Spis treści
Samochody elektryczne są piekielnie szybkie, ciche i… dla wielu pasjonatów motoryzacji po prostu nudne. Brak wibracji, jednostajne przyspieszenie przypominające start samolotu i cisza w kabinie to cechy, które dla jednych są zaletą, a dla innych zabijają „ducha” jazdy. Wygląda na to, że Porsche, marka zbudowana na emocjach i wyścigowym dziedzictwie, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Zza oceanu docierają do nas sensacyjne wieści: niemiecki gigant zamierza wprowadzić system symulowania zmiany biegów w swoich elektrykach. Co ciekawe, inspiracją mógł być… Hyundai.
Przeciek prosto z Atlanty
Informacje te nie pochodzą z oficjalnej notki prasowej, a z zakulisowych doniesień, do których dotarł portal The Drive. Według tych rewelacji, podczas zamkniętej konferencji dla dealerów w Atlancie, która odbyła się w listopadzie, menedżerowie Porsche zostali poinstruowani o nadchodzącej rewolucji.
Sprzedawcy mają przygotować się na nadejście „wirtualnej skrzyni biegów”. Rozwiązanie to ma zadebiutować w odświeżonym modelu Porsche Taycan z rocznika modelowego 2027. Harmonogram wydaje się być już ustalony: system ma trafić do aut w drugiej połowie 2026 roku, a zbieranie zamówień rozpocznie się prawdopodobnie w sierpniu tego samego roku.
Choć centrala w Stuttgarcie nabrała wody w usta i odmówiła oficjalnego komentarza, brak stanowczego zaprzeczenia w branży motoryzacyjnej często jest traktowany jako ciche potwierdzenie. Biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi kluczowych inżynierów marki, puzzle zaczynają układać się w całoś.
„Daj mi spokój z tymi elektrykami” – czyli jak Hyundai otworzył oczy Niemcom
To chyba najciekawszy wątek tej historii. Okazuje się, że dumni inżynierowie z Zuffenhausen nie są obojętni na to, co robi konkurencja z Dalekiego Wschodu. Frank Moser, szef działu modeli sportowych 718 i 911, w niedawnym wywiadzie podzielił się anegdotą, która rzuca nowe światło na podejście marki do elektromobilności.
Moser opowiedział o swojej przejażdżce Hyundaiem Ioniq 5 N – koreańskim hot-hatchu, który zasłynął właśnie z genialnego systemu symulowania pracy 8-biegowej, dwusprzęgłowej skrzyni biegów. Towarzyszył mu Andreas Preuninger, legenda Porsche i człowiek odpowiedzialny za najbardziej purystyczne modele GT.
Reakcja Preuningera była początkowo bardzo chłodna. „Zostaw mnie w spokoju, nie chcę mieć nic wspólnego z tymi elektrycznymi rzeczami” – miał powiedzieć, gdy Moser zapraszał go do Hyundaia. Jednak po zajęciu miejsca w fotelu i aktywowaniu trybu symulacji (w Hyundaiu nazywa się to N e-Shift), sceptycyzm zamienił się w uznanie. Panowie byli pod wrażeniem tego, jak wiernie Koreańczykom udało się oddać mechaniczne szarpnięcia, dźwięk i charakterystykę pracy silnika spalinowego w aucie na baterie. To doświadczenie zostało określone przez Mosera jako „otwierające oczy”.
Dla fanów motoryzacji to sygnał, że Porsche nie unosi się dumą, lecz potrafi docenić dobre rozwiązania inżynieryjne konkurencji i – co ważniejsze – wyciągnąć z nich wnioski dla swoich klientów.
Czym właściwie jest wirtualna skrzynia?
Warto wyjaśnić, o co tyle hałasu. W samochodzie elektrycznym, z technicznego punktu widzenia, wielostopniowa skrzynia biegów jest zazwyczaj zbędna (choć Taycan posiada fizyczną, dwubiegową przekładnię przy tylnej osi dla optymalizacji przyspieszenia i zasięgu). Silnik elektryczny oferuje maksymalny moment obrotowy od zera i kręci się do kilkunastu tysięcy obrotów.
