Spis treści
Podczas gdy większość producentów samochodów elektrycznych ściga się na wielkie ekrany, zaawansowane oprogramowanie i futurystyczny design, amerykańska firma Slate pod skrzydłami Jeffa Bezosa (tego od Amazona) robi coś zupełnie odwrotnego. Ich pierwszy model to samochód elektryczny za mniej niż 20 tys. dolarów (ok. 75 tys. zł), który przypomina raczej telefon komórkowy z lat 2000 niż nowoczesne smartauto.
Slate oficjalnie zaprezentowało swój pierwszy pojazd – dwudrzwiowego elektrycznego pickupa, który w kilka godzin można zmienić w SUV-a. To podejście „back to basics” może okazać się przełomowe w branży, która cierpi na przerost formy nad treścią. Brak ekranu dotykowego, brak systemu infotainment, brak radia, a nawet… brak elektrycznych szyb. Takie uproszczenie konstrukcji ma jeden główny cel – radykalnie obniżyć cenę pojazdu.
Auto jak Nokia w świecie iPhone’ów
Nowy Slate to coś w rodzaju Nokii 3310 w świecie iPhone’ów na czterech kołach. Zamiast ogromnego ekranu w środku znajdziemy niewielki wyświetlacz wielkości kartki pocztowej, pokazujący tylko podstawowe informacje, jak prędkość czy poziom naładowania baterii.
Nie ma też wbudowanej łączności z internetem. Zamiast tego firma postawiła na prostsze i tańsze rozwiązanie: uchwyt na telefon i dedykowaną aplikację. To właśnie dzięki niej użytkownik może połączyć się z autem, wyszukiwać stacje ładowania, korzystać z nawigacji czy nawet przeprowadzać aktualizacje oprogramowania (OTA).






Aktualizacje przez telefon – sprytne obejście
Jak mówi Christophe Charpentier, szef działu mobilnych doświadczeń w Slate, po co dodawać kosztowną łączność do auta, skoro każdy z nas i tak ma smartfona? Wszystko, co potrzebne, znajduje się dziś w kieszeni kierowcy. To telefon pobierze aktualizację z chmury i przekaże ją pojazdowi przez kabel USB.
Sama instalacja trwa do 45 minut, ale telefon wystarczy podpiąć tylko na pierwszą minutę. Resztę pracy wykona system pokładowy.
Co ważne – aktualizacje nie będą zawierały wodotrysków typu gry, karaoke czy „tryb pierdzenia” jak w Tesli. Skupią się raczej na drobnych poprawkach i usuwaniu błędów.
Modułowość: od pickupa do SUV-a w kilka godzin
Największym zaskoczeniem jest jednak zestaw SUV Kit, który pozwala zamienić niewielkiego pickupa w pięcioosobowego SUV-a. Całość dostarczana jest w formie flat-packu (niczym meble z IKEI), a montaż – według firmy – można wykonać samodzielnie w kilka godzin.
Zestaw zawiera m.in. pałąk z wbudowanymi poduszkami powietrznymi, tylną kanapę i dach. Przegrodę między kabiną a paką trzeba zdemontować, a tylna szyba staje się oknem SUV-a. Slate zamierza uruchomić „Slate University”, platformę z instrukcjami wideo dla majsterkowiczów.
Dla mniej odważnych przewidziano również opcję instalacji w autoryzowanych punktach serwisowych.






Niska cena, prosta konstrukcja, konkretne dane
Podstawowy wariant Slate kosztuje poniżej 20 tys. dolarów (ok. 75 tys. zł) po uwzględnieniu federalnych ulg podatkowych w USA. Oto kluczowe dane techniczne:
- Zasięg: 150 mil (ok. 240 km) lub 240 mil (ok. 386 km) w wersji z większą baterią
- Silnik: 150 kW (201 KM), moment obrotowy: 264 Nm
- Przyspieszenie 0-60 mph (ok. 0-97 km/h): 8 sek.
- Ładowanie DC: 20–80% w mniej niż 30 minut
- Ładowność: 650 kg
- Waga pojazdu: 1633 kg
Wersja SUV, dzięki lepszej aerodynamice, może nawet wydłużyć zasięg pojazdu o kilka procent – mimo dodatkowej wagi.
Co dalej?
Slate twierdzi, że rozpoczęcie dostaw planowane jest na IV kwartał 2026 roku, a pojazdy będą składane w USA. Rezerwacje już ruszyły – wystarczy wpłacić 50 dolarów (ok. 188 zł).
Nie wiemy jeszcze, ile będą kosztować poszczególne akcesoria. To może przesądzić o tym, czy „transformacja” w SUV-a będzie opłacalna, czy tylko efektownym trikiem. Wiemy natomiast, że dodatków ma być ponad 100, w tym m.in. Bluetoothowe głośniki, zestawy do customizacji wnętrza czy panele nadwozia.







Czy Slate zmieni rynek?
Slate nie konkuruje z Teslą, Fordem czy Rivianem w bezpośredni sposób. Nie walczy o klientów luksusowych, lecz o użytkowników szukających prostoty, niezawodności i rozsądnej ceny. To powrót do korzeni motoryzacji, tyle że w wersji elektrycznej.
Czy taki model ma szansę na sukces? Na rynku, gdzie przeciętny elektryczny pickup kosztuje 250–300 tys. zł, prosty i tani Slate może znaleźć wierną grupę odbiorców. Zwłaszcza w czasach rosnących kosztów życia i rosnącej frustracji z powodu przeładowania technologicznego we współczesnych autach.
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach: Czy taki „analogowy” elektryk to przyszłość, czy ślepa uliczka?
Dołącz do dyskusji