Spis treści
Od kilku dni w mediach branżowych krąży informacja, że Toyota rozważa przejęcie chińskiego producenta aut elektrycznych Neta Auto, pogrążonego w głębokim kryzysie finansowym. Choć brzmi to jak sensacyjna zapowiedź japońskiej ofensywy na rynku EV w Chinach, rzeczywistość okazuje się dużo bardziej skomplikowana. I znacznie mniej optymistyczna dla samego Neta Auto.
Neta Auto na krawędzi przepaści
Neta Auto to marka należąca do chińskiej spółki Hozon New Energy Automobile, która jeszcze kilka lat temu była przedstawiana jako jedno z najbardziej obiecujących nazwisk w chińskiej elektromobilności. Dziś jej sytuacja przypomina raczej upadek niż awans. Od połowy 2024 roku firma nie produkuje samochodów, masowo zwalnia pracowników, a desperackie próby pozyskania kapitału kończą się fiaskiem.
Najpoważniejsza nadzieja na ratunek pojawiła się na początku 2025 roku. Główny inwestor, wspierany przez fundusz BRICS, zadeklarował aż 3 miliardy juanów (ponad 1,5 miliarda złotych). Jednak były to pieniądze warunkowe – wymagana była wznowiona produkcja i udział innych inwestorów. Żaden z tych warunków nie został spełniony. Inwestor się wycofał, a plan ratunkowy legł w gruzach.
Zawrotna utrata wartości
Jeszcze w 2023 roku Neta była wyceniana na ponad 42 miliardy juanów (około 22 miliardy złotych). Dziś jej wartość spadła o 80%, do około 6 miliardów juanów (nieco ponad 3 miliardy złotych). To wywołało prawdziwą burzę wśród wcześniejszych inwestorów – w tym państwowych – którzy poczuli się oszukani. Jeden z nich, znany w Chinach miliarder Zhou Hongyi, wycofał swój planowany wkład w wysokości 138 mln dolarów.
Kłopoty nie tylko w Chinach
Do tego dochodzą zobowiązania wobec dostawców sięgające 6 miliardów juanów (około 3,1 mld złotych). Firma zaproponowała zamianę 70% tych długów na udziały, a resztę spłacić w ratach. Ostrzegła też, że bez świeżego kapitału nie będzie w stanie wypłacać pensji i składek ZUS-owych. Tymczasem w Tajlandii może grozić jej dodatkowa kara – firma otrzymała tam państwowe dopłaty, ale nie wywiązuje się z zobowiązań dotyczących lokalnej produkcji.
Toyota zaprzecza. Neta również
W tym kontekście pojawiły się doniesienia, że Toyota mogłaby przejąć Netę – w teorii, by wejść głębiej na chiński rynek EV. W praktyce jednak Toyota zdementowała te pogłoski stanowczo i jednoznacznie. Przedstawiciel koncernu w Chinach, Xu Yiming, powiedział wprost: „Nigdy o tym nie słyszeliśmy i prosimy o niepowielanie tej plotki”.
Także sama Neta Auto potwierdziła, że nie prowadzi żadnych rozmów z Toyotą. Możliwe, że ktoś próbował wypuścić tę informację, by wywołać presję na inwestorach lub rządowych partnerach, ale efekt był odwrotny – informacje o możliwym bankructwie tylko się nasiliły.


Sądowa procedura upadłościowa już ruszyła
Jak wynika z dokumentów sądowych z 13 maja 2025 roku, firma Hozon – właściciel marki – jest już objęta postępowaniem o upadłość. Wniosek złożyła agencja reklamowa z Szanghaju, a sprawą zajmuje się sąd w Jiaxing, w prowincji Zhejiang. To poważny sygnał, że los Nety wisi na włosku, a nieoficjalnie mówi się, że nie ma już realnych szans na odwrócenie losów firmy.
Niewielkie światło w tunelu
Co ciekawe, jeszcze pod koniec marca Neta podpisała porozumienie z 134 dostawcami, przekształcając długi na udziały o wartości 2 miliardów juanów (czyli ponad miliarda złotych). Wśród firm, które zgodziły się na ten krok, były tak znane marki jak CATL i Gotion High-Tech. To jednak kropla w morzu potrzeb.
W styczniu 2025 roku sprzedaż Nety spadła o 98% rok do roku – do zaledwie 110 sprzedanych aut miesięcznie. Nawet jeśli ktoś miałby dziś ochotę inwestować w tę markę, to technologia jest przestarzała, a zaufanie rynku – bliskie zeru.
Co dalej? Czy w ogóle jest plan B?
Obecnie wydaje się, że scenariusz upadłości jest najbardziej prawdopodobny. Być może uda się uratować część majątku i technologii w ramach postępowania restrukturyzacyjnego. Może jakaś lokalna firma lub grupa inwestorów zdecyduje się odkupić część aktywów. Toyota na pewno nie będzie pierwsza w kolejce. Jej strategia rozwoju elektromobilności w Chinach opiera się na dużo bezpieczniejszych rozwiązaniach.
Z punktu widzenia rynku – upadek Nety to sygnał ostrzegawczy. Nawet firmy, które jeszcze kilka lat temu rosły jak na drożdżach, bez solidnego zaplecza finansowego i technologicznego mogą się szybko wykoleić. Dotyczy to nie tylko Chin – to lekcja również dla Europy i Polski, gdzie powstają nowe inicjatywy związane z elektromobilnością.
Czas na Wasz głos
Co myślicie o tej sytuacji? Czy uważacie, że Toyota powinna jednak wejść do gry i przejąć część aktywów Nety, czy lepiej omijać takie „okazje”? Czy upadek Nety to początek końca „chińskiego snu” o dominacji w elektromobilności, czy raczej przypadek jednostkowy?
Podzielcie się opinią w komentarzach oraz na forum – chętnie poznamy Wasze zdanie na temat możliwości przetrwania kolejnych firm na rynku!
Dołącz do dyskusji