Spis treści
Po blisko dwóch latach zapowiedzi, przesuwania terminów i budowania napięcia, Geely wreszcie mówi: „sprawdzam”. Należąca do chińskiego giganta marka Zeekr oficjalnie otwiera swoje podwoje na najważniejszym rynku motoryzacyjnym w Europie. Niemcy, bo o nich mowa, to dla producentów ze Wschodu najtrudniejszy poligon doświadczalny. Zeekr nie zamierza jednak walczyć tylko stylem, ale wytacza potężne działa w postaci zaskakująco niskich cen startowych, oferty skrojonej pod floty i unikalnego modelu gwarancyjnego, który ma przełamać niemiecki sceptycyzm.
Koniec czekania, czas na dostawy
Pierwotny plan zakładał, że Zeekr pojawi się u naszych zachodnich sąsiadów już na początku 2024 roku. Rzeczywistość zweryfikowała te założenia, fundując marce niemal dwuletnie opóźnienie. W międzyczasie samochody te trafiły do Szwecji, Holandii czy Norwegii, a ostatnio nawet do Rumunii i Bułgarii. Niemcy musiały czekać.
Teraz jednak machina ruszyła pełną parą. Oficjalne zamówienia na modele Zeekr X, 7X oraz flagowego 001 zostały otwarte, a pierwsze dostawy do klientów zaplanowano już na styczeń. To kluczowy moment, bo oznacza przejście z fazy „powerpointowych” obietnic do realnej obecności na drogach. Co ciekawe, mimo opóźnienia, oferta wydaje się być znacznie bardziej dopracowana i – co najważniejsze – tańsza niż wstępnie spekulowano.
Cennik, który może namieszać
Największym zaskoczeniem jest pozycjonowanie cenowe najmniejszego modelu. Kompaktowy SUV Zeekr X startuje w Niemczech od kwoty 37 990 euro (161 000 zł). Dla kontekstu – jeszcze w 2024 roku, gdy uruchamiano wstępne możliwości konfiguracji (bez realnych dostaw), cena ta oscylowała w okolicach 45 tysięcy euro. Obniżka na start o tak znaczną kwotę pokazuje, że Chińczycy doskonale zdają sobie sprawę z wojny cenowej, jaka toczy się obecnie w segmencie kompaktowych elektryków.
Pozostałe modele również wyceniono konkurencyjnie. Średniej wielkości SUV, model Zeekr 7X, to wydatek rzędu 54 990 euro (233 000 zł). Z kolei potężny, mierzący blisko pięć metrów shooting brake – Zeekr 001 – startuje od 59 990 euro (254 000 zł). Biorąc pod uwagę, że mówimy o marce pozycjonującej się w segmencie premium, oferującej osiągi i jakość wykończenia celującą w niemiecką „wielką trójkę”, są to kwoty, które mogą przyprawić menedżerów w Monachium czy Stuttgarcie o ból głowy.
Floty na celowniku
Zeekr nie ukrywa, że nie celuje w klienta indywidualnego, który kupuje auto „oczami” w salonie przy kawie. Strategia marki jest brutalnie pragmatyczna: kluczem do sukcesu w Niemczech są firmy.
Niemiecki rynek jest specyficzny – prawie dwie trzecie wszystkich nowych rejestracji to samochody służbowe. To tam zapadają decyzje o zakupie tysięcy aut, i to tam wciąż rośnie udział modeli bateryjnych, napędzany korzyściami podatkowymi i polityką ESG korporacji. Zeekr w swoim komunikacie pisze wprost: to idealny moment na ofertę skupioną na zasięgu, szybkości ładowania i „ekonomicznej przewidywalności”.
Aby przekonać do siebie korporacyjnych fleet managerów, marka musi zaoferować coś więcej niż ładne nadwozie. Musi zapewnić serwis. I tu dochodzimy do kolejnego filaru strategii.
Serwisowa ofensywa zamiast pustyni
Jednym z największych lęków europejskich klientów przed chińskimi markami jest brak zaplecza. „Kupię auto, a co, jak się zepsuje? Gdzie kupię części?”. Zeekr postanowił rozwiązać ten problem, wiążąc się z potężnym partnerem.
