Spis treści
Rynek pojazdów elektrycznych przeżywa lekką zadyszkę. Po latach euforycznego wzrostu, klienci stali się bardziej ostrożni, a stary demon powrócił ze zdwojoną siłą. Mowa oczywiście o lęku przed zasięgiem (range anxiety). W odpowiedzi na to, branża motoryzacyjna znalazła, jak się wydaje, idealny kompromis: EREV.
To technologia, która ma pogodzić ogień z wodą – zapewnić bezemisyjną jazdę na co dzień i bezstresowe podróże w długich trasach. W ten kierunek idą giganci jak Ram czy Grupa Volkswagena (przez markę Scout). Ale jest jeden gracz, który mówi twarde „nie”.
RJ Scaringe, założyciel i dyrektor generalny Riviana, właśnie brutalnie zgasił wszelkie nadzieje na to, że jego firma dołączy do tego trendu. Rivian nie stworzy pojazdu elektrycznego o rozszerzonym zasięgu (EREV). Decyzja jest ostateczna i nie podlega dyskusji.
Elektryk z własnym agregatem
Zanim przejdziemy do analizy tej zaskakującej deklaracji, wyjaśnijmy, czym w ogóle jest EREV (Extended-Range Electric Vehicle). To nie jest zwykła hybryda plug-in (PHEV). W EREV koła napędzane są zawsze i wyłącznie silnikiem elektrycznym. To fundamentalna różnica.
Pojazd taki posiada mniejszą baterię niż typowy „czysty” elektryk (BEV), ale ma też na pokładzie mały silnik spalinowy. Jego jedynym zadaniem nie jest napędzanie kół, ale działanie jako pokładowy generator prądu. Gdy bateria się wyczerpie, uruchamia się silnik spalinowy i zaczyna ją doładowywać, pozwalając na dalszą jazdę.
To rozwiązanie genialne w swojej prostocie. Na co dzień jeździmy jak pełnym elektrykiem, ładując auto w domu. W trasie nie martwimy się o dostępność ładowarek – rolę „agregatu” pełni silnik spalinowy. Pamiętamy to rozwiązanie z takich aut jak Chevrolet Volt czy BMW i3 REx. Dziś, gdy rynek szuka złotego środka, ta technologia wraca do łask.
Dlaczego rynek pokochał EREV
Deklaracja Scaringe’a jest tak ważna, ponieważ pada w momencie, gdy reszta branży rzuca się na EREV jak na deskę ratunku. Powody są dwa.
Po pierwsze, technologia ta doskonale sprawdza się w Chinach, wyznaczając nowe trendy. Po drugie, jest postrzegana jako lekarstwo na spowolnienie sprzedaży EV w Ameryce.
To idealne rozwiązanie dla dużych SUV-ów i pickupów – czyli dokładnie takich aut, jakie produkuje Rivian. Aby zapewnić sensowny zasięg w ciężkim pickupie, producenci muszą montować gigantyczne, ekstremalnie drogie i ciężkie baterie. EREV pozwala ten problem obejść: montuje się mniejszą baterię (tańszą) i dodaje mały generator spalinowy dla świętego spokoju.
Jak silny jest to trend? Wystarczy spojrzeć na konkurencję:
- Ram (Stellantis) posunął się tak daleko, że anulował swój długo wyczekiwany projekt w pełni elektrycznego pickupa. Zamiast tego wprowadzi model Ram 1500 REV, który będzie właśnie pojazdem typu EREV.
- Scout Motors (Grupa VW), czyli nowa marka wskrzeszona przez Volkswagena, ogłosiła, że aż 80% klientów, którzy złożyli rezerwacje na ich pojazdy (pickup Terra i SUV Traveler), jest zainteresowanych właśnie opcją EREV.
- Jeep (również Stellantis) w przyszłym roku wprowadzi model Grand Wagoneer w wersji EREV.
- Plany wdrożenia tej technologii ma również Hyundai.
Rivian mówi „nie”. Czysta wizja ponad wszystko
W tym kontekście deklaracja RJ Scaringe’a, wygłoszona podczas wtorkowej telekonferencji wynikowej, brzmi jak wyzwanie rzucone całemu rynkowi.
„Nie planujemy oferować EREV ani, w efekcie, hybrydy szeregowej, co wiązałoby się z umieszczeniem silnika spalinowego w pojeździe” – stwierdził kategorycznie Scaringe. „Nie ma tego w naszej mapie drogowej ani nie jest to coś, co w ogóle rozważamy”.
To jest twarde stanowisko. Podczas gdy konkurenci pragmatycznie dostosowują się do lęków klientów, Rivian odmawia pójścia na kompromis. Dlaczego? Odpowiedź leży w długoterminowej wizji firmy.
Scaringe przyznał, że rozumie rolę takich rozwiązań w okresie przejściowym i że „częścią podróży ku elektryfikacji jest dawanie klientom wyboru”. Ale zaraz potem dodał, że Rivian skupia się na celu ostatecznym, a nie na etapach pośrednich.
„Wierzymy, że wszystko będzie elektryczne, wszystko będzie definiowane przez oprogramowanie i wszystko będzie miało bardzo wysoki poziom zdolności autonomicznych” – podsumował CEO Riviana. „Jesteśmy bardzo skoncentrowani na dalszym przewodzeniu w elektryfikacji”.
Kto ma rację w tej grze
Mamy więc na rynku wyraźne pęknięcie i dwie różne filozofie.
Filozofia „pragmatyczna” (Ram, Scout, Jeep): Klienci się boją? Dajmy im to, czego chcą. EREV to idealny „pomost”, który pozwala klientom wejść do świata EV bez żadnych wyrzeczeń. Mogą jeździć na prądzie do pracy, a w weekend holować łódź przez pół kraju bez planowania postojów na ładowanie. To bezpieczny biznesowo ruch, który maksymalizuje sprzedaż tu i teraz.
Filozofia „purystyczna” (Rivian): EREV to kompromis. To wciąż montowanie silnika spalinowego, oleju, układu wydechowego. To dodatkowa złożoność, koszty serwisowe i częściowe uzależnienie od paliw kopalnych. Rivian stawia wszystko na jedną kartę: że przyszłość należy do „czystych” elektryków.
Decyzja Scaringe’a to gigantyczne ryzyko, ale też niezwykle odważne zdefiniowanie tożsamości marki. Rivian nie chce być firmą „przejściową”. Chce być Apple’em elektromobilności – oferować produkt bezkompromisowy, wizjonerski, nawet jeśli na początku będzie on przeznaczony dla bardziej świadomej i gotowej na wyzwania grupy klientów.
Rivian zakłada, że technologia baterii i infrastruktura ładowania rozwiną się tak szybko, że EREV stanie się przestarzałe, zanim na dobre zadomowi się na rynku. To jest ich wielki zakład.
Jeśli się mylą, stracą ogromną część rynku na rzecz Rama i Scouta, którzy odbiorą im klientów bojących się zasięgu. Jeśli jednak mają rację, za kilka lat, gdy ładowarki będą na każdym rogu, a baterie tanie jak barszcz, to oni będą postrzegani jako wizjonerzy, którzy nie dali się zwieść chwilowej modzie na „półśrodki”.
To, co teraz obserwujemy, to fundamentalny spór o przyszłość motoryzacji.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy Rivian popełnia strategiczny błąd, ignorując realne obawy klientów i trend EREV, który podbija rynek? A może to odważna i słuszna wizja, by nie inwestować w technologię, która i tak jest tylko przejściowa? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
