Spis treści
Wiadomości o bezpieczeństwie samochodów elektrycznych często koncentrują się na testach zderzeniowych i ryzyku pożaru baterii. Tymczasem w Chinach doszło do zdarzenia, które stało się niezamierzonym, ale niezwykle widowiskowym testem bezpieczeństwa. Jeden z najpopularniejszych modeli BYD, Song Plus EV, został trzykrotnie trafiony piorunem podczas jazdy. To, co stało się później, jest najlepszym dowodem na dojrzałość współczesnych konstrukcji elektrycznych.
Do incydentu doszło 6 sierpnia w strefie serwisowej Tieshan w mieście Beihai, w chińskim regionie Kuangsi. Nagrania z kamer pokładowych innych pojazdów szybko obiegły internet, pokazując dramatyczną scenę. Widać na nich, jak jadący samochód elektryczny zostaje trafiony potężnym wyładowaniem atmosferycznym. Błysk jest oślepiający, a wokół dachu pojazdu pojawiają się łuki elektryczne. Po chwili następuje drugie i trzecie uderzenie. Wydawałoby się, że po takim ataku z samochodu i jego pasażera niewiele zostanie. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Kierowca, który był w środku przez cały czas, nie odniósł absolutnie żadnych obrażeń. Po ustaniu bezpośredniego zagrożenia pozostał w pojeździe i wezwał pomoc drogową. Samochód, mimo trzykrotnego przyjęcia na siebie potężnej dawki energii, również przetrwał w zaskakująco dobrym stanie.
Dlaczego kierowca był bezpieczny? Magia klatki Faradaya
To, co uchroniło kierowcę, to fundamentalna zasada fizyki, znana jako efekt klatki Faradaya. Metalowa karoseria samochodu działa jak tarcza. Kiedy piorun uderza w pojazd, prąd elektryczny spływa po zewnętrznej, metalowej powierzchni do ziemi, omijając wnętrze kabiny. Osoby znajdujące się w środku są bezpieczne, ponieważ znajdują się w przestrzeni o tym samym potencjale elektrycznym co nadwozie. Mówiąc prościej, prąd nie miał powodu, by przepływać przez ciało kierowcy.
Eksperci podkreślają, że w takiej sytuacji kluczowe jest zachowanie spokoju i pozostanie wewnątrz pojazdu. Gwałtowna próba ucieczki i postawienie nogi na ziemi podczas kontaktu z karoserią mogłaby doprowadzić do tragedii. Zasady bezpieczeństwa są jasne: w trakcie burzy należy wyłączyć urządzenia elektroniczne, schować anteny i zamknąć szczelnie okna. Z pojazdu można bezpiecznie wyjść dopiero około 30 minut po ostatnim usłyszanym grzmocie.
Niezamierzony test, o jakim producenci marzą
Każdy producent samochodów wydaje miliony na testy zderzeniowe i symulacje, by udowodnić bezpieczeństwo swoich pojazdów. BYD otrzymał taki dowód za darmo i to w warunkach, których nie da się odtworzyć w laboratorium. Sprawą natychmiast pochwalił się w mediach społecznościowych Li Yunfei, dyrektor generalny ds. marki i PR w BYD. Potwierdził, że kierowca jest cały, a kluczowe komponenty auta nie zostały uszkodzone.
Technicy z serwisu, którzy dokładnie zbadali pojazd, byli zdumieni. Jak cytują chińskie media, jeden z mechaników z dwunastoletnim stażem przyznał, że nigdy wcześniej nie widział samochodu po uderzeniu pioruna. Kontrola wykazała, że najważniejszy, tzw. „system trzech elektryk” – czyli pakiet baterii, silnik elektryczny oraz układ sterowania – nie nosił żadnych śladów zwarcia ani uszkodzeń. Samochód aktywował funkcję awaryjnego odcięcia zasilania, co jest standardową procedurą bezpieczeństwa. Jedyne widoczne ślady incydentu to dwa niewielkie punkty na dachu, w miejscu, gdzie piorun uderzył w relingi.
To wydarzenie ma ogromne znaczenie dla postrzegania bezpieczeństwa aut elektrycznych. Rozwiewa obawy dotyczące zachowania wysokonapięciowych instalacji w ekstremalnych warunkach. Pokazuje, że systemy ochronne działają skutecznie, a solidna, metalowa konstrukcja chroni pasażerów równie dobrze, a może nawet lepiej, niż w autach spalinowych. Dla BYD to nieoceniona reklama, potwierdzająca jakość ich inżynierii na rynku globalnym.
Bohater historii, czyli BYD Song Plus
BYD Song Plus EV nie jest przypadkowym modelem. To jeden z filarów sprzedaży chińskiego giganta i w pierwszej połowie tego roku był najchętniej eksportowanym chińskim samochodem. Jest częścią popularnej serii „Song”, która w lipcu sprzedała się w liczbie ponad 59 000 egzemplarzy, co czyni ją drugim najlepiej sprzedającym się modelem w portfolio marki.
Wersja w pełni elektryczna, która brała udział w zdarzeniu, kosztuje w Chinach od 149 800 do 175 800 juanów. Po przeliczeniu daje to kwotę w przedziale od około 76 400 zł do 89 700 zł. Pokazuje to, jak zaawansowane i bezpieczne technologie stają się dostępne w relatywnie przystępnych cenowo pojazdach, które coraz śmielej wkraczają na rynek europejski.
Całe zdarzenie, choć z pewnością mrożące krew w żyłach dla jego uczestnika, stanowi niezwykle mocny argument w dyskusji o elektromobilności. Udowadnia, że obawy związane z bezpieczeństwem elektryków w warunkach ekstremalnych zjawisk pogodowych są często przesadzone. Inżynierowie najwyraźniej odrobili pracę domową, a fizyka pozostaje naszym sprzymierzeńcem.
Czy takie wydarzenia przekonują Was do bezpieczeństwa aut elektrycznych? A może macie własne doświadczenia z podróżowania w trakcie potężnej burzy? Czekamy na wasze opinie w komentarzach!
Dołącz do dyskusji