Operacyjną obsługę posprzedażną zapewni GAS Global Automotive Service GmbH. To firma dysponująca siecią około 1700 warsztatów partnerskich. Na start uruchomiono 40 certyfikowanych centrów serwisowych Zeekr, które będą zajmować się naprawami, dystrybucją części oraz jazdami testowymi. Plan jest ambitny: do drugiego kwartału 2026 roku sieć ma liczyć już 100 punktów. To wyraźny sygnał: nie jesteśmy tu na chwilę, mamy zaplecze, możecie nam zaufać.
Dla flot taka gęstość sieci serwisowej jest argumentem koronnym. Samochód firmowy musi zarabiać, a nie stać w oczekiwaniu na technika, który przyleci z Szanghaju.
Chińczyk z europejskim DNA
Geely, właściciel Zeekra, od lat gra tą samą kartą, którą z powodzeniem wykorzystuje przy Volvo. Podkreśla europejskie korzenie inżynieryjne swoich produktów. Modele Zeekra zostały zaprojektowane w studiu w Göteborgu, a ich charakterystyka jezdna nie jest – jak to bywało w chińskich autach – „kanapowa”.
Producent zapewnia, że większe modele (7X i 001) zostały dostrojone specjalnie pod europejskie profile użytkowania. Co to oznacza w praktyce? Układ kierowniczy, tłumienie nierówności oraz reakcja na pedał przyspieszenia mają być dostosowane do długich podróży autostradowych z wysokimi prędkościami. To ukłon w stronę niemieckiego klienta, dla którego stabilność przy 180 km/h jest ważniejsza niż gadżety w systemie multimedialnym (choć te też zostały zaktualizowane o europejską logikę menu).
Wyposażenie standardowe ma być bogate, co jest typowe dla chińskich challengerów. W standardzie modeli 7X i 001 znajdziemy m.in. zawieszenie pneumatyczne, fotele z masażem, pompę ciepła, a także – co niezwykle istotne przy publicznym ładowaniu – ładowarkę pokładową AC o mocy 22 kW. To wciąż rzadkość u europejskiej konkurencji, która często każe dopłacać za 11 kW, a o 22 kW nawet nie słyszała.
Gwarancja 5+5, czyli lojalność się opłaca
Na koniec Zeekr zostawia asa w rękawie w postaci warunków gwarancyjnych. Bateria chroniona jest standardowo przez 8 lat lub 200 000 kilometrów. Ciekawiej robi się przy gwarancji na cały pojazd.
Standardowo klient otrzymuje 5 lat lub 100 000 kilometrów. Jednak producent wprowadził mechanizm „5+5”. Jeśli użytkownik będzie serwisował auto w autoryzowanej sieci, gwarancja może zostać przedłużona do 10 lat lub 200 000 kilometrów. To genialne w swojej prostocie rozwiązanie – z jednej strony buduje zaufanie do trwałości produktu („skoro dają 10 lat, to musi być solidne”), z drugiej wiąże klienta z serwisem (i partnerem GAS) na całą dekadę, zapewniając stały dopływ gotówki z przeglądów.
Co to oznacza dla rynku?
Wejście Zeekra do Niemiec to kolejny etap normalizacji obecności chińskich marek w Europie. Nie jest to już egzotyka ani tania alternatywa. To pełnoprawny atak na segment premium, w którym dotychczas niepodzielnie rządziły Audi, BMW i Mercedes.
Cena poniżej 38 tysięcy euro za model X, przy zachowaniu standardów premium i potężnym wsparciu serwisowym, może odebrać klientów nie tylko Volkswagenowi ID.3, ale też Volvo EX30 (które de facto jest bliźniakiem technologicznym Zeekra). Kluczowe będzie jednak to, jak rynek flotowy zareaguje na nową markę. Konserwatywni niemieccy fleet managerowie niechętnie zmieniają przyzwyczajenia, ale argumenty finansowe mogą okazać się decydujące w dobie cięcia kosztów.
Czy Zeekr zdoła przekonać do siebie Niemców, którzy słyną z patriotyzmu konsumenckiego w motoryzacji? A może to właśnie pragmatyzm cenowy i 10-letnia gwarancja okażą się kluczem do ich portfeli? Dajcie znać w komentarzach, czy zaufalibyście marce, która dopiero buduje swoją sieć serwisową, ale oferuje tak bogate wyposażenie w standardzie.













Dołącz do dyskusji