Spis treści
Stało się. Ikona motoryzacji, synonim niezawodności i symbol niezniszczalnego woła roboczego, wkracza w erę elektromobilności. Toyota oficjalnie zaprezentowała dziewiątą generację modelu Hilux. Po raz pierwszy w swojej długiej historii legendarny pick-up Toyota Hilux będzie dostępny w wersji w pełni elektrycznej (BEV). To ruch, na który czekaliśmy od dawna, ale który jednocześnie budzi mnóstwo pytań.
Toyota, gigant znany ze swojego konserwatywnego i bardzo ostrożnego podejścia do pełnej elektryfikacji, wreszcie ugiął się pod presją rynku. A może po prostu nadszedł właściwy moment w ich długofalowym planie? Koncern od lat promuje wielotorową strategię rozwoju. Japończycy twardo stoją na stanowisku, że nie ma jednego, uniwersalnego rozwiązania dla wszystkich. Dlatego nowy Hilux to prawdziwy kalejdoskop napędów. Obok klasycznych silników Diesla (w Europie także jako 48-woltowa miękka hybryda) i jednostek benzynowych, pojawia się wersja na wodorowe ogniwa paliwowe (FCEV) oraz właśnie ta, która interesuje nas najbardziej – w pełni elektryczna.
To posunięcie stawia Hiluxa w jednym rzędzie z takimi graczami jak Ford F-150 Lightning, Rivian R1T czy Tesla Cybertruck. Tyle że Toyota robi to na własnych warunkach. I właśnie te warunki są najbardziej fascynujące.
Elektryczny Hilux, ale czy dla wszystkich?
Zacznijmy od konkretów. Toyota Hilux BEV to nie jest próba stworzenia lifestyle’owego pick-upa do wożenia dzieci do szkoły i weekendowych wypadów nad jezioro. Przynajmniej na to wskazują jego parametry. Japończycy wyraźnie celują w klienta flotowego, przemysł, rolnictwo i firmy, które potrzebują bezemisyjnego, ale wciąż piekielnie wytrzymałego narzędzia pracy.
Potwierdza to fakt, że Toyota Hilux BEV zachowuje to, co w tym modelu najważniejsze – klasyczną, solidną konstrukcję ramową. To nie jest wydmuszka udająca terenówkę. To wciąż ma być Hilux. Inżynierowie zadbali o to, by pakiet akumulatorów był solidnie chroniony przed uszkodzeniami mechanicznymi czy wodą. Głębokość brodzenia ma być identyczna jak w wersji spalinowej.
Sercem układu jest bateria litowo-jonowa o pojemności 59,2 kWh. Pojemność ta jest żenująca mała, jak na samochód takich gabarytów i przekłada się to oczywiście na zasięg, o którym dowiecie się za chwilę. Napęd trafia na obie osie dzięki dwóm silnikom (e-Axle z przodu i z tyłu), co zapewnia stały napęd 4×4. Łączna moc systemu to 193 KM (144 kW). Przedni silnik generuje 205 Nm, a tylny 268,6 Nm momentu obrotowego. Samochód wyposażono w system Multi-Terrain Select, który elektronicznie zarządza momentem obrotowym i hamulcami, symulując działanie reduktora (L4) w trudnym terenie.
A teraz czas na ten „haczyk”, o którym wspomniałem w tytule. Dane przed homologacją mówią, że Toyota Hilux na jednym ładowaniu przejedzie zaledwie około 240 km według cyklu WLTP. Tak, 240 kilometrów. W czasach, gdy elektryczne SUV-y bez problemu przekraczają 500 km, a amerykańscy rywale w segmencie pick-upów oferują znacznie większe baterie i zasięgi, ta wartość wydaje się rozczarowująco niska.
Równie skromnie wygląda kwestia uciągu. Elektryczna Toyota Hilux pociągnie przyczepę o masie do 1600 kg. Ładowność jest już bardziej akceptowalna i wynosi 715 kg.
Toyota broni tych wartości, twierdząc, że taki zasięg jest wystarczający dla grup docelowych – firm operujących na zamkniętych obszarach (kopalnie, duże zakłady przemysłowe) czy farm, gdzie dzienne przebiegi są niewielkie i przewidywalne, a ładowanie odbywa się w nocy, we własnej bazie. Koncern obiecuje za to „najlepsze w klasie” parametry ładowania (DC do 150 kW), by minimalizować przestoje.




Nowoczesność na solidnym fundamencie
Debiut wersji elektrycznej nie oznacza, że reszta modelu stanęła w miejscu. Dziewiąta generacja Toyota Hilux to spory krok naprzód pod względem stylistyki i technologii.
