Spis treści
Polska ma spory problem z realizacją unijnego rozporządzenia AFIR. Chodzi o rozbudowę infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych wzdłuż sieci TEN-T. Choć oficjalne liczby rosną, tempo jest dalekie od wymaganego. Czas ucieka, a 2025 rok zbliża się szybciej, niż by się mogło wydawać.
AFIR – motor napędowy elektromobilności?
Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2023/1804, czyli tzw. AFIR, to jedno z najważniejszych narzędzi politycznych, które mają pomóc Europie przejść na zeroemisyjny transport. W teorii – silny impuls dla rynku. W praktyce – duże wyzwanie, szczególnie dla takich krajów jak Polska.
Aby mierzyć tempo realizacji celów AFIR, Polskie Stowarzyszenie Nowej Mobilności (PSNM) uruchomiło Licznik AFIR – aktualizowane cyklicznie narzędzie pokazujące, jak wygląda wdrażanie unijnych przepisów w praktyce. I nie wygląda dobrze.
Niby mamy moc, ale…
Jednym z obowiązków wynikających z AFIR jest zapewnienie odpowiedniej mocy stacji ładowania względem liczby zarejestrowanych pojazdów elektrycznych. Na każdy samochód typu BEV przypadać ma 1,3 kW, a na PHEV – 0,8 kW.
Na pierwszy rzut oka Polska spełnia te wymagania. Ale to pozorne zwycięstwo. Nasz park pojazdów elektrycznych jest po prostu jeszcze bardzo mały – około 80 tys. samochodów BEV. Dla porównania: we Francji tylko w trzy miesiące zarejestrowano podobną liczbę nowych „elektryków”.
Nie zbudowaliśmy więc sieci ładowania szybciej niż inni. Po prostu mamy mniej aut, więc i mniej mocy musimy zapewnić. To nie sukces – to efekt startu z bardzo niskiego pułapu.
TEN-T: luka co 60 km
Największe wyzwanie dotyczy infrastruktury wzdłuż tzw. sieci TEN-T – strategicznej sieci transportowej w UE. AFIR wymaga, by co 60 km po każdej stronie drogi istniały strefy ładowania o mocy co najmniej 400 kW, a od 2027 roku – 600 kW.
W Polsce te cele są na razie realizowane tylko w 13% (dla roku 2025) i 6% (dla roku 2027). W porównaniu z końcówką 2024 roku to zaledwie 2 punkty procentowe postępu. A mówimy o drogach, które mają kluczowe znaczenie dla transportu krajowego i międzynarodowego.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku sieci kompleksowej TEN-T – tam poziom realizacji to okrągłe 0%.
Elektryczne ciężarówki bez szans
Jeszcze trudniej mają użytkownicy elektrycznych ciężarówek (eHDV). AFIR nakłada na państwa obowiązek stworzenia stref ładowania o mocy 2800 kW do 2027 roku, a do 2030 roku – aż 3600 kW. I to na co najmniej połowie sieci bazowej TEN-T.
W Polsce – zero takich stref. Funkcjonują tylko trzy lokalizacje z ładowarkami dla ciężarówek, rozmieszczone zbyt rzadko, by spełniały wymagania rozporządzenia. Z perspektywy międzynarodowego transportu drogowego to poważna bariera.
4 miliardy euro na ratunek?
31 marca Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił dwa programy wsparcia mające przyspieszyć rozbudowę infrastruktury wzdłuż sieci TEN-T. Łączny budżet to aż 4 miliardy euro.
Celem jest stworzenie kilkuset nowych punktów ładowania oraz zapewnienie przyłączy wysokiej mocy. Problem w tym, że to inwestycje wieloletnie. Cel na 2025 rok jest już w praktyce nie do osiągnięcia.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Polska może dogonić wymagania na rok 2027, a z większym wysiłkiem – na 2030. Ale to wymaga skoordynowanych działań, przyspieszenia procedur i realnego zaangażowania administracji publicznej.
Punkty są, ale nie tam gdzie trzeba
Nie oznacza to, że na autostradach nie da się naładować samochodu. PSNM podaje, że liczba punktów ładowania wzdłuż TEN-T w Polsce przekroczyła w marcu 930 – to wzrost o 37% rok do roku. To dobry sygnał.
Problem leży jednak w zagęszczeniu infrastruktury, czyli właśnie tym, na co kładzie nacisk AFIR. Rozrzucone ładowarki nie wystarczą, by zapewnić komfort podróżowania czy płynność transportu towarowego. A tego wymaga rynek, zwłaszcza gdy liczba elektryków ma szybko rosnąć.
Co dalej? Realistyczny scenariusz
Rok 2025 jest już niemal stracony. Nawet jeśli przyspieszymy, nadrobienie zaległości w tak krótkim czasie jest nierealne. Wszystko wskazuje na to, że 2027 może być pierwszym realnym testem, czy Polska traktuje AFIR poważnie.
Jeśli wykorzystamy dostępne fundusze i uprościmy procedury przyłączeniowe, mamy szansę na dogonienie liderów Europy Środkowo-Wschodniej. Inaczej zostaniemy w tyle – nie tylko w statystykach, ale też w realnej konkurencyjności gospodarki.
Nie chodzi tylko o samochody osobowe. Transport ciężki, logistyka, handel międzynarodowy – wszystko to opiera się dziś na niezawodnych trasach i sprawnej infrastrukturze. Brak punktów ładowania oznacza realne straty.
Głos należy teraz do Was
Czy Waszym zdaniem Polska jeszcze ma szansę nadrobić zaległości w infrastrukturze ładowania? A może jesteśmy skazani na bycie europejskim outsiderem elektromobilności?
Czekamy na Wasze opinie w komentarzach. Czy uważacie, że 4 mld euro wystarczy, by zmienić sytuację? A może potrzeba czegoś więcej niż tylko pieniędzy?
Dołącz do dyskusji