Spis treści
Marka, którą większość z nas kojarzy głównie ze smartfonów, po raz kolejony udowadnia, że jej motoryzacyjne ambicje sięgają znacznie dalej niż produkcja miejskich aut elektrycznych. Na legendarnym torze Nürburgring Nordschleife, w miejscu, gdzie swoje możliwości sprawdzają najwięksi gracze w branży, pojawił się zamaskowany crossover. To nie był jednak kolejny europejski prototyp. To było Xiaomi, które przywiozło tam swoją najnowszą, ekstremalnie mocną broń – model YU7 w wariancie, który prawdopodobnie otrzyma nazwę GT.
Bestia przyłapana na testach
Zdjęcia szpiegowskie, które obiegły internet, nie pozostawiają złudzeń. Chiński producent nie przyjechał do Niemiec na wycieczkę. Testowany egzemplarz Xiaomi YU7 GT to maszyna stworzona do wykręcania jak najlepszych czasów. Uwagę od razu przykuwają wyraźnie poszerzone nadkola, które ledwo mieszczą potężne, 21-calowe felgi. Pod nimi kryją się ogromne, ceramiczne tarcze hamulcowe z charakterystycznymi, żółtymi zaciskami. To zestaw, którego nie powstydziłyby się supersamochody z najwyższej półki.
Całości dopełnia obniżone zawieszenie, które dosłownie przykleja auto do asfaltu, oraz duży spojler typu „ducktail” na tylnej klapie, poprawiający docisk przy wysokich prędkościach. Na dachu widać również czujnik LiDAR, co potwierdza, że Xiaomi nie rezygnuje z zaawansowanych systemów wspomagania kierowcy nawet w tak hardkorowej wersji. Samochód pokryto charakterystycznym, biało-czerwonym kamuflażem – identycznym, jaki widzieliśmy wcześniej na sportowym sedanie SU7 Ultra. To wyraźny sygnał, że oba pojazdy należą do tej samej, wyczynowej rodziny.



Ponad 1500 koni mechanicznych w rodzinnym SUV-ie
Oczywiście wygląd to nie wszystko. Prawdziwa bomba kryje się pod nadwoziem. Choć oficjalne dane nie zostały jeszcze potwierdzone, wszystko wskazuje na to, że YU7 GT odziedziczy piekielnie mocny układ napędowy po swoim bracie, sedanie SU7 Ultra. A to oznacza parametry, które jeszcze do niedawna wydawały się czystą abstrakcją w samochodzie o nadwoziu typu crossover.
Mówimy tu o systemie składającym się z aż trzech silników elektrycznych. Jeden, o mocy około 286 KM, napędza przednią oś. Z tyłu pracują natomiast dwie jednostki generujące łącznie 570 KM. Moc systemowa? Przygotujcie się. To niewyobrażalne 1138 kW, czyli 1526 koni mechanicznych. Równie imponujący jest maksymalny moment obrotowy, który ma wynosić 1770 Nm. Za dostarczanie energii do tej bestii odpowiadać będzie nowoczesny akumulator Qilin 2.0 od CATL o pojemności 93,7 kWh. Takie liczby sprawiają, że nawet najmocniejsze SUV-y od Porsche czy Lamborghini wyglądają przy propozycji Xiaomi dość… skromnie.


Chiński smok rzuca wyzwanie Europie
Pojawienie się Xiaomi na Nürburgringu to coś więcej niż tylko testy nowego modelu. To jawna deklaracja siły i rzucenie rękawicy europejskim producentom na ich własnym podwórku. Chińczycy nie chcą już tylko konkurować ceną czy wyposażeniem. Oni wchodzą do gry o najwyższą stawkę – o miano króla wydajności. Pokazują, że są w stanie stworzyć pojazd, który nie tylko dorówna, ale potencjalnie przewyższy technologicznie i mocowo produkty marek z dekadami doświadczenia w budowaniu sportowych aut.
Warto przypomnieć, że to nie pierwszy raz, kiedy Xiaomi szokuje branżę. Kilka miesięcy temu sedan SU7 Ultra był widziany na terenie fabryki Ferrari w Maranello. Sugerowano wówczas, że nawet włoska legenda bada chiński pojazd, aby lepiej zrozumieć jego zaawansowaną platformę elektryczną. Teraz, wprowadzając na scenę równie ekstremalnego SUV-a, Xiaomi tylko potęguje to wrażenie. Rozpoczyna się nowa era, w której o prym w segmencie aut o wysokich osiągach walczyć będą nie tylko tradycyjni gracze, ale także technologiczni giganci z Azji.
Czy ten ruch zmusi europejskie marki do przyspieszenia prac nad swoimi elektrycznymi supersamochodami? Czy klienci zaufają marce znanej z telefonów i powierzą jej swoje bezpieczeństwo przy prędkościach przekraczających 300 km/h? Jedno jest pewne – na rynku aut elektrycznych robi się niezwykle ciekawie, a my jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy ponad 1500 koni mechanicznych w rodzinnym SUV-ie to pokaz inżynieryjnego geniuszu, czy może już przerost formy nad treścią? Dajcie znać w komentarzach, co myślicie o tak odważnym kroku Xiaomi.
Dołącz do dyskusji