Spis treści
Wydaje się to nieprawdopodobne, ale w ogarniętej wojną Ukrainie rynek samochodów elektrycznych przeżywa prawdziwy rozkwit. To obecnie jeden z najszybciej rozwijających się rynków elektromobilności w Europie. Same dane za wrzesień 2025 roku pokazują obraz, który może zaskoczyć. W tym jednym miesiącu zarejestrowano (po raz pierwszy, jako nowe lub importowane używane) około 8 500 samochodów w pełni elektrycznych.
To wynik, którego nie powstydziłyby się znacznie bogatsze i stabilniejsze kraje. Jest tu jednak pewien haczyk, a właściwie potężny zwrot akcji. Ten boom nie jest napędzany przez oficjalnych dealerów i nowe modele z europejskiej dystrybucji. Motorem napędowym stała się ogromna skala szarego importu, głównie z Chin.
Efekt? Najpopularniejszym nowym autem w kraju jest model, o którym większość Europejczyków nawet nie słyszała. To Volkswagen ID. UNYX, czyli chińska wersja Cupry Tavascan.
Rozszyfrowanie ukraińskich statystyk
Zrozumienie ukraińskiego rynku motoryzacyjnego wymaga chwili uwagi. Dane są skomplikowane i pochodzą z różnych źródeł, które inaczej kategoryzują pojazdy. Kluczowe jest rozróżnienie na „nowe rejestracje” (auta fabrycznie nowe) oraz „importowane samochody używane”. Ta druga kategoria odgrywa w Ukrainie kluczową rolę i to ona winduje statystyki pojazdów elektrycznych.
Zacznijmy od podstaw. Według ukraińskiego stowarzyszenia UkrAutoprom, we wrześniu 2025 roku sprzedano łącznie około 6 800 nowych samochodów wszystkich typów napędowych. To o 20% więcej niż rok wcześniej. Z tej puli aż 2 261 pojazdów (czyli roughly jedna trzecia!) stanowiły fabrycznie nowe auta elektryczne. Już sam ten wynik pokazuje, jak mocno Ukraińcy postawili na elektromobilność.
To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej.
Prawdziwy król jest tylko jeden. Import
Analitycy z ukraińskiego Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego (IAMR) rzucają na sprawę jeszcze ciekawsze światło. Potwierdzają oni liczbę nowych elektryków na podobnym poziomie (2 088 sztuk), ale wskazują, że to tylko „przystawka”.
Głównym daniem, które napędza rynek, są wspomniane importowane samochody używane. We wrześniu do Ukrainy sprowadzono i zarejestrowano aż 6 473 takie pojazdy. To prawie trzy razy więcej niż fabrycznie nowych elektryków i niemal tyle samo, ile sprzedało się wszystkich nowych aut (spalinowych, hybrydowych i elektrycznych) łącznie.
Eksperci podejrzewają, że większość tych „używanych” aut pochodzi bezpośrednio z Chin. Mogą to być na przykład pojazdy z jednodniową rejestracją w Chinach, co formalnie czyni je używanymi i ułatwia eksport w ramach szarej strefy.
Kiedy zsumujemy wszystkie transakcje na rynku EV (nowe, importowane używane oraz 3 552 auta używane, które zmieniły właściciela wewnątrz kraju), otrzymamy imponującą liczbę 12 113. Niektóre media błędnie podały ją jako liczbę nowych rejestracji, co nie jest prawdą.
Chińskie marki na czele
Skoro import z Chin dominuje, nikogo nie powinna dziwić struktura sprzedaży. To, co w Europie jest dopiero nowością, w Ukrainie staje się normą.
Według danych, chiński gigant BYD jest najpopularniejszą marką nowych samochodów w ogóle (licząc wszystkie napędy!). We wrześniu zarejestrowano 989 aut tej marki, co oznacza astronomiczny wzrost o 438% rok do roku. BYD wyprzedził tym samym wieloletnich liderów, Toyotę i Volkswagena. W pierwszej dziesiątce znalazła się też inna chińska marka premium EV, Zeekr.
Fenomen Volkswagena ID. UNYX
Najciekawszy jest jednak lider wśród modeli. Najchętniej rejestrowanym (w kategorii „nowych”) samochodem we wrześniu, niezależnie od napędu, był… Volkswagen ID. UNYX. Zarejestrowano aż 432 sztuki tego pojazdu.
Problem polega na tym, że ten samochód nie istnieje w oficjalnej europejskiej ofercie Volkswagena. ID. UNYX to elektryczny SUV-coupe, który w rzeczywistości jest rebrandowaną Cuprą Tavascan z logo VW, przeznaczoną wyłącznie na rynek chiński. Oba modele (Tavascan i ID. UNYX) są produkowane w chińskiej fabryce w Anhui.
Oznacza to, że 432 „nowe” Volkswageny, które trafiły na ukraińskie drogi, to w stu procentach pojazdy z szarego importu. Nie pochodzą z oficjalnej dystrybucji, lecz zostały sprowadzone przez wyspecjalizowanych w tym procederze dealerów.
Infrastruktura podąża za rynkiem
Tak masowy napływ pojazdów z Chin rodzi oczywiste pytanie: jak je ładować? Chińskie samochody korzystają z innego standardu ładowania DC, złącza GB/T, podczas gdy w Europie standardem jest CCS.
Ukraiński rynek udowadnia jednak swoją niesamowitą elastyczność. Po pierwsze, dostępne są adaptery, a część importerów oferuje nawet profesjonalną konwersję portu ładowania na europejski standard.
Co jednak ważniejsze, za rynkiem podąża infrastruktura. Największa sieć stacji paliw w kraju, Okko, już zareagowała. Według dostępnych map, w około 50 lokalizacjach operatorzy stacji ładowania instalują chińskie złącza GB/T obok standardowych CCS i CHAdeMO. To ostateczny dowód na to, że chiński import nie jest chwilową modą, ale trwałym trendem, który na stałe zmienia ukraiński krajobraz elektromobilności.
Co dalej z ukraińską elektromobilnością?
Sytuacja w Ukrainie jest absolutnie wyjątkowa. Z jednej strony mamy ogromny popyt na pojazdy elektryczne, być może wzmocniony przez problemy z dostępnością i cenami paliw kopalnych w czasie wojny. Z drugiej strony, zerwane łańcuchy dostaw i wysokie ceny europejskich modeli otworzyły szeroko drzwi dla szarego importu.
Wszystko wskazuje na to, że ten trend będzie się tylko nasilał. Dopóki oficjalni importerzy nie będą w stanie konkurować cenowo z ofertą sprowadzaną z Chin, ukraiński rynek będzie „wchłaniał” chińską nadprodukcję. Dla europejskich koncernów, takich jak Volkswagen, to paradoksalna sytuacja. Ich logo widnieje na bestsellerze, ale zyski z tej sprzedaży trafiają do chińskich fabryk i lokalnych importerów, omijając europejską centralę.
W dłuższej perspektywie może to rodzić problemy. Serwisowanie, dostępność części czy aktualizacje oprogramowania dla aut nieprzeznaczonych na ten rynek będą wyzwaniem. Na razie jednak pragmatyzm wygrywa, a Ukraina, mimo wojny, staje się nieoczekiwanym poligonem doświadczalnym dla globalnej ekspansji chińskiej motoryzacji.
Co sądzicie o tym niezwykłym trendzie? Czy Ukraińcy, stawiając na szary import, robią dobry interes, zyskując dostęp do tanich i nowoczesnych elektryków? A może to pułapka, która ujawni się problemami z serwisem za kilka lat? Czekamy na wasze opinie w komentarzach.
Dołącz do dyskusji