Spis treści
W świecie elektromobilności szykuje się prawdziwe trzęsienie ziemi. Pojawiają się coraz głośniejsze pogłoski, że Kanada jest bliska usunięcia 100-procentowych ceł na chińskie samochody elektryczne. To byłby ruch, który całkowicie przetasowuje karty na rynku Ameryki Północnej, zwłaszcza po tym, jak Stany Zjednoczone wstrzymały swoje dopłaty do EV.
Wszystkie oczy skierowane są na premiera Kanady, Marka Carneya. Jeszcze w tym tygodniu ma się on spotkać z prezydentem Chin Xi Jinpingiem podczas szczytu Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Korei Południowej. Nieoficjalnie mówi się, że to właśnie tam może zapaść kluczowa decyzja.
Byłby to spektakularny zwrot o 180 stopni. Jeszcze w zeszłym roku Kanada posłusznie podążała za Stanami Zjednoczonymi, wprowadzając zaporowe cła na pojazdy z Chin. Dziś wygląda na to, że ma dość polityki Waszyngtonu i szuka własnej drogi.
Wojna handlowa z USA pchnęła Kanadę w ramiona Chin
Aby zrozumieć tę nagłą woltę, trzeba spojrzeć na relacje na linii Ottawa-Waszyngton. Okazuje się, że naśladowanie polityki USA było dla Kanady wyjątkowo krótkowzroczną decyzją. Pomogło to głównie amerykańskiemu przemysłowi motoryzacyjnemu, podczas gdy sam rząd USA szybko przyjął wrogi kurs handlowy wobec swojego północnego sąsiada.
Brak postępów w negocjacjach handlowych z Amerykanami sprawił, że oczekiwanie na odwrócenie ceł wobec Chin rosło z miesiąca na miesiąc.
Czarę goryczy przelały jednak ostatnie wydarzenia. Prezydent Trump ogłosił w zeszły weekend, że jednostronnie zrywa wszystkie rozmowy handlowe z Kanadą. Powód jest niemal absurdalny. Trumpa rozwścieczyła reklama wyemitowana przez prowincję Ontario, w której wykorzystano archiwalne nagrania prezydenta Ronalda Reagana krytykującego protekcjonizm i cła.
Donald Trump zasugerował, że nagranie jest fałszywe i być może zostało stworzone przy użyciu sztucznej inteligencji. To oczywiście nieprawda. Reagan faktycznie był zwolennikiem wolnego handlu, a wideo było w pełni autentyczne. Incydent ten pokazał jednak, że dalsze rozmowy z USA nie mają sensu i pchnął Kanadę do szukania nowych sojuszników.
Rzepak i wieprzowina za tanie samochody elektryczne
Zbliżający się szczyt APEC i spotkanie premiera Carneya z prezydentem Xi Jinpingiem to idealna okazja do zawarcia nowych sojuszy. Plotki płynące z Chin wskazują na bardzo konkretny, obopólnie korzystny układ.
Porozumienie miałoby polegać na klasycznej wymianie. Chiny zniosą swoje restrykcje na import kanadyjskiego rzepaku i wieprzowiny. To gigantyczna ulga dla kanadyjskich rolników, którzy mocno ucierpieli na tej wojnie handlowej. W zamian Kanada całkowicie wyeliminuje 100-procentowe cła na chińskie pojazdy elektryczne.
Jeśli te doniesienia się potwierdzą, mówimy o geopolitycznym resecie. Kanada pokaże Waszyngtonowi, że nie jest skazana na łaskę i niełaskę amerykańskiej administracji i potrafi samodzielnie zawierać strategiczne sojusze gospodarcze.
Niespodziewany zwycięzca: Tesla
Kto najbardziej skorzysta na takiej umowie? W krótkim terminie największym wygranym będzie… Tesla.
Choć wydaje się to zaskakujące, to właśnie amerykańska firma stanie się pierwszym beneficjentem otwarcia kanadyjskiego rynku na Chiny. Powód jest prosty: Tesla będzie mogła wznowić masowy import samochodów ze swojej gigafabryki w Szanghaju prosto do Kanady.
Dostawy samochodów elektrycznych do Kanady mocno ucierpiały po wprowadzeniu ceł. Sytuację dodatkowo skomplikowało wcześniejsze wstrzymanie krajowych dopłat oraz, co ciekawe, nałożenie nowych taryf na pojazdy elektryczne produkowane w USA.
Tesla próbowała ratować sytuację, wysyłając do Kanady Modele Y produkowane w niemieckiej fabryce Giga Berlin. Było to jednak rozwiązanie drogie i logistycznie skomplikowane. Fabryka w Szanghaju produkuje znacznie więcej wariantów, w tym kluczowe dla rynku tańsze wersje Modelu 3. Ich powrót do kanadyjskiej oferty, bez obciążenia cłem, mógłby dosłownie zalać rynek.
Długoterminowa rewolucja dla konsumentów
Podczas gdy Tesla zbierze krótkoterminowe zyski, w perspektywie średnio- i długoterminowej wygranymi będą przede wszystkim kanadyjscy konsumenci.
Zniesienie ceł to otwarcie drzwi dla czołowych chińskich producentów samochodów, takich jak BYD, Nio, Xpeng czy Geely. Dziś marki te oferują jedne z najbardziej zaawansowanych technologicznie i jednocześnie najlepiej wycenionych pojazdów na świecie.
Dla Kanadyjczyków oznaczałoby to dostęp do nowej generacji rewelacyjnych samochodów elektrycznych w bardzo rozsądnych cenach. Taka konkurencja mogłaby w końcu złamać dominację drogich modeli amerykańskich, japońskich i europejskich.
Mówimy więc o ruchu, który wykracza daleko poza zwykłą obniżkę podatków. To strategiczna decyzja, która może na stałe zmienić krajobraz motoryzacyjny w Ameryce Północnej. Kanada, zirytowana nieprzewidywalną polityką handlową USA, wykonuje właśnie gwałtowny zwrot i stawia na pragmatyzm. Jeśli te plotki się potwierdzą, najbliższe lata na rynku EV będą fascynujące.
Czy waszym zdaniem to odważny i słuszny krok Kanady? Czy zalew tanich chińskich samochodów elektrycznych to szansa dla konsumentów i klimatu, czy raczej zagrożenie dla lokalnego przemysłu? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.






