Spis treści
Wszyscy chcemy, aby samochody elektryczne miały większy zasięg, ładowały się szybciej i były lżejsze. Obecna technologia akumulatorów litowo-jonowych powoli zbliża się jednak do ściany swoich możliwości. Na horyzoncie od lat majaczy następca: baterie litowo-metalowe (LiM). Oferują one znacznie większą gęstość energii, co jest kluczem do rewolucji. Jest jednak fundamentalny problem – ich produkcja jest skomplikowana, droga i potencjalnie niebezpieczna.
Właśnie dlatego 16 europejskich partnerów połączyło siły w nowym projekcie Unii Europejskiej o nazwie „Stellar”. Z budżetem 7,9 miliona euro, partnerzy mają cztery lata na opracowanie technologii, która pozwoli na masową, bezpieczną i opłacalną produkcję anod z metalicznego litu. To strategiczny ruch, który ma dać Europie przewagę w wyścigu o baterie nowej generacji.
Dlaczego metaliczny lit to rewolucja
W dzisiejszych bateriach litowo-jonowych anoda (biegun ujemny) jest zazwyczaj wykonana z grafitu. To stabilne i sprawdzone rozwiązanie. Baterie litowo-metalowe zastępują grafit cieniutką folią z czystego metalicznego litu. Efekt? Drastyczny wzrost gęstości energii.
Przekładając to na język korzyści: producent mógłby zaoferować ten sam zasięg, co dziś, ale przy użyciu znacznie mniejszego i lżejszego pakietu baterii. To oznacza lżejsze samochody, więcej miejsca w kabinie i potencjalnie niższe koszty. Alternatywnie, przy zachowaniu tej samej wagi baterii co dziś, zasięg pojazdu mógłby wzrosnąć w sposób dotąd niespotykany. To właśnie te baterie określa się mianem generacji 4b, 4c czy nawet 5.
Gdzie leży problem
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego już dziś nie jeździmy na takich bateriach? Odpowiedź jest prosta: metaliczny lit jest ekstremalnie reaktywny.
Jego produkcja w formie stabilnej, ultracienkiej anody jest gigantycznym wyzwaniem inżynieryjnym. Proces musi odbywać się w ściśle kontrolowanych warunkach, aby lit nie zareagował gwałtownie z wilgocią czy powietrzem. Dotychczasowe metody są powolne, drogie i nie gwarantują powtarzalnej jakości, co jest absolutnie kluczowe przy masowej produkcji. Projekt „Stellar” (pełna nazwa to: „Bezpieczna, zrównoważona i wysokowydajna produkcja niezawodnych anod z metalicznego litu”) ma bezpośrednio zaatakować ten problem.
Jak powstanie anoda przyszłości
Sercem projektu będzie pilotażowa linia produkcyjna w zakładach belgijskiej firmy Avesta Holding, która koordynuje całe przedsięwzięcie. To nie będzie jednak typowa produkcja wsadowa, ale supernowoczesna technologia „roll-to-roll” (R2R), czyli „z rolki na rolkę”.
Wyobraźmy to sobie jak druk gazety, ale w skali mikro i w ekstremalnych warunkach.
- Gigantyczna szpula z cieniutką folią miedzianą (pełniącą rolę podkładu) jest rozwijana.
 - Folia wjeżdża do specjalnej komory próżniowej, gdzie panują sterylne warunki.
 - Wewnątrz komory na miedź napylana jest ultracienka warstwa metalicznego litu.
 - Gotowa folia anodowa nawijana jest na drugą rolkę, gotowa do dalszego montażu ogniw.
 
Ta metoda jest znana ze swojej wydajności i idealnie nadaje się do produkcji wielkopowierzchniowych, elastycznych komponentów.
Niemiecka precyzja ma pilnować jakości
Samo nakładanie litu to jedno. Drugą kwestią jest zagwarantowanie, że warstwa ta jest idealna na całej długości. I tu do gry wkraczają niemieccy inżynierowie z Instytutu Fraunhofera (ITWM).
Ich zadaniem jest opracowanie zaawansowanej technologii pomiarów optycznych, która będzie pracować w czasie rzeczywistym, „na żywo” skanując folię przesuwającą się w komorze próżniowej. To kluczowe, bo jakikolwiek defekt mógłby w przyszłości doprowadzić do awarii baterii.
Dr Stefan Duran z Fraunhofer ITWM wyjaśnia, że ich szerokie portfolio technologii pomiarowych pozwala na idealne dopasowanie metod do tych bardzo specyficznych wymagań. Systemy będą monitorować wszystko: grubość warstwy litu, teksturę jej powierzchni, przewodność elektryczną oraz jakość krawędzi i cięcia.
Co to oznacza dla rynku? Analiza sytuacji
Projekt „Stellar” potrwa cztery lata, od czerwca 2025 do końca maja 2029 roku. Cele są ambitne. Pilotażowa linia ma osiągnąć zdolność produkcyjną na poziomie około 60 kilometrów folii anodowej rocznie.
To może nie brzmi jak produkcja masowa na skalę globalną, ale pamiętajmy – to jest linia testowa. Jej celem jest udowodnienie, że proces R2R jest stabilny i opłacalny. Kluczowe jest osiągnięcie precyzyjnej grubości litu w zakresie od 5 do zaledwie 15 mikrometrów. To cieńsze niż ludzki włos.
Jeśli projekt się powiedzie, będzie to gigantyczny krok naprzód.
- Europa zyska technologię. Sukces „Stellar” oznacza, że europejski przemysł będzie posiadał know-how do bezpiecznej i taniej produkcji kluczowego komponentu baterii przyszłości. Zmniejszy to naszą zależność od dostawców z Azji.
 - Skalowalność. Metoda „roll-to-roll” jest z natury stworzona do skalowania. Po udanym pilotażu, kolejne, znacznie większe fabryki będą mogły powstać w oparciu o tę sprawdzoną technologię.
 - Optymalizacja. Projekt zakłada też stworzenie „cyfrowego bliźniaka” (Digital Twin) procesu produkcyjnego. To wirtualny model fabryki, który pozwoli na optymalizację i szybkie reagowanie na ewentualne problemy, zanim jeszcze wystąpią w świecie rzeczywistym.
 - Kompletny ekosystem. Partnerzy nie skupiają się tylko na samej folii. Równolegle pracują nad projektem modułów i całych pakietów baterii opartych o nowe anody. Chodzi o to, by po zakończeniu projektu mieć gotowe rozwiązanie do wdrożenia w przemyśle motoryzacyjnym.
 
Te 7,9 miliona euro to nie jest koszt budowy fabryki, ale inwestycja w opracowanie przepisu na sukces. Stawką jest pozycja Europy w kolejnej dekadzie rewolucji EV. Przez najbliższe cztery lata oczy ekspertów będą zwrócone na Belgię.
A Wy co sądzicie? Czy baterie litowo-metalowe to faktycznie przyszłość, czy może wodór lub baterie ze stałym elektrolitem wyprzedzą tę technologię? Dajcie znać w komentarzach.
 


