Spis treści
Wojna na kilowaty wkracza w zupełnie nowy etap. Gdy większość producentów walczy o zasięg, dodając coraz większe baterie, brytyjska firma YASA, należąca do Mercedesa, idzie inną drogą. Właśnie ogłosili, że ich najnowszy prototyp silnika elektrycznego pobił (nieoficjalnie) światowy rekord gęstości mocy.
Zaledwie trzy miesiące temu informowaliśmy o ich poprzednim rekordzie. Teraz tamte liczby wydają się już historią. YASA udowadnia, że silniki elektryczne mogą być niewiarygodnie małe, lekkie i potężne.
Czym jest YASA i dlaczego Mercedes ją kupił
Jeśli nazwa YASA niewiele wam mówi, to czas to nadrobić. Nie jest to nowy startup. To firma z 16-letnim doświadczeniem, która udoskonaliła technologię znaną od XIX wieku – silnik o strumieniu osiowym (axial flux). W 2021 roku cały potencjał firmy dostrzegł Mercedes-Benz i po prostu ją kupił.
Większość dzisiejszych samochodów elektrycznych (EV) korzysta z silników o strumieniu promieniowym (radial flux). YASA stosuje inne podejście. W uproszczeniu, ich silniki są płaskie, mają kształt dysku, a nie cylindra. Taka konstrukcja pozwala na uzyskanie znacznie większego momentu obrotowego i mocy przy radykalnie niższej masie i mniejszych gabarytach.
To nie jest technologia z laboratorium. Silniki YASA od lat napędzają tak ekstremalne hybrydy, jak Koenigsegg Regera czy Ferrari Stradale SF90. Mercedes pokazał je już w koncepcie Vision One Eleven, a także potwierdził, że będą sercem nadchodzącej, w pełni elektrycznej platformy AMG.EA.
Poprzedni rekord przetrwał tylko kwartał
Aby zrozumieć skalę przełomu, spójrzmy na liczby. W lipcu tego roku YASA testowała prototyp silnika o strumieniu osiowym ważący 13,1 kg. Osiągnął on szczytową moc 550 kW (około 738 KM). Dawało to gęstość mocy na poziomie 42 kW na kilogram. Już wtedy był to wynik kosmiczny.
Minęły zaledwie trzy miesiące. Inżynierowie wzięli na warsztat jeszcze lżejszą konstrukcję i umieścili ją na mocniejszej hamowni.
Nowy prototyp waży zaledwie 12,7 kilograma. Podczas testów obciążeniowych osiągnął on krótkotrwałą moc szczytową na poziomie 750 kW, czyli ponad 1000 koni mechanicznych! To przekłada się na nową, nieoficjalną rekordową gęstość mocy wynoszącą 59 kW na kilogram.
To wzrost o 40% w ciągu kilku miesięcy.
Joerg Miska, dyrektor generalny YASA, stawia sprawę jasno. Osiągnięta gęstość mocy jest trzykrotnie wyższa niż w przypadku najlepszych silników o strumieniu promieniowym, jakie są obecnie dostępne na rynku.
To nie jest moc „na papierze”
Wielu producentów chwali się mocą szczytową, która jest dostępna przez ułamek sekundy i służy głównie celom marketingowym. YASA studzi jednak emocje sceptyków i podkreśla, że nie jest to tylko „pusty” wynik.
Tim Woolmer, założyciel i dyrektor ds. technologii YASA, powiedział to wprost: „To nie jest koncept na ekranie – to pracuje teraz na hamowni. Zbudowaliśmy silnik elektryczny o znacznie większej gęstości mocy niż cokolwiek wcześniej, a wszystko to przy użyciu skalowalnych materiałów i procesów”.
Najważniejsza jest jednak inna deklaracja. Firma szacuje, że moc ciągła tego ważącego 13 kg silnika będzie wynosić w regionie 350-400 kW (469-536 KM).
To absolutna zmiana zasad gry. Oznacza to, że jeden, niewielki silnik może dostarczać w sposób ciągły moc, którą dziś dysponują topowe modele elektryczne w rodzaju Tesli Model 3 Performance czy Kii EV6 GT.
Co to oznacza dla przyszłych Mercedesów
Mercedes nie kupił YASA, by chować ich technologię w szufladzie. To przyszłość sportowych modeli z gwiazdą na masce, które będą bazować na platformie AMG.EA pracującej pod napięciem 800V.
Co ten przełom oznacza w praktyce? Wyobraźmy sobie sportowe auto elektryczne wyposażone nie w jeden, ale w dwa takie silniki. Otrzymujemy pojazd o masie napędu niższej niż w aucie spalinowym, dysponujący stałą mocą ponad 700 KM i szczytową sięgającą 1500 kW (ponad 2000 KM).
Niższa masa silników to także niższa masa całego pojazdu. To z kolei przekłada się na lepsze prowadzenie, mniejsze zużycie energii i potencjalnie większy zasięg. Producenci będą mogli stosować mniejsze, lżejsze baterie, nie tracąc na osiągach, co pozwoli wreszcie rozwiązać problem nadwagi współczesnych EV.
Choć obecne rekordy dotyczą prototypów, inżynierowie YASA już prowadzą zaawansowane procesy walidacyjne. Fakt, że firma publicznie mówi o „skalowalnych materiałach i procesach produkcyjnych” sugeruje, że nie jest to odległa przyszłość. To technologia, która lada moment trafi na drogi.
Jesteśmy świadkami cichej rewolucji w projektowaniu napędów. Czy waszym zdaniem technologia silników osiowych, takich jak YASA, to klucz do stworzenia lżejszych, zwinniejszych i bardziej ekscytujących samochodów elektrycznych? Dajcie znać, co o tym myślicie w komentarzach.






Dołącz do dyskusji