Spis treści
W świecie motoryzacji rzadko zdarzają się tak szczere i brutalne wypowiedzi. Håkan Samuelsson, człowiek, który przez dekadę stał za sterami Volvo, powrócił na stanowisko prezesa i od razu rzucił bombę. Jego zdaniem niektóre zachodnie marki motoryzacyjne znikną z rynku z powodu gwałtownej elektryfikacji. To nie jest już ciche przypuszczenie, a głośna przestroga od weterana branży.
Niespodziewany powrót weterana
Håkan Samuelsson to postać doskonale znana w branży. Kierował Volvo w latach 2012-2022, przeprowadzając markę przez głęboką transformację i zakończył swoją kadencję udanym debiutem giełdowym. Po jego odejściu notowania szwedzkiej firmy zaczęły jednak spadać. W obliczu trudności i poszukiwania nowego, stałego lidera, zarząd postanowił sięgnąć po sprawdzone rozwiązanie. Samuelsson przyjął dwuletni kontrakt, by ponownie objąć stery i uspokoić sytuację.
Jego powrót nie jest jednak tylko technicznym wypełnieniem luki. To sygnał, że Volvo potrzebuje silnego przywództwa w jednym z najtrudniejszych momentów w historii motoryzacji. A Samuelsson, jak pokazał w niedawnym wywiadzie dla agencji Bloomberg, nie zamierza owijać w bawełnę.
Nie ma odwrotu od elektryfikacji
Wbrew głosom niektórych producentów, którzy ostatnio zdają się hamować swoje elektryczne ambicje, Samuelsson jest jednoznaczny. Volvo pozostaje w pełni zaangażowane w transformację. Co więcej, jego zdaniem cała branża nie ma już innej drogi.
„Branża będzie elektryczna – nie ma odwrotu” – stwierdził. „W niektórych regionach może to potrwać nieco dłużej, ale kierunek jest jasny. W ciągu około 10 lat samochody będą w pełni elektryczne i tańsze w produkcji”.
To właśnie ta ostatnia część jego wypowiedzi jest kluczowa. Obniżenie kosztów produkcji aut elektrycznych otworzy rynek na zupełnie nową konkurencję. I tu zaczyna się prawdziwy problem dla tradycyjnych graczy. Samuelsson uważa, że rewolucja EV przyniesie falę restrukturyzacji i upadłości. „Niektóre firmy dostosują się do nowych warunków i przetrwają. Inne nie”.
Nowi gracze rozdają karty
Kto zatem przejmie schedę po starych gigantach? Odpowiedź jest prosta i dla wielu niepokojąca: Chiny. Samuelsson bez wahania wskazuje, że na nowym, zelektryfikowanym rynku pojawią się zupełnie nowi liderzy.
„Pojawią się nowi dominujący gracze, tak jak Ford, GM, Toyota i Volkswagen w starym świecie” – przewiduje. „W nowym świecie będą to dwa lub trzy bardzo silne chińskie koncerny. To sprawia, że miejsca dla starych marek będzie znacznie mniej”.
Nie trzeba być ekspertem, by zobaczyć, że jego słowa już stają się rzeczywistością. Koncerny takie jak BYD czy Xiaomi pokazują niewiarygodne tempo rozwoju i skalę produkcji, która jest poza zasięgiem wielu europejskich czy amerykańskich firm. Wywierają ogromną presję cenową i technologiczną, której spora część zachodniej konkurencji może po prostu nie wytrzymać.
Geely, czyli szansa i zagrożenie
Paradoksalnie, Volvo samo jest w centrum tej układanki. Marka od lat należy do chińskiego giganta Geely. Samuelsson postrzega to jako ogromną zaletę, która daje Szwedom dostęp do nowoczesnych technologii i finansowania, niezbędnych do przetrwania transformacji. To połączenie sił ma zapewnić Volvo miejsce w gronie zwycięzców.
Jednak ten sam związek z Chinami jest dla firmy źródłem problemów. Na rynku amerykańskim pojawiają się głosy grożące Volvo zakazem sprzedaży właśnie z powodu chińskiego właściciela. To pokazuje, jak skomplikowana stała się globalna mapa motoryzacyjna, gdzie powiązania kapitałowe mogą być zarówno siłą, jak i politycznym obciążeniem.
Kto jest na liście do odstrzału?
Håkan Samuelsson nie wskazał palcem, które konkretnie marki jego zdaniem upadną. Analizując jednak rynek, można pokusić się o pewne typy. Największe kłopoty będą miały te koncerny, które najdłużej zwlekały z transformacją, obciążone są starymi strukturami i kosztami związanymi z produkcją aut spalinowych.
Rewolucja EV to nie tylko zmiana napędu. To zmiana modelu biznesowego, łańcuchów dostaw i sposobu myślenia. Startupy takie jak Tesla czy Rivian od początku działały w nowym paradygmacie, dzięki czemu są znacznie bardziej zwinne. Kiedy do tej dynamiki dodamy chińską machinę produkcyjną, tworzy się mieszanka wybuchowa dla firm, które mentalnie i organizacyjnie tkwią w XX wieku.
Przetrwają ci, którzy potrafią szybko adaptować się do zmian, mają odważną wizję i nie boją się podejmować radykalnych decyzji. Słowa Samuelssona to zimny prysznic dla całej branży. Czas na spokojną ewolucję dawno się skończył. Teraz trwa walka o przetrwanie.
Jesteśmy niezwykle ciekawi Waszych opinii. Które marki, waszym zdaniem, nie przetrwają tej rewolucji? Kto ma największe szanse na sukces, a kto jest pierwszy w kolejce do zamknięcia fabryk? Dyskusja w komentarzach jest wasza.
Dołącz do dyskusji