Spis treści
FAW, najstarszy producent samochodów w Chinach, robi duży krok w kierunku transformacji. Marka Hongqi, należąca do FAW i kojarzona z luksusem oraz państwowym prestiżem, ogłosiła, że będzie budować swoje nowe samochody elektryczne na platformie dostarczonej przez Leapmotor – firmę wspieraną przez Stellantis. Pierwszy taki model ma trafić do produkcji w drugiej połowie 2026 roku.
To nie tylko kolejna współpraca w świecie elektromobilności. To sygnał, że nawet najbardziej konserwatywne marki w Chinach muszą się dostosować do nowych realiów rynku. A te są brutalne – bez nowoczesnej technologii i konkurencyjnej ceny, nawet luksusowy znaczek nie wystarczy, by przetrwać.
Od dumy państwa do walki o klientów
Hongqi przez lata uchodziła za symbol prestiżu – to właśnie ich limuzynami jeździli chińscy przywódcy. Jednak na rynku elektryków marka nie odniosła sukcesu. Mimo futurystycznych projektów i zaawansowanych rozwiązań technicznych, wysokie ceny skutecznie odstraszały potencjalnych klientów. Na tle konkurencji – takiej jak BYD, Nio czy nawet Tesla – Hongqi wyglądała na przestarzałą i zbyt drogą.
Dlatego decyzja o wykorzystaniu platformy LEAP 3.5 od Leapmotor to dla marki szansa na nowe otwarcie. Co ważne, ta sama platforma napędza masowo produkowany model Leapmotor B10, którego cena zaczyna się od zaledwie 13 850 dolarów (52 000 zł). Dla porównania, elektryczne Hongqi potrafiły kosztować dwa lub trzy razy więcej.
Co oznacza ta zmiana?
Platforma LEAP 3.5 to nowoczesna architektura, która oferuje:
- System 800V (szybsze ładowanie),
- CTC 2.0 (bateria zintegrowana z podłogą),
- procesor Snapdragon 8650 (odpowiedzialny m.in. za infotainment i autonomię),
- system zarządzania temperaturą 27-w-1.
Oznacza to, że nowe modele Hongqi będą mogły technicznie konkurować z topowymi elektrykami na rynku, a przy tym – przynajmniej w teorii – kosztować znacznie mniej niż dotychczas.
Według przecieków, pierwszy model oparty na tej platformie nosi kodową nazwę G117 i będzie bliźniakiem technologicznym Leapmotor B10. Ale – jak podkreśla główny projektant Hongqi, Giles Taylor – stylistyka i charakter auta mają pozostać wierne filozofii marki. „Dodamy do tego auta własną magię” – zapowiada Taylor. Design ma pozostać zgodny z chińską estetyką i luksusową linią Hongqi.
Globalne ambicje i wyzwania
Plany nie kończą się na rynku chińskim. Nowy elektryczny model ma trafić również na rynki zagraniczne, co potwierdził CEO Leapmotor, Zhu Jiangming, podczas salonu samochodowego w Szanghaju. To odważny ruch – Hongqi nie jest jeszcze rozpoznawalną marką poza Chinami, a jej dotychczasowa oferta nie była dostosowana do wymogów europejskich czy amerykańskich klientów.
Ale tu właśnie tkwi potencjał tej współpracy. Dzięki Leapmotor, FAW zyskuje dostęp do sprawdzonej technologii, która może być łatwo adaptowana na rynkach zagranicznych. Z kolei Leapmotor korzysta na prestiżu Hongqi – nawet jeśli dziś to tylko symbol, to wciąż silny wizerunkowo znak.
Co może pójść nie tak?
Istnieje ryzyko rozmycia tożsamości marki. Hongqi, oparta o tę samą platformę co budżetowy Leapmotor B10, może być przez część klientów postrzegana jako „przepłacony klon”. Czy kupujący będą gotowi zapłacić więcej za luksusowe wnętrze, skoro „serce” auta będzie identyczne jak w znacznie tańszym odpowiedniku?
To także test lojalności dotychczasowych klientów. Dla wielu z nich, Hongqi to nie tylko marka, ale pewien status. Przesiadka na auto z masowej platformy może być trudna do zaakceptowania – nawet jeśli technicznie nie będzie różnicy.
Czy to zmiana na lepsze?
Zdecydowanie tak. Rynek wymusza elastyczność. Nawet najbardziej zasiedziałe marki muszą szukać nowych dróg, jeśli chcą przetrwać transformację energetyczną. Hongqi potrzebuje technologii, która pozwoli jej szybko obniżyć koszty produkcji, wprowadzić nowoczesne rozwiązania i otworzyć się na eksport.
Jeśli projekt G117 się powiedzie, może to być punkt zwrotny nie tylko dla samej marki, ale też dla sposobu, w jaki chińskie firmy wchodzą na rynek premium. Współpraca z Leapmotor to nie koniec legendy Hongqi – to próba jej odświeżenia i przystosowania do nowej epoki.
Co dalej?
Na razie trzeba uzbroić się w cierpliwość – pierwszy model zobaczymy dopiero w drugiej połowie 2026 roku. Do tego czasu wiele się może zmienić, ale kierunek rozwoju wydaje się jasny: więcej współpracy, mniej dumy, więcej technologii, mniej symboliki.
A co Wy o tym sądzicie? Czy współdzielenie platform to przyszłość luksusowych marek? Czy jesteście gotowi zaakceptować, że serce Waszego auta bije w rytmie masówki, o ile reszta będzie premium? Czekamy na Wasze komentarze.
Dołącz do dyskusji