Spis treści
Chiński gigant motoryzacyjny BYD ponownie trafia na nagłówki mediów branżowych. Tym razem za sprawą pogłosek o testach przełomowych baterii typu solid-state, które miałyby zasilać elektrycznego sedana Seal – konkurenta Tesli Model 3. Według przecieków, testowy model miałby osiągać zasięg nawet 1875 km na jednym ładowaniu. Brzmi spektakularnie? Zdecydowanie. Ale BYD właśnie zdementował te informacje i zaleca cierpliwość.
Plotki kontra rzeczywistość
Cała historia zaczęła się od lokalnych doniesień z Chin, według których BYD miał zamontować solid-state battery w modelu Seal i rozpocząć testy drogowe. Spekulacje rozpaliły wyobraźnię – pojawiły się liczby mówiące o ładowaniu do 80% w zaledwie 12 minut i energii gęstości rzędu 400 Wh/kg, czyli niemal dwukrotnie więcej niż obecne baterie litowo-jonowe.
W teorii przekładałoby się to na zasięg ponad 1800 km według chińskiego cyklu CLTC, co przy bardziej realistycznym przeliczeniu na normy EPA oznacza około 1300 km – nadal znacznie więcej niż jakikolwiek dostępny dziś elektryk.
Ale BYD szybko uciął spekulacje. W oficjalnym oświadczeniu z 23 czerwca firma przekazała, że „nie ma żadnych oficjalnych informacji o pierwszym modelu ani parametrach”, a żadne testy drogowe nie zostały oficjalnie potwierdzone.
Technologia solid-state – święty Graal elektromobilności?
Baterie solid-state to technologia, którą wiele firm nazywa „przyszłością aut elektrycznych”. W odróżnieniu od klasycznych akumulatorów litowo-jonowych (gdzie elektrolit jest cieczą), w ogniwach solid-state elektrolit jest ciałem stałym. To ma oznaczać:
- większą gęstość energii, czyli dłuższy zasięg
- szybsze ładowanie
- niższe ryzyko zapłonu
- dłuższą żywotność baterii
Nie dziwi więc, że poza BYD, nad tą technologią pracują też Volkswagen, Nissan, Mercedes-Benz, Stellantis, CATL i inni. Nissan właśnie potwierdził, że pierwsze modele z bateriami solid-state pojawią się u niego w 2028 roku.
Co planuje BYD?
Choć testy rzeczywiście trwają (BYD bada ogniwa o pojemności 20 Ah i 60 Ah), to seryjna produkcja ma ruszyć dopiero w 2027 roku. W pierwszych dwóch latach – czyli między 2027 a 2029 – produkcja ma być ograniczona, a dopiero w 2030 roku BYD chce wejść w fazę pełnej produkcji masowej.
Firma zapowiada, że do końca dekady koszt baterii solid-state zrówna się z bateriami cieczowymi. To oznacza, że elektryki o rekordowych zasięgach mogą stać się dostępne dla masowego klienta.
Co ciekawe, mimo rozwoju nowej technologii, BYD nie zamierza porzucać tańszych baterii LFP, które zasiliły m.in. najtańszy model Seagull (znany w Europie jako Dolphin Surf), wyceniony na niecałe 10 tys. dolarów (ok. 43 tys. zł).
Seal z baterią solid-state? Nie tak szybko
Obecny BYD Seal kosztuje w Chinach od 175 800 juanów, czyli ok. 89 000 zł. Jest to bardzo konkurencyjna cena, zwłaszcza w segmencie, w którym dominuje Tesla Model 3. Ale choć właśnie ten model był wskazywany jako pierwszy kandydat do testów z nową baterią, firma nie potwierdza żadnych szczegółów.
Możliwe, że BYD trzyma informacje w tajemnicy, by zachować przewagę konkurencyjną. Albo że testy są jeszcze na zbyt wczesnym etapie, by mówić o wynikach, które można przekuć w kampanię marketingową.
Czy 1800 km zasięgu ma sens?
Z jednej strony – brzmi jak przyszłość. Z drugiej – pojawia się pytanie: czy ktoś naprawdę potrzebuje auta z zasięgiem 1800 km, skoro infrastruktura ładowania i tak się rozwija?
Z punktu widzenia przeciętnego kierowcy, który dziennie pokonuje 50–100 km, zasięg rzędu 500–600 km jest już wystarczający. Gdy dołożymy do tego szybkie ładowanie (np. 15 minut do 80%) – problem „range anxiety” znika.
Zatem czy warto inwestować w tak drogie i skomplikowane rozwiązania, które i tak nie wykorzystają swojego potencjału w codziennej jeździe?
Z drugiej strony – solid-state może być kluczem do rewolucji w pojazdach ciężkich, ciężarówkach, autobusach dalekobieżnych czy kamperach. Tam każdy dodatkowy kilometr realnie wpływa na efektywność.
Gra o wysoką stawkę
BYD już teraz prześcignął Teslę pod względem rejestracji w Europie i Wielkiej Brytanii, a z nowymi bateriami może powiększyć przewagę. Firma inwestuje również w ultraszybkie ładowarki, autonomię i własne platformy EV, co może dać jej ogromną przewagę konkurencyjną.
Rynek pojazdów elektrycznych wchodzi w fazę dojrzałości, a nowa technologia baterii może być tym, co przesądzi o liderach dekady 2030+.
Czas na rozmowę
Czy jesteśmy świadkami kolejnej rewolucji technologicznej w motoryzacji? A może to tylko PR-owa bańka napompowana przez producentów, którzy chcą wyprzedzić konkurencję w wyścigu o uwagę mediów?
Czy według Was solid-state rzeczywiście zmieni rynek EV – czy to tylko „buzzword” dekady? Dajcie znać w komentarzach.
Dołącz do dyskusji