Spis treści
To wiadomość, która wstrząsnęła rynkiem motoryzacyjnym w USA i z pewnością odbije się szerokim echem również w Europie. Ford F-150 Lightning, samochód, który miał być dowodem na to, że nawet najwięksi twardziele mogą porzucić benzynę, oficjalnie przechodzi do historii. Producent potwierdził w poniedziałek, że produkcja obecnej generacji została zakończona i nie zostanie wznowiona. Co więcej, projekt jego w pełni elektrycznego następcy trafił do kosza. Zamiast tego Ford stawia na technologię EREV – elektryka ze spalinowym generatorem prądu.
Ofiara rynkowej rzeczywistości
Jeszcze w 2021 roku premiera modelu F-150 Lightning była traktowana jak lądowanie człowieka na Księżycu w świecie elektromobilności. Najlepiej sprzedający się pojazd w Ameryce dostał wtyczkę, a klienci ustawiali się w wirtualnych kolejkach. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Mimo że Lightning był najlepiej sprzedającym się elektrycznym pickupem, liczby te były kroplą w morzu w porównaniu do wersji spalinowych i hybrydowych.
Andrew Frick, prezes Ford Blue, przyznał wprost: prognozy dotyczące adopcji aut elektrycznych były zbyt optymistyczne. Problemem okazała się nie tylko cena (która zamiast obiecywanych 40 tys. dolarów szybko poszybowała w okolice 60-90 tys.), ale przede wszystkim fizyka. Klienci, dla których holowanie ciężkich przyczep to codzienność, szybko zorientowali się, że zasięg elektryka pod obciążeniem drastycznie spada. Do tego doszły zmiany w przepisach, malejące ulgi podatkowe i koszty baterii, które nie spadały tak szybko, jak zakładano.
Ford podjął więc drastyczną decyzję: produkcja obecnego modelu F-150 Lightning została zakończona w grudniu 2025 roku. Fabryki, które miały budować elektryczną przyszłość, zostaną przeprogramowane.
EREV – nowa nadzieja z zasięgiem 1100 km
Śmierć obecnego modelu nie oznacza, że Ford rezygnuje z elektryfikacji pickupów. Firma zmienia jednak strategię o 180 stopni. Następcą Lightninga nie będzie – jak planowano – w pełni elektryczny model z projektu „T3”. Zamiast tego otrzymamy pojazd typu EREV (Extended Range Electric Vehicle).
Czym to się różni od hybrydy plug-in? W EREV koła są napędzane wyłącznie przez silniki elektryczne, co gwarantuje natychmiastowy moment obrotowy i płynność jazdy, którą pokochali kierowcy „elektryków”. Silnik spalinowy na pokładzie nie ma fizycznego połączenia z kołami – pełni rolę wyłącznie wydajnego generatora prądu, który doładowuje baterię w trasie.
Efekt? Ford obiecuje, że nowy Lightning zaoferuje ponad 700 mil (ok. 1120 km) całkowitego zasięgu. To rozwiązanie ma wyeliminować największą bolączkę elektrycznych pickupów – lęk przed brakiem prądu podczas holowania przyczepy przez setki kilometrów. Jak stwierdził Andrew Frick: „Dla wielu właścicieli ciężarówek holowanie ciężkich ładunków na długich dystansach nie podlega negocjacjom”.



Wielki odwót fabryczny
Decyzja o zmianie napędu pociągnęła za sobą trzęsienie ziemi w strukturach produkcyjnych Forda. Kompleks BlueOval City w Tennessee, który miał być perłą w koronie elektromobilności, zmienia nazwę na Tennessee Truck Plant. Zamiast elektryków nowej generacji, będą tam powstawać „przystępne cenowo ciężarówki spalinowe”. To symboliczny koniec pewnej epoki optymizmu.
Równie ciekawe rzeczy dzieją się w fabryce baterii w Kentucky. Zamiast ogniw do samochodów, zakład zajmie się produkcją systemów magazynowania energii, m.in. dla centrów danych obsługujących sztuczną inteligencję. To pokazuje, jak elastycznie (lub desperacko) koncern szuka rentowności w obliczu strat generowanych przez dział EV.
Konkurencja nie śpi
Ruch Forda nie odbywa się w próżni. Koncepcja EREV zyskuje na popularności, zwłaszcza w segmencie dużych aut użytkowych, gdzie czysta elektryfikacja napotyka bariery technologiczne. Głównym rywalem nowego Lightninga będzie nadchodzący Ram 1500 Ramcharger – również EREV, oraz modele marki Scout (należącej do Grupy Volkswagen), która także planuje warianty z range extenderem.
Warto jednak dodać, że Ford nie porzuca całkowicie idei taniego, w pełni elektrycznego auta. W tle wciąż toczą się prace nad tzw. projektem „skunkworks” – małym, budżetowym pickupem na nowej platformie Universal EV Platform. Auto ma kosztować około 30 tys. dolarów (ok. 108 tys. zł) i trafić na rynek w 2027 roku, stając do walki z tanią konkurencją z Chin.
Decyzja Forda to zimny prysznic dla entuzjastów szybkiej elektryfikacji, ale być może jedyny ratunek dla rentowności firmy. Pokazuje, że w starciu z fizyką i portfelem klienta, ideologia musi ustąpić miejsca pragmatyzmowi.
Co sądzicie o powrocie silnika spalinowego w roli generatora? Czy zasięg ponad 1000 km przekonałby Was do takiego „pół-elektryka”, czy to krok wstecz w walce o czyste powietrze? Dajcie znać w komentarzach!











Dołącz do dyskusji