Spis treści
Grudzień 2025 roku przynosi słodko-gorzkie wieści dla fanów błękitnego owalu. Z jednej strony Ford wykonuje odważny ruch na najważniejszym rynku świata, wprowadzając do Chin elektrycznego Bronco w cenie, która wydaje się wręcz pomyłką księgową. Z drugiej strony, zza oceanu docierają do nas informacje o definitywnym końcu produkcji Forda F-150 Lightning. To symboliczny moment: amerykański gigant zamyka rozdział elektrycznych pick-upów u siebie, by rzucić wszystkie siły na walkę o chińskiego klienta. Nowy Bronco, produkowany w ramach spółki joint venture JMC-Ford, to jednak zupełnie inne zwierzę niż to, które znamy z europejskich dróg.
Chiński eksperyment za grosze
Ford w Chinach musi walczyć o przetrwanie. Tamtejszy rynek jest brutalny, a konkurencja ze strony BYD czy Great Wall Motor nie bierze jeńców. Odpowiedzią Amerykanów jest nowy, zelektryfikowany model, który właśnie trafił do sprzedaży. Ceny startują od 229 800 juanów. Przy obecnym kursie daje to kwotę około 117 tysięcy złotych.
Za równowartość nieźle wyposażonego auta miejskiego w Polsce, chiński klient otrzymuje ponad 5-metrowego SUV-a o mocy ponad 400 koni mechanicznych. To pokazuje skalę dysproporcji między rynkami. Nawet topowa wersja Long-Beach Edition kosztuje w przeliczeniu około 144 tysięcy złotych. Ford poszedł na całość, oferując ten model w dwóch wariantach napędowych: jako klasycznego elektryka (BEV) oraz hybrydę z range extenderem (EREV), czyli autem elektrycznym z silnikiem spalinowym służącym wyłącznie jako generator prądu.



Specyfikacja techniczna – Ford Bronco (Chiny)
Poniżej zestawienie kluczowych parametrów nowego modelu, który właśnie debiutuje w Państwie Środka:
| Cecha | Wariant EREV (Range Extender) | Wariant BEV (Pełny elektryk) |
| Napęd | 2 silniki elektryczne + generator 1.5L Turbo | 2 silniki elektryczne |
| Moc maksymalna | 310 kW (416 KM) | 332 kW (445 KM) |
| Bateria | 43,7 kWh (LFP od BYD) | 105,4 kWh (LFP) |
| Zasięg (norma CLTC) | 220 km (na prądzie) / 1220 km (łącznie) | 650 km |
| Przyspieszenie 0-100 km/h | 5,8 s | 5,3 s |
| Wymiary (dł./szer./wys.) | 5025 / 1960 / 1825 mm | 5025 / 1960 / 1825 mm |
| Rozstaw osi | 2950 mm | 2950 mm |
| Prześwit | 220 mm | 220 mm |
| Cena startowa (przeliczenie) | ok. 117 000 zł | ok. 132 500 zł |
To nie jest terenówka, którą znacie
Warto wyjaśnić jedną kwestię. Chiński „elektryczny Bronco” to nie jest zelektryfikowana wersja ramowego twardziela, który od kilku lat budzi emocje na bezdrożach. Ford zdecydował się na konstrukcję samonośną. Auto zaprojektowano z myślą o dżungli miejskiej, a nie przeprawach przez błoto po klamki. Stylistycznie model nawiązuje mocno do mniejszego Bronco Sport – mamy tu kanciaste nadwozie, charakterystyczne duże reflektory i pudełkowaty kształt.
Mimo miejskiego charakteru, inżynierowie zadbali o parametry, które pozwolą zjechać z asfaltu bez wstydu. Kąt natarcia wynosi 30 stopni, a zejścia 32 stopnie. To solidne wartości, choć konkurencja w postaci modeli Tank 300 czy Fang Cheng Bao 5 (które są oparte na ramie) oferuje w terenie znacznie więcej. Ford celuje jednak w innego klienta – takiego, który chce wyglądać bojowo, ale oczekuje komfortu limuzyny.








