Spis treści
Mamy z tym do czynienia od lat. Producenci samochodów stali się mistrzami w obiecywaniu funkcji, za które płacimy przy zakupie, a które mamy dostać „kiedyś”. Tygodnie lub miesiące później pojawia się aktualizacja OTA (over-the-air), która w teorii ma uruchomić nową funkcję. W praktyce jednak jej działanie jest często powolne, pełne błędów i dalekie od ideału.
To niestety stało się normą w branży. Koncerny motoryzacyjne, będące gigantami w produkcji sprzętu, okazały się fatalne w tworzeniu oprogramowania.
Jednak nadchodzący Polestar 4 może wreszcie przerwać tę frustrującą passę. Kluczem ma być nie sam samochód, ale jego mózg – czyli system Android Automotive OS, wspierany bezpośrednio przez giganta oprogramowania, firmę Google.
Ten elektryczny crossover o nadwoziu coupe ma być pierwszym pojazdem na świecie, który zaoferuje zupełnie nową funkcję Map Google o nazwie Live Lane Guidance (Aktywne prowadzenie po pasie ruchu). To coś, co może fundamentalnie zmienić sposób, w jaki korzystamy z nawigacji.
Nawigacja, która patrzy oczami kierowcy
Na czym polega rewolucja? Do tej pory Mapy Google opierały się na dwóch filarach: widoku z góry (GPS) oraz łączności z internetem (dane o ruchu i dokładność lokalizacji). Nowy system dodaje trzeci, kluczowy element: fuzję danych GPS z obrazem z kamery i analizą AI.
Jak wyjaśniają przedstawiciele Polestar, funkcja wykorzystuje sztuczną inteligencję wbudowaną w pojazd do analizowania obrazu z jednej z przednich kamer. System w czasie rzeczywistym „czyta” drogę – analizuje oznakowanie poziome (linie) oraz znaki pionowe.
Dzięki temu samochód nie tylko „myśli”, że wie, gdzie jest (na podstawie sygnału z satelity), ale on faktycznie widzi, na którym pasie się znajduje.
Wszystko to ma być prezentowane na 10,2-calowym wyświetlaczu kierowcy, czyli bezpośrednio przed oczami. System wygeneruje wizualizację na żywo, pomagając utrzymać się na właściwym pasie, gdy układ drogowy staje się skomplikowany. Jeśli kierowca zacznie zjeżdżać z trasy wyznaczonej przez nawigację (np. na pas prowadzący do złego zjazdu), system wyśle ostrzeżenie dźwiękowe i wizualne.
Koniec zmor kierowców
Choć może się to wydawać niewielkim dodatkiem, w rzeczywistości rozwiązuje dwa najbardziej irytujące problemy współczesnych nawigacji.
Pierwszym jest utrata dokładności GPS w trudnych warunkach. Każdy, kto jeździł po centrum wielkiego miasta, jak choćby Manhattan, zna ten ból. Wysokie budynki skutecznie blokują sygnał z satelitów, a GPS zaczyna „skakać” po mapie. System Live Lane Guidance jest na to odporny. Nawet jeśli sygnał GPS osłabnie, kamera nadal widzi linie na jezdni i wie, gdzie znajduje się pojazd.
Drugi, jeszcze częstszy problem, to skomplikowane, wielopoziomowe węzły drogowe. To klasyczna sytuacja, gdy nawigacja każe nam skręcić, ale nie jest w stanie określić, czy jesteśmy na wiadukcie, czy na drodze serwisowej biegnącej tuż pod nim. Dla systemu GPS oba te miejsca to ten sam punkt na mapie.
Dzięki połączeniu wizji z kamery, AI i danych GPS, Polestar 4 ma być pierwszym autem, które precyzyjnie rozpozna tak złożone warunki drogowe. Koniec ze stresem na rozjazdach, gdzie obok siebie biegnie kilkanaście pasów, a my mamy sekundy na podjęcie decyzji.
Czy to początek końca Apple CarPlay?
Tu dochodzimy do analizy tego, co ten ruch oznacza dla rynku. Od lat kierowcy wybierają Apple CarPlay (lub Android Auto), ignorując fabryczne systemy nawigacji. Dzieje się tak, ponieważ systemy producentów aut były powolne, nieintuicyjne i miały nieaktualne mapy. CarPlay był prostszy i po prostu działał lepiej.
Teraz Google, poprzez system Android Automotive (który jest systemem operacyjnym auta, a nie tylko nakładką jak Android Auto), wyprowadza kontratak.
Integracja na tak głębokim poziomie to coś, czego Apple CarPlay nie jest w stanie zaoferować. CarPlay nie ma dostępu do przedniej kamery pojazdu i nie może analizować drogi za pomocą pokładowej AI w ten sam sposób. Google tworzy funkcję, która jest realnie lepsza i głębiej zintegrowana z pojazdem niż to, co oferuje telefon.
Sid Odedra, szef działu UI/UX w Polestar, twierdzi, że celem jest „zmniejszenie stresu kierowcy i poprawa bezpieczeństwa poprzez wyeliminowanie obaw o przegapione zjazdy”. Jeśli system zadziała tak, jak jest reklamowany, może to być pierwszy raz od lat, gdy kierowcy dobrowolnie zrezygnują z podłączania telefonu na rzecz nawigacji fabrycznej.
Obietnica, która wciąż czeka na realizację
Musimy jednak ostudzić nieco entuzjazm. Jest jeden istotny haczyk. Dziennikarz, który miał okazję jeździć Polestarem 4 w Austin, przyznał, że funkcja ta nie była jeszcze aktywna w testowanych samochodach.
Na razie jest to więc wciąż tylko „obietnica”. Polestar zapowiada, że funkcja zostanie wprowadzona „w ciągu najbliższych kilku miesięcy” za pośrednictwem… tak, zgadliście, aktualizacji OTA.
Początkowo funkcja będzie dostępna tylko na wybranych autostradach w USA i Szwecji. Dopiero później ma trafić na inne rynki i, być może, do innych modeli.
Mamy więc do czynienia z paradoksem. Google i Polestar chcą rozwiązać problem wadliwych aktualizacji OTA, dostarczając kluczową funkcję właśnie poprzez aktualizację OTA. Czy gigant oprogramowania poradzi sobie z tym lepiej niż producenci samochodów? Przekonamy się niebawem. Jeśli tak, może to być prawdziwy przełom.
Jesteśmy ciekawi, co o tym sądzicie. Czy taka inteligentna, zintegrowana z autem nawigacja przekonałaby Was do porzucenia Apple CarPlay lub Android Auto? A może wolicie sprawdzone rozwiązania z telefonu? Dajcie znać w komentarzach.








