Spis treści
Tesla ponownie udowadnia, że nie tylko buduje samochody elektryczne, ale też kształtuje cały ekosystem elektromobilności. Firma wprowadza nowy model cen ładowania na stajach Supercharger, który może wyznaczyć kierunek dla całej branży. Teraz chodzi o dynamiczne stawki za ładowanie na stacjach Tesli, uzależnione od rzeczywistego obciążenia stacji, a nie tylko prognoz godzin szczytu.
Od stawek za czas do cen za energię
Już od 2016 roku Tesla lobbowała u regulatorów, by w rozliczeniach za ładowanie stosować rozliczenia za kWh, a nie za czas. To logiczne i uczciwe podejście – klient płaci za realnie zużytą energię, a nie za to, jak długo jego auto stoi podłączone do ładowarki. Dziś w wielu krajach jest to już standard, również w Polsce.
Firma nie pobiera też żadnych ukrytych opłat za samo rozpoczęcie sesji ładowania, co zdarza się u konkurencji. Czysto, przejrzyście i prosto – to podejście, które przyciąga użytkowników.
Jak Tesla walczy z „zajmowaniem” ładowarek
Od 2017 roku wprowadzono tzw. idle fees, czyli opłaty za zajmowanie stanowiska po zakończeniu ładowania. To odpowiedź na irytujący problem – ktoś zostawia auto naładowane w całości, blokując dostęp innym. Dzięki tej zmianie dostępność Superchargerów wzrosła. Inni operatorzy wkrótce zaczęli stosować podobne mechanizmy.
W 2019 roku Tesla poszła o krok dalej – w najbardziej obciążonych lokalizacjach automatycznie ogranicza ładowanie do 80% poziomu baterii. To właśnie ostatnie 20% trwa najdłużej i jest najmniej efektywne. Klient oczywiście może to wyłączyć, ale domyślne ustawienie pozwala szybciej zwolnić stanowisko dla kolejnych kierowców.
Ceny zależne od pory dnia? Już nie wystarczą
W 2020 roku pojawiły się różne stawki na stacjach Supercharger w zależności od pory dnia – tańsze ładowanie poza szczytem, droższe w godzinach największego ruchu. To zachęcało do planowania ładowania poza godzinami szczytu i pomagało wyrównać obciążenie infrastruktury. Model okazał się sukcesem i dziś jest powszechny w wielu sieciach szybkiego ładowania.
Jednak rzeczywistość jest bardziej dynamiczna niż jakikolwiek harmonogram. Godziny szczytu nie zawsze oznaczają tłok, a poza szczytem ładowarki też potrafią być zajęte.
Nowy etap: dynamiczne ceny na żywo
Teraz Tesla testuje coś zupełnie nowego. Ceny będą ustalane w czasie rzeczywistym – w zależności od aktualnego obciążenia danej stacji Supercharger. Jeśli ładowarek jest dużo, cena będzie niższa – niezależnie od tego, czy to poranek czy wieczór. Gdy stacja jest zatłoczona, ceny wzrosną, co zachęci część kierowców do wyboru innego momentu lub lokalizacji.
Średnia cena za ładowanie pozostanie bez zmian – chodzi tylko o lepsze dopasowanie cen do realnych warunków. Klient zawsze przed rozpoczęciem sesji zobaczy aktualną cenę, która nie zmieni się w trakcie ładowania. Pierwszy pilotaż obejmie 10 lokalizacji, ale Tesla zapowiada, że jeśli testy się sprawdzą, model będzie rozszerzany.


A co z Polską?
Na naszym rynku podobne rozwiązania już wdrażają Ekoen i eTauron, którzy oferują rozliczenia zależne od pory dnia i produkcji energii z OZE. Kolejni operatorzy również pracują nad dynamicznymi modelami cen. Polska elektromobilność dojrzewa, a rosnąca liczba pojazdów elektrycznych wymusza coraz bardziej efektywne zarządzanie infrastrukturą.
Dlaczego to ważne?
Ładowarki Supercharger od Tesli są już dziś tańsze średnio o 30% w porównaniu do konkurencyjnych sieci szybkiego ładowania w Europie i Ameryce Północnej. Firma dąży do tego, by jazda autem elektrycznym pozostała bardziej opłacalna niż tankowanie auta spalinowego. Dlatego tak istotne są systemy, które pozwolą utrzymać niskie ceny, a jednocześnie zwiększyć dostępność i rotację na stacjach.
Dynamiczne ceny mogą okazać się kluczowym narzędziem do ograniczania kolejek, redukowania frustracji kierowców i poprawy wydajności całej sieci ładowania. Jednocześnie, w dłuższej perspektywie, mogą też obniżyć koszty inwestycyjne – dzięki lepszemu wykorzystaniu istniejącej infrastruktury.
Czy to przyszłość ładowania?
Wszystko wskazuje na to, że tak. Zamiast budować nieskończoną liczbę nowych ładowarek, operatorzy będą optymalizować wykorzystanie już istniejących. Kluczem będzie elastyczne zarządzanie cenami i szybkie reagowanie na zmieniające się warunki.
Jeśli pilotaż Tesli się powiedzie, nie tylko inne firmy pójdą jej śladem – regulatorzy mogą też zacząć wspierać takie modele, widząc w nich rozwiązanie problemów związanych z przeciążeniem sieci i infrastrukturą energetyczną.
A co Wy o tym sądzicie?
Czy dynamiczne ceny ładowania na stacjach Tesla Supercharger to krok w dobrą stronę? Czy może obawiacie się, że skończy się to chaosem i brakiem przewidywalności kosztów? Zostawcie swoją opinię w komentarzach – jesteśmy ciekawi, jak Wy widzicie przyszłość elektromobilności w Polsce.
Dołącz do dyskusji