Spis treści
Europa doczekała się pierwszego publicznego wdrożenia systemu Full Self-Driving (FSD Supervised) Tesli w formie usługi transportowej. Nie stało się to jednak w nowoczesnym centrum Berlina czy Paryża, ale na krętych, wąskich drogach niemieckiej prowincji. Władze regionu Eifelkreis Bitburg-Prüm postanowiły sprawdzić, czy sztuczna inteligencja poradzi sobie z wykluczeniem komunikacyjnym tam, gdzie tradycyjne autobusy nie docierają.
Technologia w służbie lokalnej społeczności
Projekt uruchomiono w rejonie, który na co dzień boryka się z typowymi problemami obszarów wiejskich: rzadką zabudową, brakiem regularnych połączeń i starzejącym się społeczeństwem. Tesla udostępniła swoje pojazdy wyposażone w nadzorowany tryb Full Self-Driving (FSD Supervised), które mają pełnić funkcję lokalnego „Bürgerbusa” – autobusu obywatelskiego. To rozwiązanie celuje w grupę osób starszych i niezmotoryzowanych, dla których wizyta u lekarza czy wyprawa po zakupy stanowiła dotychczas logistyczne wyzwanie.
Współpraca amerykańskiego giganta z niemieckim samorządem to precedens na skalę kontynentu. Do tej pory systemy autonomiczne w Europie kojarzyły się głównie z zamkniętymi strefami testowymi lub powolnymi busikami poruszającymi się po wyznaczonych trasach. Tutaj mamy do czynienia z seryjnym samochodem osobowym, który włącza się do normalnego ruchu na trudnych, technicznych odcinkach dróg lokalnych.
Test na wąskich drogach
Lokalni urzędnicy nie kryli zaskoczenia sprawnością systemu. Burmistrz Arzfeld, Johannes Kuhl, oraz starosta Andreas Kruppert osobiście przetestowali usługę, zanim ta trafiła do szerszego użytku. Ich obawy dotyczyły specyfiki terenu – wiejskie drogi w Eifelkreis są często wąskie, kręte i pozbawione wyraźnego oznakowania poziomego, co stanowi koszmar dla typowych systemów utrzymania pasa ruchu.
FSD poradziło sobie w tych warunkach nadzwyczaj dobrze. Burmistrz Kuhl stwierdził wprost, że komputer prowadzi auto jak bardzo doświadczony kierowca. System płynnie pokonywał zakręty i dostosowywał prędkość do warunków, nie wykazując nerwowych reakcji. Andreas Kruppert przyznał, że choć dla wielu mieszkańców autonomiczna jazda brzmi jak science fiction, w praktyce technologia ta udowadnia swoją przydatność tu i teraz. Samochód poruszał się pewnie, co ostatecznie przekonało decydentów do dania zielonego światła dla szerszego pilotażu.
Nowy wymiar polityki transportowej
Wsparcie dla projektu płynie z samej góry landu Nadrenia-Palatynat. Minister gospodarki i transportu, Daniela Schmitt, określiła to przedsięwzięcie mianem innowacji na skalę europejską. Jej zdaniem wykorzystanie autonomii w transporcie publicznym to jedyna realna szansa na zapewnienie elastycznej mobilności na wsiach. Tradycyjny transport zbiorowy jest w takich miejscach po prostu nieopłacalny – puste autobusy generują koszty i emisję, nie oferując mieszkańcom dogodnych godzin odjazdu.
Usługa Tesli działa w modelu „on-demand”, czyli na żądanie. Mieszkaniec zamawia przejazd wtedy, kiedy go potrzebuje. To diametralna zmiana w komforcie życia. Dla osób starszych, które ze względu na wiek lub stan zdrowia musiały zrezygnować z prowadzenia własnego auta, taki „szoferski” serwis oznacza odzyskanie niezależności. Mogą dotrzeć do przychodni czy sklepu bez konieczności angażowania rodziny lub sąsiadów.
Dlaczego to przełom dla Tesli w Europie?
Uruchomienie takiej usługi w Niemczech ma drugie dno. Nasi zachodni sąsiedzi słyną z restrykcyjnego podejścia do przepisów drogowych i homologacyjnych. Fakt, że Tesla uzyskała zgodę na wykorzystanie FSD (nawet w trybie nadzorowanym, gdzie kierowca siedzi za kółkiem i jest gotowy do przejęcia kontroli) w usłudze publicznej, wysyła silny sygnał do rynku.
Europejska legislacja UNECE dotychczas mocno dławiła potencjał systemów asystujących, narzucając limity przeciążeń na zakrętach czy wymuszając potwierdzanie manewrów przez kierowcę. Sukces w Eifelkreis może stać się argumentem w negocjacjach nad poluzowaniem tych regulacji. Skoro system radzi sobie na nieprzewidywalnych wiejskich drogach, argumenty o jego rzekomym niebezpieczeństwie w ruchu miejskim tracą na sile.
Wyzwania technologiczne na prowincji
Jazda autonomiczna w gęstym ruchu miejskim to wyzwanie polegające na interakcji z innymi uczestnikami ruchu. Jazda na wsi to walka z geometrią drogi i przyrodą. Systemy wizyjne muszą tu interpretować pobocza zarośnięte trawą, brak pasów, nagłe zwężenia czy obecność dzikich zwierząt. To, co dla człowieka jest intuicyjne, dla algorytmu bywa zagadką.
Dlatego właśnie ten pilotaż jest tak interesujący z technicznego punktu widzenia. Tesla zbiera tu dane z zupełnie innego środowiska niż kalifornijskie autostrady. Jeśli FSD „nauczy się” niemieckiej wsi, poradzi sobie prawdopodobnie na większości lokalnych dróg w Europie, w tym także w Polsce, gdzie infrastruktura powiatowa wygląda bardzo podobnie.
Czy to koniec wykluczenia komunikacyjnego?
Projekt w Nadrenii-Palatynacie pokazuje kierunek, w którym może podążać transport publiczny przyszłości. Zamiast utrzymywać nierentowne linie autobusowe kursujące dwa razy dziennie, gminy mogą inwestować we flotę małych, autonomicznych pojazdów elektrycznych. Obniżenie kosztów operacyjnych (docelowo brak kierowcy) sprawi, że transport publiczny dotrze pod strzechy – dosłownie.
Na razie usługa jest nadzorowana, co oznacza, że w aucie wciąż znajduje się człowiek. To etap przejściowy, konieczny do zbudowania zaufania społecznego i zebrania danych. Jednak entuzjastyczne przyjęcie przez lokalnych włodarzy sugeruje, że bariera psychologiczna pęka szybciej niż ta technologiczna. Mieszkańcy chcą po prostu dojechać do celu, a jeśli wiezie ich robot, który robi to płynnie i bezpiecznie – nie mają z tym problemu.
Jak zapatrujecie się na taką formę transportu w polskich gminach? Czy wsiedlibyście do taksówki sterowanej przez FSD na wąskiej drodze między polami, czy wolicie jednak ludzką rękę na kierownicy? Dajcie znać w komentarzach.









Dołącz do dyskusji