Spis treści
Wygląda na to, że Tesla nie zamierza biernie przyglądać się rosnącej w siłę konkurencji na kluczowym dla siebie rynku chińskim. Właśnie wtedy, gdy wszyscy spodziewali się raczej ruchów w stronę tańszych aut, firma po cichu przygotowała i zapowiedziała premierę zupełnie nowej wersji swojego bestsellera. Poznajcie Teslę Model Y L – samochód, który ma być odpowiedzią na potrzeby dużych rodzin i bezpośrednim ciosem w lokalnych rywali.
Co tak naprawdę kryje się pod literami Y L?
Przez ostatnie miesiące w sieci krążyły plotki o nowym wariancie Modelu Y. Początkowo nie było jasne, czy będzie to po prostu powrót do oferowanej kiedyś, dość ciasnej, 7-osobowej konfiguracji. Prawda okazała się jednak znacznie ciekawsza. Tesla nie poszła na łatwiznę. Model Y L to konstrukcyjnie inny samochód.
Z dokumentów homologacyjnych, które trafiły do chińskiego urzędu, wiemy już, że auto jest fizycznie większe od swojego standardowego odpowiednika. Nadwozie zostało wydłużone o około 18 cm, a rozstaw osi zwiększono o 15 cm. Samochód jest też nieznacznie wyższy, o mniej więcej 2,5 cm. To nie są kosmetyczne zmiany. To modyfikacje, które całkowicie zmieniają proporcje i, co najważniejsze, przestronność wnętrza.
Zamiast upychać dodatkowe siedzenia w standardowym nadwoziu, Tesla stworzyła pojazd, który ma realnie pomieścić więcej osób w komfortowych warunkach. Nowy Model Y zaoferuje sześciomiejscową konfigurację (2+2+2) z dwoma osobnymi, kapitańskimi fotelami w drugim rzędzie. To rozwiązanie znane z większych SUV-ów i minivanów, które gwarantuje wygodę i łatwiejszy dostęp do trzeciego rzędu siedzeń.
Oficjalny materiał wideo, opublikowany przez Teslę na chińskiej platformie społecznościowej Weibo, pokazuje składane oparcia drugiego i trzeciego rzędu, które tworzą płaską podłogę. Widać też wysuwane podłokietniki w drugim rzędzie, co podkreśla, że producent skupił się na komforcie pasażerów.
Dlaczego Tesla robi to właśnie teraz?
Odpowiedź jest prosta i ma dwie litery: NIO. A konkretnie Onvo L90. To nowy, duży SUV elektryczny od jednego z najgroźniejszych rywali Tesli w Chinach. Samochód ten, jeszcze przed oficjalnym startem dostaw, zebrał blisko 60 tysięcy zamówień. To pokazuje, jak ogromny jest w Chinach popyt na przestronne, rodzinne auta elektryczne. Tesla nie mogła zignorować tego segmentu.
Wprowadzenie Model Y L to klasyczny ruch wyprzedzający. Zamiast oddawać pole konkurencji, amerykański producent postanowił zaatakować na jej terenie, oferując produkt skrojony pod gusta lokalnego rynku. To pokazuje, jak elastyczna staje się firma i jak uważnie obserwuje rynkowe trendy. To już nie jest Tesla, która dyktuje warunki, ale Tesla, która musi na nie reagować.
Pojawienie się pierwszych egzemplarzy Modelu Y L na lawetach w Chinach sugeruje, że premiera i rozpoczęcie dostaw to kwestia najbliższych dni lub tygodni. Czas jest tu kluczowy – im szybciej auto trafi do klientów, tym skuteczniej powalczy o portfele osób, które rozważały zakup właśnie Onvo L90.
Czy to przepis na globalny sukces?
Choć Model Y L debiutuje w Chinach, jego potencjał jest znacznie większy. Warto przypomnieć, że oferowany wcześniej wariant 7-osobowy nie cieszył się dużą popularnością. Był ciasny, a ostatni rząd siedzeń nadawał się co najwyżej dla małych dzieci. Nowa, wydłużona wersja to zupełnie inna propozycja.
To może być samochód, na który czekało wiele rodzin w Europie i Ameryce Północnej. Dla wielu osób standardowy Model Y jest na granicy akceptowalności pod względem przestrzeni, zwłaszcza przy trójce dzieci. Większy bagażnik i wygodne sześć miejsc mogłyby okazać się strzałem w dziesiątkę, szczególnie na rynku amerykańskim, gdzie królują duże SUV-y.



Jednocześnie trzeba pamiętać, że nie będzie to tani samochód. Model Y L będzie pozycjonowany wyżej od standardowej wersji, co oznacza, że nie wpłynie znacząco na ogólną wielkość sprzedaży Tesli. Firma wciąż potrzebuje mniejszego, tańszego modelu, aby skutecznie konkurować z zalewem budżetowych aut elektrycznych z Chin. Nowy wariant jest więc raczej uzupełnieniem gamy i obroną w segmencie premium, a nie masowym hitem sprzedaży.
Mimo wszystko, to fascynujący ruch. Pokazuje, że platforma Modelu Y jest na tyle elastyczna, że można ją z powodzeniem wydłużyć, tworząc niemal nowy model. To z pewnością bardziej opłacalne niż projektowanie zupełnie nowego pojazdu od zera.
Czekamy z niecierpliwością na oficjalne informacje dotyczące ewentualnej premiery Modelu Y L na Starym Kontynencie. Jesteśmy przekonani, że taki samochód znalazłby swoje miejsce również na polskich drogach. A co Wy o tym sądzicie? Czy taki powiększony, 6-osobowy Model Y to coś, co Waszym zdaniem ma sens? A może to tylko niepotrzebne rozdrabnianie oferty i Tesla powinna skupić się na mitycznym „Modelu 2”? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
Dołącz do dyskusji