Spis treści
Mijający rok w świecie elektromobilności przypomina jazdę na rollercoasterze bez trzymanki. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych polityka skutecznie hamuje transformację, Stary Kontynent niespodziewanie dociska pedał gazu. W cieniu tych przetasowań rośnie nowy gigant, który po cichu wjechał na podium sprzedaży, spychając uznanych graczy do defensywy. Listopadowe raporty nie pozostawiają złudzeń: globalny popyt na auta na baterie ma się świetnie, ale mapa drogowa tego wzrostu zmienia się nie do poznania.
Dwa bieguny zachodniego świata
Jeszcze niedawno wydawało się, że to Ameryka będzie liderem zmian. Tymczasem najnowsze raporty Benchmark Mineral Intelligence pokazują zupełnie inny obraz. Europa w listopadzie 2025 roku zanotowała imponujący, 36-procentowy skok sprzedaży rok do roku. To nie jest błąd statystyczny. To efekt konkretnych decyzji, które podjęły rządy we Francji czy we Włoszech.
Włosi dosłownie rzucili się na elektryki. Uruchomienie programu dopłat w wysokości blisko 600 milionów euro sprawiło, że w jednym miesiącu z salonów wyjechało tam 25 tysięcy aut na prąd. To absolutny rekord dla tego kraju. Francja, po miesiącach posuchy spowodowanej cięciami socjalnymi, również wraca do gry, notując wzrosty dzięki „leasingowi socjalnemu”.
Tymczasem za oceanem sytuacja wygląda ponuro. Sprzedaż w Ameryce Północnej spadła o 1% w skali roku, co w branży przyzwyczajonej do dwucyfrowych wzrostów brzmi jak wyrok. Powód jest prozaiczny: polityka. Wygaśnięcie federalnych ulg podatkowych we wrześniu 2025 roku podcięło skrzydła rynkowi. Do tego dochodzi „reset” norm emisji spalin (CAFE) ogłoszony przez administrację Trumpa. Obniżenie wymogów z 50,4 do 34,5 mili na galon do 2031 roku to jasny sygnał dla koncernów: nie musicie się spieszyć. Stellantis już to zrozumiał, pakując 13 miliardów dolarów w rozwój… silników spalinowych.
Twarde dane: Kto zyskuje, a kto traci?
Liczby są bezlitosne. Podczas gdy Europa i rynki wschodzące nadrabiają zaległości, tradycyjne potęgi muszą walczyć o utrzymanie pozycji. Poniżej zestawienie kluczowych wskaźników rynkowych za okres styczeń-listopad 2025 oraz wyniki hitów sprzedażowych III kwartału.
| Kategoria / Model | Wynik (styczeń-listopad 2025 / Q3) | Dynamika (r/r) | Kluczowy czynnik |
| Globalna sprzedaż EV | 18,5 mln sztuk | +21% | Silny popyt w Chinach i Europie |
| Rynek: Europa | 3,8 mln sztuk | +33% | Powrót dopłat (Włochy, Francja) |
| Rynek: Chiny | 11,6 mln sztuk | +19% | Dominacja lokalnych marek |
| Rynek: Ameryka Płn. | 1,7 mln sztuk | -1% | Koniec ulg federalnych w USA |
| Marka: Geely | 10% udziału w rynku (Q3) | +51% | Sukces serii Galaxy i Zeekr |
| Model: Tesla Model Y | 164 633 sztuk (Q3) | Wzrost | Lifting i wyprzedaże w USA |
| Model: Geely EX2 | Szac. 80-160 tys. sztuk (Q3) | Nowość | Bezkonkurencyjna cena (ok. 38 tys. PLN w Chinach) |
| Model: Tesla Model 3 | 77 257 sztuk (Q3) | Stabilizacja | Popularność wersji Long Range |
Chiński smok nie bierze jeńców
Patrząc na tabelę, trudno nie zauważyć, kto rozdaje karty. Chiny to już nie tylko fabryka świata, ale jego główny salon samochodowy. 11,6 miliona sprzedanych aut to wynik, który deklasuje resztę globu. Ale najciekawsze dzieje się w statystykach eksportu, o czym mówi raport Counterpoint.