Z zewnątrz auto zyskało bardziej muskularny i agresywny wygląd, zgodny z koncepcją „Tough and Agile”. Przód z klasycznym napisem TOYOTA i smukłymi reflektorami nawiązuje do nowego Land Cruisera. Wersja elektryczna wyróżnia się aerodynamicznym frontem bez tradycyjnego grilla oraz specjalnymi felgami. Co ważne z użytkowego punktu widzenia, przeprojektowano progi boczne i dodano stopień ułatwiający dostęp do paki. W Europie, zgodnie z preferencjami klientów, Toyota Hilux będzie dostępny wyłącznie z podwójną kabiną.
Prawdziwa rewolucja zaszła we wnętrzu. Jest ono teraz znacznie bardziej komfortowe i cyfrowe, również czerpiąc inspiracje z Land Cruisera. Horyzontalny projekt deski rozdzielczej obejmuje 12,3-calowy ekran zegarów oraz centralny system multimedialny o przekątnej do 12,3 cala. Wygodnie zebrano wszystkie przełączniki napędu i funkcji terenowych w jednym miejscu. Wariant BEV otrzymał nowoczesny selektor biegów shift-by-wire.
Po raz pierwszy w historii modelu Toyota zastosowała elektryczne wspomaganie kierownicy (EPS). Ma to zapewnić lepsze wyczucie drogi, ułatwić manewrowanie i zredukować nieprzyjemne „odbijanie” kierownicy podczas jazdy po wertepach.
Nie zabrakło też nowoczesnych systemów bezpieczeństwa T-MATE, w tym rozszerzonego pakietu Toyota Safety Sense, asystenta bezpiecznego wysiadania (SEA) czy kamery monitorującej zmęczenie kierowcy. Co kluczowe w dzisiejszych czasach, oprogramowanie będzie aktualizowane zdalnie (OTA).
Specyfikacja techniczna – Toyota Hilux BEV (2026)
| Cecha | Wartość (dane wstępne) |
| Typ napędu | W pełni elektryczny (BEV), 2 silniki (AWD) |
| Pojemność akumulatora | 59,2 kWh (litowo-jonowy) |
| Moc maksymalna | 193 KM (144 kW) |
| Moment obrotowy | Przód: 205 Nm / Tył: 268,6 Nm |
| Zasięg (WLTP) | ok. 240 km |
| Ładowność | 715 kg |
| Uciąg przyczepy | 1600 kg |
| Maks. moc ładowania (DC) | 150 kW |
| Konstrukcja | Rama drabinowa |
| Kabina (Europa) | Podwójna (Double Cab) |
Co dalej z legendą? Spojrzenie w przyszłość
Nowa Toyota Hilux w wersjach spalinowych trafi do sprzedaży w Europie już w grudniu. Wariant z miękką hybrydą (MHEV) pojawi się w salonach wiosną przyszłego roku. Na wodorowego Hiluxa FCEV poczekamy aż do 2028 roku. A co z elektrykiem? Dane wskazują, że Hilux BEV wejdzie do produkcji i sprzedaży w 2026 roku.
Mamy więc do czynienia z bardzo ciekawą sytuacją. Toyota pokazuje swoje elektryczne „dziecko” na długo przed premierą rynkową, badając reakcje. Z jednej strony mamy niekwestionowaną potęgę marki Hilux, gwarancję niezawodności i świetne właściwości terenowe. Z drugiej – specyfikację, która na papierze wygląda blado przy konkurencji.
Wydaje się jednak, że Toyota nie zamierza konkurować z Fordem czy Rivianem na cyferki w zasięgu czy uciągu. Japończycy znaleźli sobie niszę: bezemisyjny wół roboczy do ciężkiej pracy na krótkich dystansach. Dla wielu firm, które muszą spełniać coraz ostrzejsze normy emisyjne (np. przy wjeździe na tereny budów w centrach miast) i jednocześnie potrzebują prawdziwej terenówki, taka Toyota Hilux może być strzałem w dziesiątkę. Niskie koszty eksploatacji (TCO) i legendarna trwałość mogą przeważyć nad skromnym zasięgiem.
Wprowadzenie elektrycznego Hiluxa to symboliczny koniec pewnej epoki. Nawet ostatni bastion spalinowej motoryzacji musiał skapitulować przed prądem. Pytanie, czy 240 kilometrów wystarczy, by przekonać do siebie rynek, czy to tylko „wypełniacz” oferty i pojazd zgodności (compliance car), podczas gdy Toyota po cichu rozwija swoją technologię wodorową?
A jakie jest Wasze zdanie? Czy 240 km zasięgu w takim aucie to żart, czy wręcz przeciwnie – rozsądne podejście do realnych potrzeb firm? Dajcie znać w komentarzach, co myślicie o elektrycznej rewolucji Hiluxa.







