Spis treści
Tesla potwierdziła, że rozpoczęcie produkcji swojego nowego, tańszego modelu elektrycznego planowane jest na czerwiec 2025 roku. Dla wielu to duże zaskoczenie, bo jeszcze niedawno krążyły pogłoski o możliwych opóźnieniach. Tymczasem firma Elona Muska próbuje odzyskać tempo i zainteresowanie klientów, które ostatnio mocno przygasło.
Kryzys sprzedażowy i obietnica przełomu
Rok 2024 był dla Tesli trudny. Sprzedaż spadła o 13%, mimo że cały rynek aut elektrycznych w USA wzrósł o ponad 11%. Tego nie da się zignorować. Rynek się rozwija, ale Tesla traci pozycję lidera.
Dlatego właśnie premiera przystępnego cenowo modelu ma być punktem zwrotnym. Według firmy, nowy pojazd ma kosztować poniżej 30 tysięcy dolarów. Nie wiadomo jeszcze, czy ta cena uwzględnia ulgę podatkową, ale i tak byłoby to jedno z najtańszych aut w portfolio Tesli – i jedno z najtańszych EV w USA.
Model Y „odchudzony”, czy coś zupełnie nowego?
Tesla nie zdradziła jeszcze, o jaki konkretnie model chodzi. W grę wchodzi tańsza wersja Modelu Y albo zupełnie nowe auto, być może bazujące na zapowiadanym już wcześniej projekcie Cybercab. Ale wszystko wskazuje na to, że kluczową rolę odegra istniejąca linia produkcyjna.
To właśnie konieczność wykorzystania obecnych fabryk ma wpływać na kształt przyszłego modelu. Nie będzie to więc całkowicie nowa konstrukcja, a raczej uproszczona wersja któregoś z obecnych modeli. Takie podejście pozwala zaoszczędzić czas i koszty. Tesla przygotowała linie montażowe w czasie, gdy modernizowała produkcję Modelu Y – nie musiała więc wstrzymywać działalności na długo.
Wyścig z czasem
Tesla zapewnia, że prace są na finiszu. Lars Moravy, wiceprezes ds. inżynierii pojazdów, przyznał, że firma usuwa obecnie „ostatnie przeszkody” przed rozpoczęciem produkcji. Celem jest dostarczenie klientom pojazdu możliwie szybko, choć sama rampa produkcyjna może być powolna.
Dlaczego? Bo rynek aut elektrycznych się zmienia, a sytuacja polityczna i gospodarcza jest niestabilna. Sama Tesla w swoim raporcie finansowym przyznała, że „zmienna polityka handlowa” może wpływać na popyt. To oznacza, że nawet jeśli auto będzie tanie, to niekoniecznie odniesie sukces.
Czy to wystarczy, by Tesla znów była sexy?
Tesla desperacko potrzebuje sukcesu. Nie tylko finansowego, ale i wizerunkowego. Firma nie może już liczyć na efekt „wow” – dziś konkurencja oferuje tańsze, często bardziej zaawansowane technicznie samochody.
W Chinach dominuje BYD. W Europie coraz silniejsza jest konkurencja z Korei i Niemiec. Na własnym podwórku Tesla ma coraz mniej miejsca, bo rynek dojrzewa i klienci stają się bardziej wymagający.
Model za mniej niż 30 tys. dolarów to próba przyciągnięcia tych, którzy wcześniej na Teslę zwyczajnie nie było stać. Ale sam niższy próg wejścia to dziś za mało. Auto musi być też ładne, praktyczne, nowoczesne, z dobrym software’em i szybkim ładowaniem.
Czy Tesla to dostarczy? Zobaczymy w czerwcu.
Co dalej?
Jeśli Tesla dowiezie auto na czas i rzeczywiście utrzyma deklarowaną cenę, może znów złapać wiatr w żagle. Ale rynek nie śpi. Konkurenci już pracują nad podobnymi modelami, a Chińczycy są gotowi do wejścia na rynki zachodnie z pełną mocą.
Z drugiej strony, jeśli nowy model okaże się zaledwie „wydmuszką” – tańszym, ale znacząco uboższym wariantem Modelu Y – klienci mogą nie kupić tej wizji. I wtedy nawet czerwcowa premiera nie zmieni zbyt wiele.
Jedno jest pewne – Tesla musi przestać obiecywać i zacząć dowozić.
A co Wy o tym sądzicie?
Czy Tesla ma jeszcze szansę odbić się od dna? Czy tani model rzeczywiście może zrewolucjonizować rynek, czy to tylko marketingowe mydlenie oczu? Dajcie znać w komentarzach, jak Waszym zdaniem powinien wyglądać ten nowy samochód i ile jesteście gotowi za niego zapłacić.
Dołącz do dyskusji