Spis treści
Tesla właśnie opublikowała wyniki za pierwszy kwartał 2025 roku. Efekt? Rozczarowanie. Spółka nie spełniła oczekiwań analityków, zarówno pod względem przychodów, jak i zysków. Zamiast przewidywanych 21 miliardów dolarów przychodu, Tesla osiągnęła tylko 19,3 miliarda. Zysk na akcję? Zaledwie 0,27 dolara – niżej niż zakładały nawet ostrożne prognozy.
Spadające dostawy i coraz większa presja
Tesla dostarczyła w pierwszym kwartale 336 681 pojazdów, czyli mniej, niż zakładali eksperci z Wall Street. Największy udział w sprzedaży miały klasyczne modele 3 i Y. Spadek sprzedaży odbił się bezpośrednio na wyniku finansowym – Tesla nadal jest rentowna, ale marża operacyjna spadła do zaledwie 2,1%.
Tymczasem koszty operacyjne rosną – głównie przez inwestycje w sztuczną inteligencję i rozwój nowych projektów. To oznacza jedno: Tesla musi działać szybciej i taniej.
Trump, niepewność i świat w kryzysie
W opublikowanym liście do inwestorów Tesla otwarcie przyznaje, że działa w trudnym otoczeniu. Wskazuje na zmiany polityczne w USA i rosnącą niepewność w sektorze energetycznym. W tle przewija się nazwisko Donalda Trumpa, którego powrót na scenę polityczną może mieć wpływ na subsydia, regulacje i klimat dla elektromobilności w Stanach.
Tesla wie, że musi zareagować. Nie czas na rewolucje. Czas na szybką adaptację i rozsądne cięcia.
Czas na tańsze Tesle
I właśnie w tym momencie pojawia się najważniejszy punkt planu Tesli na 2025 rok – uruchomienie produkcji tańszych modeli. Mają być oparte na obecnych konstrukcjach Modelu 3 i Modelu Y, ale z uproszczonym wnętrzem, mniej luksusowym wykończeniem i ograniczoną liczbą dodatków.
Miękkie materiały? Out. Filtry HEPA? Nie tym razem. Skórzane siedzenia? Tylko w droższych wersjach.
Tesla chce w ten sposób utrzymać zainteresowanie klientów, którzy szukają oszczędności, ale nie chcą rezygnować z elektrycznego napędu i marki z logo „T”.
Hybryda nowego i starego
Nowe tanie Tesle mają być budowane na istniejących platformach, ale z wykorzystaniem niektórych elementów nowej generacji. Tesla wybrała model mieszany, zamiast rewolucyjnej zmiany architektury pojazdu. Dzięki temu uniknie kosztownych przestojów, a jednocześnie wprowadzi pewne usprawnienia.
Firma otwarcie przyznaje, że nie osiągnie maksymalnych oszczędności, jakie daje zupełnie nowa platforma, ale zyska elastyczność i szybkość działania. A to dziś kluczowe.
Produkcja ma pójść w górę
Celem Tesli jest wykorzystanie pełnej mocy fabryk – nawet do 3 milionów samochodów rocznie. Dzięki niższym kosztom jednostkowym i zwiększeniu skali produkcji, Tesla liczy na to, że poprawi swoje wyniki finansowe jeszcze przed koniecznością inwestowania w nowe linie produkcyjne.
To strategia w stylu Volkswagena – więcej wariantów na jednej bazie, niż wprowadzanie zupełnie nowego modelu. Tesla robi to, co robił Golf, Jetta, Octavia i Seat Leon. Klienci dostają różne „opakowania”, ale serce pozostaje to samo.
Czy to wystarczy?
Problem w tym, że rynek się zmienia. Konkurencja nie śpi. Chińskie marki rosną w siłę, a Europa zaczyna się budzić z letargu. Tesla ma mocny brand i lojalnych klientów, ale nie może już liczyć tylko na pierwszeństwo.
Jeśli tanie modele nie trafią do produkcji w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy, firma może stracić przewagę kosztową i udział w rynku. Na razie Elon Musk i spółka twierdzą, że są na dobrej drodze – ale terminy są napięte.
Robotaxi? Ale nie teraz
Warto podkreślić, że nowatorska linia produkcyjna „unboxed”, która ma zrewolucjonizować produkcję Tesli (i służyć m.in. Cybercabowi), nie pojawi się wcześniej niż za rok. To oznacza, że cała nadzieja na krótkoterminową poprawę sytuacji leży właśnie w przystępniejszych modelach Model 3 i Y.
Cybercab i robotaksówki mogą być przyszłością, ale teraźniejszość wymaga konkretów i szybkiej reakcji na problemy finansowe. Co ciekawe, ich produkcja powoli postępuje w Teksasie.
Co może się wydarzyć?
Scenariusze są dwa:
- Tesla szybko wdraża nowe modele, podnosi sprzedaż i odzyskuje zaufanie inwestorów. Wyniki z drugiego kwartału pokazują odbicie i firma stabilizuje sytuację.
- Tesla nie nadąża z wdrożeniem, a konkurencja przejmuje rynek przystępnych EV. Kolejne kwartały przynoszą dalsze spadki, a Elon Musk musi szukać nowych sposobów na odzyskanie dynamiki.
Jest też trzecia opcja – Tesla przebudowuje strategię i decyduje się na partnerstwa, by obniżyć koszty i podzielić się ryzykiem.
Pytanie do Was
Czy tania Tesla przekona Was do zakupu elektryka? Czy uproszczona wersja Modelu 3 bez bajerów ma sens? A może wolicie poczekać na Cybercaba i jazdę bez kierowcy?
Dajcie znać w komentarzach, czy Tesla idzie w dobrą stronę. Czy to tylko przejściowy kryzys, czy początek większego problemu?
Dołącz do dyskusji