Spis treści
Mamy to! Jeśli myśleliście, że wyścig na moce ładowania zatrzymał się na poziomie 350-400 kW, to właśnie dostaliśmy dowód na to, że inżynierowie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Co najbardziej cieszy w tej wiadomości? Fakt, że za tym technologicznym przełomem stoi polska firma. Sieć Ionity uruchomiła właśnie w Norwegii swoją najpotężniejszą stację ładowania, a sercem tego systemu są urządzenia wyprodukowane przez zielonogórską Ekoenergetykę.
To nie tylko kolejna stacja na mapie – to poligon doświadczalny dla rozwiązań, które mają zmienić sposób, w jaki myślimy o „tankowaniu” prądu w trasie.
Polski akcent na dalekiej północy
Nowy park ładowania powstał w miejscowości Elverum. Lokalizacja nie jest przypadkowa – to kluczowy punkt na mapie Norwegii, leżący na trasie Østerdalen, łączącej Oslo z Trondheim. To właśnie tam kierowcy elektryków najczęściej potrzebują szybkiego uzupełnienia energii w długiej podróży.
Do tej pory Ionity kojarzone było głównie z charakterystycznymi, wysokimi słupkami (często produkcji Tritium lub ABB), a ostatnio coraz częściej z urządzeniami włoskiej firmy Alpitronic, które oferowały maksymalnie 400 kW mocy. Teraz jednak poprzeczka idzie w górę. Dzięki zastosowaniu sprzętu od Ekoenergetyki, nowa stacja w Elverum oferuje moc ładowania na poziomie aż 500 kW na jednym złączu. To absolutny rekord w sieci tego operatora.
Współpraca między europejskim gigantem Ionity a polskim producentem nie jest nowością, ale teraz wchodzi na zupełnie nowy poziom. Zaczęło się latem 2023 roku, kiedy Ionity zamówiło pierwsze urządzenia o mocy do 350 kW. Od tamtego czasu Ekoenergetyka dostarczyła już ponad 300 jednostek zasilających (co przekłada się na około 331 punktów ładowania) do krajów takich jak Chorwacja, Słowenia czy Finlandia. Łączna moc tego sprzętu przekracza 116 megawatów. Teraz jednak Polacy dostali szansę, by pokazać coś znacznie bardziej zaawansowanego.
Jak to działa? Magia dzielenia mocy
Najciekawsze jest to, co dzieje się „pod maską” tych urządzeń. W Elverum nie postawiono po prostu potężniejszej ładowarki typu „jeden do jednego”. Zastosowano tu system dynamicznego podziału mocy (shared-power technology), który Ekoenergetyka testowała w warunkach rzeczywistych od kilku miesięcy.
Na czym to polega? Na stacji zainstalowano dwie jednostki zasilające typu DLBS (szafy mocy), które łącznie dysponują pulą 800 kW. Ta gigantyczna moc nie jest przypisana na sztywno do jednego kabla. Zamiast tego, system inteligentnie rozdziela ją pomiędzy sześć punktów ładowania (trzy satelity, każdy z dwoma złączami CCS). Dzieje się to w „paczkach” po 66,7 kW.
W praktyce oznacza to, że jeśli podjedziesz tam sam i Twój samochód na to pozwoli, będziesz mógł ładować się z mocą do 500 kW. To potężny skok wydajnościowy. Oczywiście, w momencie gdy na stację zjadą się inni kierowcy, system automatycznie podzieli dostępne 800 kW pomiędzy wszystkie aktywne auta, starając się zapewnić każdemu optymalną prędkość. Nie jest jeszcze jasne, jaki dokładnie algorytm priorytetyzacji zastosowano przy pełnym obłożeniu, ale sama elastyczność tego rozwiązania to przyszłość infrastruktury.



Konkurencja zostaje w tyle?
Otwarcie stacji w Elverum to także pokaz siły w bardzo konkurencyjnym środowisku. Ten konkretny hub ładowania (rest stop) to prawdziwe zagłębie wtyczek. Oprócz nowych urządzeń Ionity, kierowcy mają tam do dyspozycji:
- 28 Superchargerów Tesli,
- osiem punktów sieci Kople (do 180 kW),
- cztery punkty sieci Recharge (200 kW).
W tym towarzystwie to właśnie Ionity z polskim sprzętem wyrasta na lidera pod względem oferowanej mocy szczytowej. Podczas gdy inni operatorzy oferują solidne standardy, 500 kW działa na wyobraźnię i pozycjonuje stację jako gotową na przyjęcie samochodów przyszłości.
Warto dodać, że oprócz wspomnianych sześciu punktów od Ekoenergetyki, na tej samej stacji Ionity udostępniło też dwa inne punkty o mocy powyżej 400 kW, choć o nich wiadomo na razie niewiele.
Czy nasze auta są na to gotowe?
Tu pojawia się zasadne pytanie: po co nam 500 kW, skoro większość współczesnych elektryków z trudem przyjmuje 150-250 kW? Najpopularniejsze modele, jak Tesla Model Y czy Volkswageny ID, nawet nie zbliżą się do tych wartości. Nawet architektura 800 V w Porsche Taycanie czy Hyundaiu IONIQ 5 pozwala na ładowanie w okolicach 270-320 kW.
Odpowiedź brzmi: przyszłość i ciężki transport. Już teraz na rynku są niszowe hipersamochody (jak Rimac), które potrafią przyjąć taką moc. Ale ważniejsze jest to, że infrastruktura musi wyprzedzać rynek motoryzacyjny. Budowanie stacji „na styk” z dzisiejszymi możliwościami aut to droga donikąd. Stacja w Elverum ma służyć przez lata, a w tym czasie baterie będą ewoluować. Poza tym, tak duża moc może być kluczowa dla elektrycznych samochodów dostawczych i mniejszych ciężarówek, które coraz śmielej wjeżdżają na drogi.
Wyścig zbrojeń trwa
Ionity nie zamierza jednak spocząć na laurach. Już wiosną tego roku firma zapowiadała, że we współpracy z Alpitronic planuje instalację systemów o mocy… megawata. Choć nazwa „Megawatt Charging System” (MCS) zazwyczaj kojarzy się z ładowaniem ciężarówek, w tym przypadku chodzi o systemy dla aut osobowych, gdzie jedna szafa sterująca może obsłużyć do 8 pojazdów jednocześnie, a pojedyncze auto (przy pustej stacji) mogłoby teoretycznie pociągnąć nawet 600 kW.
Na razie jednak to Ekoenergetyka ze swoimi 500 kW w Elverum dzierży palmę pierwszeństwa w realnie działającej infrastrukturze tej sieci. To ogromny sukces polskiej myśli technicznej i dowód na to, że nasze firmy mogą konkurować z największymi graczami na globalnym rynku elektromobilności.
Dla nas, kierowców, najważniejsza jest jednak inna kwestia: niezawodność. Jeśli nowe satelity okażą się mniej awaryjne niż starsze modele (z którymi Ionity miewało problemy w przeszłości), to będzie to zmiana ważniejsza niż kolejne kilowaty mocy.
A Wy jak oceniacie ten wyścig na cyferki? Czy 500 kW to realna potrzeba, czy marketingowa zagrywka, skoro mało które auto to wykorzysta? Czy cieszy Was widok polskiego logo na ładowarkach w Norwegii? Dajcie znać w komentarzach!











Dołącz do dyskusji