Technologia wylewa się z kabiny
Wnętrze nowego Bronco to demonstracja siły w dziedzinie cyfryzacji. Centrum dowodzenia stanowi 15,6-calowy ekran dotykowy, wspierany przez cyfrowe zegary. Prawdziwym „game changerem” może być jednak ogromny, 70-calowy wyświetlacz przezierny AR-HUD, który wyświetla informacje w rozszerzonej rzeczywistości na przedniej szybie.
System multimedialny napędza procesor Snapdragon 8255, co gwarantuje płynność działania, której często brakuje w europejskich systemach. Ford nie oszczędzał też na systemach wsparcia kierowcy. Na pokładzie znajduje się aż 31 czujników, w tym LiDAR umieszczony na dachu. Całością zarządzają dwa potężne chipy Nvidia Orin X o mocy obliczeniowej 508 TOPS. To sprzęt gotowy na bardzo zaawansowaną jazdę autonomiczną.
Lista wyposażenia dodatkowego brzmi jak spis gadżetów z luksusowej limuzyny. Mamy tu 7,5-litrową lodówkę w konsoli, system audio składający się z 21 głośników oraz fotele, które są nie tylko podgrzewane i wentylowane, ale też elektrycznie sterowane – również w drugim rzędzie. Wersja w pełni elektryczna (BEV) oferuje dodatkowo przedni bagażnik (frunk) o pojemności 160 litrów, co jest wynikiem zawstydzającym wiele konkurencji. Główny bagażnik pomieści blisko 500 litrów.
Dwa sposoby na prąd: EREV i BEV
Ford doskonale odczytał specyfikę chińskiego rynku, oferując wersję EREV. To rozwiązanie idealne dla kraju o ogromnych odległościach między miastami. Silnik spalinowy 1.5 Turbo o mocy 148 KM nie ma fizycznego połączenia z kołami – działa wyłącznie jako elektrownia dla baterii Blade (produkcji BYD). Dzięki temu kierowca zawsze korzysta z momentu obrotowego silników elektrycznych, a łączny zasięg przekracza 1200 kilometrów.
Dla purystów przygotowano wersję czysto elektryczną z potężną baterią ponad 100 kWh. Zasięg 650 km w cyklu CLTC (w realnych warunkach europejskich byłoby to pewnie bliżej 450-500 km) pozwala na swobodne podróżowanie. Co ciekawe, Ford zastosował tu ogniwa LFP (litowo-żelazowo-fosforanowe), które są tańsze i trwalsze, choć cięższe od tradycyjnych litowo-jonowych.
Koniec marzeń o elektrycznym pick-upie
W cieniu premiery Bronco, z USA dotarła do nas smutna wiadomość. Ford F-150 Lightning oficjalnie przechodzi do historii. Model, który miał zrewolucjonizować amerykańską motoryzację i przekonać kowbojów do prądu, okazał się ślepą uliczką. Decyzja o zakończeniu jego żywota pokazuje brutalną weryfikację rynkową.
Zbyt wysokie koszty produkcji, problemy z zasięgiem podczas holowania i spadający popyt w USA zmusiły zarząd do radykalnych cięć. To ironia losu – w momencie, gdy Ford zabija swój flagowy elektryczny projekt w Ameryce, w Chinach wprowadza model, który technologicznie i cenowo deklasuje zachodnią ofertę.
Dlaczego nie w Europie?
Patrząc na specyfikację i cenę chińskiego Bronco, trudno nie poczuć ukłucia zazdrości. Za 120-140 tysięcy złotych otrzymalibyśmy potężnego, bezpiecznego i świetnie wyposażonego SUV-a. Niestety, europejskie cła, podatki i normy homologacyjne sprawiają, że nawet gdyby ten model do nas trafił, jego cena prawdopodobnie zaczynałaby się od „trójki” z przodu.
Nowy Bronco to dowód na to, jak bardzo chiński rynek odjechał reszcie świata. JMC-Ford stworzyło produkt skrojony pod lokalne gusta – duży, cyfrowy i tani. W tym samym czasie w Europie i USA producenci wciąż szukają złotego środka, często oferując auta droższe i gorzej wyposażone.
Decyzja o uśmierceniu F-150 Lightning przy jednoczesnej ofensywie w Chinach pokazuje też, gdzie obecnie bije serce elektromobilności. Nie w Detroit, a w szanghajskich i pekińskich salonach sprzedaży. Nam pozostaje jedynie oglądać te premiery na ekranach smartfonów i zastanawiać się, dlaczego europejska transformacja energetyczna kosztuje klienta końcowego tak dużo.
Jestem bardzo ciekaw Waszej opinii – czy taki „miejski”, elektryczny Bronco za 150 tysięcy złotych byłby hitem w Polsce, czy jednak wolicie klasyczne, spalinowe terenówki?










Dołącz do dyskusji