Spis treści
Mercedes nie zwalnia tempa. Ledwo opadł kurz po prezentacji elektrycznego GLC, a firma ze Stuttgartu już uchyla rąbka tajemnicy na temat jego brata w nadwoziu sedan. Mowa o w pełni elektrycznej Klasie C. Opublikowana grafika zdradza niewiele, ale wystarczająco, by zrozumieć jedno. To będzie zupełnie nowy rozdział w historii tego kultowego modelu.
Nowa platforma, nowe możliwości
Sercem nadchodzącej elektrycznej Klasy C będzie architektura MB.EA. To nowa, dedykowana platforma dla pojazdów elektrycznych, która zadebiutowała we wspomnianym modelu GLC EV. Kluczowym jej elementem jest instalacja o napięciu 800V. Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim znacznie szybsze ładowanie, co jest jednym z najważniejszych argumentów w świecie elektromobilności.
Wiele wskazuje na to, że sedan będzie dzielił z SUV-em ten sam akumulator o pojemności 94 kWh. Jednak to właśnie tutaj zaczynają się dobre wiadomości. Klasa C, jako lżejszy i bardziej opływowy samochód, zaoferuje lepsze osiągi i, co ważniejsze, większy zasięg. To prosta fizyka, której nie da się oszukać. Lepsza aerodynamika i niższa masa bezpośrednio przekładają się na mniejsze zużycie energii.
Zasięg, który robi wrażenie
Już dane dla elektrycznego GLC potrafią zaimponować. Topowa wersja GLC 400 4Matic EQ ma osiągnąć wynik 713 kilometrów w cyklu WLTP. To wartość, która stawia go w czołówce segmentu. Biorąc pod uwagę przewagę sedana, możemy śmiało zakładać, że elektryczna Klasa C bez problemu zbliży się do granicy 800 kilometrów. Niewykluczone, że w najbardziej oszczędnej konfiguracji, z jednym silnikiem i na najmniejszych felgach, uda się ją nawet przekroczyć. Taki wynik byłby potężnym ciosem dla konkurencji i realną alternatywą dla pojazdów spalinowych nawet na najdłuższych trasach.
Oprócz napędu, Klasa C odziedziczy po swoim większym bracie szereg innych zaawansowanych technologii. Mowa tu między innymi o skrętnej tylnej osi (w GLC koła wychylają się o 4,5 stopnia), która drastycznie poprawia zwrotność i stabilność. Na pokładzie znajdzie się też adaptacyjne zawieszenie pneumatyczne oraz gigantyczny, 39,1-calowy ekran, rozciągający się na całą szerokość deski rozdzielczej. Całością zarządzać będzie nowy system operacyjny MB.OS, oparty na sztucznej inteligencji.
Wygląd, który dzieli
Grafika zapowiadająca model pokazuje, że Mercedes odważnie podąża nową ścieżką stylistyczną. Widać wyraźne nawiązania do GLC EV, jak podświetlany grill czy charakterystyczna sygnatura świateł do jazdy dziennej. Jednak elektryczna Klasa C wygląda zupełnie inaczej niż jej spalinowy odpowiednik, model W206, który przez wielu uważany jest za jeden z najładniejszych samochodów w obecnej ofercie marki.
Nowy model wydaje się wyższy, bardziej masywny i mniej smukły. To jasny sygnał, że Mercedes odchodzi od krytykowanego, nieco „mydlanego” designu pierwszych modeli z rodziny EQ. Nowe auta mają wyglądać bardziej tradycyjnie i muskularnie. Mimo wszystko, na pierwszy rzut oka widać, że rewolucja stylistyczna jest głęboka. To może być trudne do przełknięcia dla fanów klasycznej, eleganckiej linii obecnej generacji.
Wojna na szczycie. Mercedes AMG kontra BMW M
Prawdziwa bitwa rozegra się jednak na polu osiągów. Jest niemal pewne, że Mercedes-AMG przygotuje swoje własne, sportowe warianty elektrycznej Klasy C. To bezpośrednia odpowiedź na plany BMW, które szykuje kilka usportowionych odmian nadchodzącego, elektrycznego modelu i3 (nazwa historyczna powróci, by określić elektryczną serię 3).
Mówi się nawet o pełnoprawnych modelach AMG, z poszerzonym nadwoziem i absurdalną mocą. Muszą one rzucić rękawicę nadchodzącemu, elektrycznemu BMW M3. Plotki z Monachium mówią o nawet czterech silnikach elektrycznych i mocy przekraczającej 1000 koni mechanicznych. Jeśli te doniesienia się potwierdzą, możemy być świadkami narodzin nowej generacji hipersedanów, które zdefiniują osiągi na nowo.
Czy doczekamy się kombi?
Mercedes nie podał jeszcze oficjalnej daty premiery, ale debiutu możemy spodziewać się w przyszłym roku. To zbiega się w czasie z planami BMW. Co ciekawe, Bawarczycy zamierzają zaoferować swoje elektryczne i3 również w praktycznym nadwoziu Touring (kombi). To stawia Mercedesa pod presją. Biorąc pod uwagę ogromną popularność Klasy C w wersji T-Modell na rynku europejskim, stworzenie elektrycznego kombi wydaje się logicznym i niemal koniecznym ruchem.
Nadchodzące lata w segmencie D premium zapowiadają się niezwykle interesująco. Mercedes stawia wszystko na jedną kartę, prezentując samochód, który zrywa z dotychczasowym wizerunkiem Klasy C. To odważna, ale i ryzykowna strategia. Czas pokaże, czy klienci pokochają tę nową, w pełni elektryczną wizję.
A co Wy sądzicie o tej rewolucji? Czy Mercedes idzie w dobrym kierunku, porzucając design obecnej, tak lubianej generacji? Czekamy na Wasze opinie w komentarzach.
Dołącz do dyskusji