„Wirtualna skrzynia biegów” to rozwiązanie czysto programowe. System sztucznie przerywa na ułamek sekundy dostarczanie mocy, wywołując charakterystyczne szarpnięcie, któremu towarzyszy zmiana modulacji dźwięku generowanego przez głośniki. Kierowca ma wrażenie, że silnik „wkręca się na obroty”, a następnie następuje „wbicie” kolejnego przełożenia.
Z punktu widzenia fizyki – to pogarsza osiągi. Auto przyspiesza mniej płynnie. Z punktu widzenia psychologii i frajdy z jazdy – to „game changer”. Pozwala wyczuć prędkość bez patrzenia na licznik, angażuje kierowcę w proces prowadzenia i przywraca element mechanicznej interakcji, którego tak bardzo brakuje w nowoczesnych elektrykach.
Dlaczego aktualizacja nie trafi do obecnych Taycanów?
Właściciele obecnych modeli Porsche Taycan mogą poczuć się rozczarowani. Mimo że funkcja jest realizowana głównie przez oprogramowanie, Porsche nie planuje udostępnienia jej w formie aktualizacji OTA (Over-The-Air) dla starszych roczników.
Powód jest prozaiczny, ale kluczowy: hardware. Aby sterować wirtualnymi biegami, potrzebne są fizyczne łopatki za kierownicą. Obecny Taycan ich nie posiada. W modelach konkurencji (jak wspomniany Hyundai czy Kia), łopatki służą na co dzień do regulacji siły rekuperacji, a po przełączeniu w tryb sportowy zmieniają się w sterowniki skrzyni biegów. Porsche musi więc fizycznie przebudować kierownicę i kolumnę kierowniczą w nowym modelu, aby zaimplementować tę funkcję.
Kwestia wyboru: symulacja czy cisza?
Frank Moser w swoich wypowiedziach podkreślał ważną rzecz: wolność wyboru. System ten nie będzie obligatoryjny. Kierowca w każdej chwili będzie mógł go wyłączyć, by cieszyć się płynnością i ciszą, które są naturalnymi atutami napędu elektrycznego.
To rozsądne podejście. W korku czy podczas spokojnej podróży autostradą nikt nie chce sztucznego hałasu i szarpania. Jednak na krętej, górskiej drodze, możliwość „zrzucenia biegu” przed zakrętem i wykorzystania wirtualnego hamowania silnikiem może diametralnie zmienić odbiór samochodu.
Wcześniej spekulowano, że technologia ta zadebiutuje w elektrycznym następcy modeli 718 Boxster/Cayman. Wygląda jednak na to, że priorytety się zmieniły i to flagowa limuzyna – Taycan – jako pierwsza otrzyma zastrzyk „analogowych” emocji.
Dokąd zmierza motoryzacja?
Ruch Porsche jest dowodem na to, że producenci aut sportowych wciąż szukają tożsamości w erze elektromobilności. Okazuje się, że same osiągi – czas do setki poniżej 3 sekund – to za mało, by utrzymać przy sobie lojalnych klientów wychowanych na ryku silników typu bokser.
Czy to oszustwo? Technicznie tak. Ale czy oglądanie filmu w kinie nie jest oszustwem dla zmysłów? Jeśli iluzja jest doskonała i daje radość, przestaje mieć znaczenie, co dzieje się pod maską. Porsche staje przed trudnym zadaniem: musi sprawić, by ten system nie był tylko gadżetem, ale integralną częścią doświadczenia „Porsche”. Jeśli zrobią to lepiej niż Hyundai (a poprzeczka wisi wysoko), mogą przekonać do siebie nawet największych sceptyków.
Jestem bardzo ciekawy Waszego zdania na ten temat. Czy symulowanie zmiany biegów w elektryku to profanacja i zbędny gadżet, czy może konieczny element, by auto dawało prawdziwą frajdę z jazdy? Dajcie znać w komentarzach!












Dołącz do dyskusji