Spis treści
Honda wreszcie to zrobiła. Po latach oczekiwań, prototypów i zapowiedzi, japoński gigant oficjalnie wkroczył do świata większych motocykli elektrycznych. Poznajcie model WN7 – maszynę, która ma być pierwszym krokiem w stronę elektryfikacji całej gamy jednośladów producenta. To ważny moment dla całej branży. Problem w tym, że cena może skutecznie ostudzić zapał nawet największych entuzjastów.
Co dostajemy za te pieniądze?
Model WN7 został zaprojektowany z myślą o europejskim rynku, a konkretnie o kierowcach poruszających się na co dzień po mieście. To motocykl typu naked, który łączy nowoczesny, nieco futurystyczny design z praktycznymi rozwiązaniami. Sercem maszyny jest synchroniczny silnik z magnesami trwałymi, a napęd na tylne koło przenoszony jest za pomocą tradycyjnego łańcucha. To ukłon w stronę motocyklistów przyzwyczajonych do klasycznej mechaniki.
Przed oczami kierowcy znajduje się kolorowy, 5-calowy wyświetlacz TFT, który można połączyć ze smartfonem dzięki nowej aplikacji Honda RoadSync. Umożliwia to korzystanie z nawigacji czy zarządzanie połączeniami bez odrywania rąk od kierownicy. Bardzo miłym dodatkiem, szczególnie w segmencie naked, jest spory schowek pod siedzeniem o pojemności 20 litrów. Bez problemu zmieści się tam kask lub codzienne zakupy, co czyni WN7 niezwykle praktycznym w miejskiej dżungli.
Jak przystało na nowoczesny pojazd elektryczny, motocykl ma być cichy, ale jednocześnie wyposażony w system emitujący dźwięk, by ostrzegać pieszych. To rozwiązanie znane już z samochodów elektrycznych, które staje się standardem również w jednośladach.
Osiągi i bateria, czyli serce maszyny
Przejdźmy do tego, co najważniejsze w pojeździe elektrycznym. Honda obiecuje, że WN7 na jednym ładowaniu przejedzie ponad 130 kilometrów. To zasięg, który w zupełności wystarczy do codziennych dojazdów do pracy i załatwiania spraw na mieście. Akumulator litowo-jonowy jest zamontowany na stałe.
Proces ładowania wygląda obiecująco. Korzystając ze zwykłego domowego gniazdka, napełnimy baterię do pełna w niecałe trzy godziny. Jednak prawdziwą zaletą jest wsparcie dla szybkich ładowarek CCS2. Dzięki niemu uzupełnienie energii od 20% do 80% zajmuje zaledwie 30 minut. To kluczowa cecha, która eliminuje problem długiego oczekiwania w trasie.
Motocykl będzie dostępny w dwóch wariantach mocy, co pozwoli dotrzeć do szerszej grupy odbiorców. Słabsza wersja o mocy 11 kW będzie dostępna dla posiadaczy prawa jazdy kategorii A1. Mocniejsza, na kategorię A2, zaoferuje 18 kW mocy nominalnej i aż 50 kW mocy szczytowej. Moment obrotowy na poziomie 100 Nm ma konkurować z maszynami spalinowymi o pojemności 1000 cm³, a prędkość maksymalna przekroczy 110 km/h. To parametry, które gwarantują dynamiczną i ekscytującą jazdę.


Największy problem Hondy – cena
Wszystko brzmi doskonale, dopóki nie spojrzymy na cennik. Honda wyceniła model WN7 w Wielkiej Brytanii na 12 999 funtów. Po dzisiejszym kursie daje to astronomiczną kwotę około 63 500 złotych. I tu pojawia się fundamentalne pytanie: kto za to zapłaci?
Mówimy o motocyklu, który swoimi parametrami i przeznaczeniem celuje w segment typowo miejski, dojazdowy. Na rynku istnieje już sporo alternatyw, często od mniej znanych producentów, które oferują podobny zasięg i osiągi za połowę tej ceny. Oczywiście, za Hondą stoi legenda, jakość wykonania i niezawodność, ale czy te wartości są w stanie uzasadnić tak ogromną dopłatę w tym konkretnym segmencie?
To właśnie cena może okazać się gwoździem do trumny tego modelu, zanim na dobre trafi on do salonów. Kierowcy szukający praktycznego, elektrycznego środka transportu do miasta kierują się przede wszystkim rozsądkiem i ekonomią. Wydanie ponad 60 tysięcy złotych na taki pojazd wydaje się po prostu nieracjonalne.
Jaka przyszłość czeka WN7?
Można spekulować, że Honda celowo pozycjonuje swój pierwszy duży motocykl elektryczny jako produkt premium. Produkcja w fabryce we włoskiej Atessie również podnosi koszty. Być może japoński producent liczy na to, że pierwsi klienci to najwięksi fani marki, dla których cena nie gra roli. Możliwe też, że rządowe dopłaty do pojazdów elektrycznych w niektórych krajach Europy nieco złagodzą ten finansowy cios.
Jednak w perspektywie polskiego rynku, bez solidnego wsparcia finansowego, WN7 prawdopodobnie pozostanie jedynie ciekawostką. Trudno sobie wyobrazić, by stał się hitem sprzedaży. Honda być może traktuje ten model jako pokaz siły i technologii, platformę do dalszego rozwoju i budowania świadomości. To sygnał dla rynku: „jesteśmy tu i potrafimy robić świetne elektryki”.
Niezależnie od wszystkiego, wejście tak potężnego gracza na rynek motocykli elektrycznych to świetna wiadomość. To krok, który popchnie całą branżę do przodu, wymusi na konkurencji podniesienie jakości i być może z czasem doprowadzi do obniżenia cen. Honda WN7 to bez wątpienia świetnie zapowiadający się motocykl, ale z ceną, która czyni go propozycją dla bardzo wąskiego grona odbiorców. O jego sukcesie lub porażce ostatecznie zadecyduje rynek.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy Honda przesadziła z ceną, a może jakość i niezawodność marki są warte każdych pieniędzy? Dajcie znać w komentarzach!
Dołącz do dyskusji