochody, którymi nie mogą jeździć, idea napędzanej wodorem przyszłości jest bardzo trzeźwiąca.
Czy wodór znajdzie swoje miejsce w przyszłości transportu, czy może elektryczne samochody definitywnie wygrają ten wyścig? Jedno jest pewne – wczesni adopci technologii wodorowej zapłacili wysoką cenę za wiarę w obietnice, które się nie spełniły. Historia Mirai może stać się przestrogą dla przyszłych rewolucji technologicznych w motoryzacji.
Co sądzicie o przyszłości wodoru w transporcie? Czy Toyota powinna była poczekać z wprowadzeniem Mirai na rynek? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.
Dołącz do dyskusji