BYD, niekwestionowany lider rynku, w samym tylko listopadzie wysłał za granicę ponad 131 tysięcy samochodów. To o 40 tysięcy więcej niż wynosił ich poprzedni rekord. Aż 27% produkcji tego giganta trafia już poza Chiny. Ekspansja w Europie, Azji Południowo-Wschodniej i Ameryce Południowej przebiega w tempie, które dla europejskich menedżerów musi być przerażające.
Jednak to nie BYD jest największym zaskoczeniem ostatnich miesięcy. Czarnym koniem wyścigu okazało się Geely. Koncern, do którego należy m.in. Volvo, zanotował w trzecim kwartale wzrost sprzedaży o 51%. To fenomenalny wynik, za którym stoi jedna, konkretna premiera.
Geely EX2 – nowy koszmar Elona Muska?
W rankingach najchętniej kupowanych aut elektrycznych na świecie (TOP 3) pojawił się model, o którym wielu w Europie jeszcze nie słyszało. Geely EX2 (w Chinach znany jako Galaxy Xingyuan) wdarł się przebojem na drugie miejsce, rozdzielając siostrzane modele Tesli – Y i 3.
To małe, miejskie auto pokazuje, w którą stronę zmierza rynek masowy. Cena w Chinach startuje od niespełna 69 tysięcy juanów. Przy bezpośrednim przeliczeniu daje to kwotę poniżej 40 tysięcy złotych. Oczywiście, cena w Europie byłaby wyższa, ale nawet po doliczeniu ceł i podatków, EX2 mógłby znokautować konkurencję w segmencie B.
Geely EX2 to dowód na to, że chińscy producenci odrobili lekcję z designu i technologii. Nie jest to już tani „plastik”, ale auto z zaawansowanym oprogramowaniem, które trafia w gusta młodych klientów. Sukces tego modelu w Chinach, a także rozpoczęcie sprzedaży w Malezji i Tajlandii, sugeruje, że Geely znalazło receptę na tanią elektromobilność, której tak bardzo brakuje zachodnim koncernom.
Tesla w defensywie, ale wciąż na szczycie
Mimo ofensywy ze wschodu, Tesla nie składa broni. Model Y pozostaje najchętniej kupowanym elektrykiem na świecie. Ponad 164 tysiące sztuk sprzedanych w trzecim kwartale to wynik, który budzi szacunek. Pomógł w tym niedawny lifting oraz wprowadzenie wariantu o wydłużonym zasięgu na rynek chiński.
W USA Tesla skorzystała na… panice. Klienci ruszyli do salonów, by zdążyć z zakupem przed wygaśnięciem ulg podatkowych. Ten sztuczny tłok podbił wyniki, ale teraz, gdy zachęty zniknęły, firma Muska stanie przed trudnym zadaniem utrzymania popytu w coraz mniej przyjaznym otoczeniu politycznym.
Wojna handlowa czy zgniły kompromis?
Rosnąca dominacja Chin (60% globalnej sprzedaży BEV przypada na ten kraj) i zalewanie Europy tanimi modelami typu Geely EX2 czy BYD Seagull zmusiły Brukselę do reakcji. Cła antysubsydyjne, sięgające nawet 45%, miały być tamą dla chińskiej powodzi.
Okazuje się jednak, że mur może mieć furtkę. Pekin i Bruksela wróciły do stołu negocjacyjnego. Chiny proponują ustalenie minimalnych cen dla swoich aut sprzedawanych w UE. To mechanizm znany z rynku surowców, ale w motoryzacji jest nowością. Chińczycy argumentują, że ich przewaga nie wynika z dopłat państwowych, ale z efektu skali i lepszej technologii.
Dla europejskich urzędników to twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony chcą chronić rodzimy przemysł (VW, Renault), z drugiej – konsumenci domagają się tanich elektryków, których Europa nie potrafi im dostarczyć. Zgoda na minimalne ceny mogłaby ustabilizować rynek, ale jednocześnie utrzymałaby ceny na sztucznie wysokim poziomie, na czym straciliby kierowcy.
Co nas czeka w 2026 roku?
Patrząc na dane z ostatnich miesięcy, widzimy wyraźne pęknięcie. Świat dzieli się na dwie prędkości. Chiny i Europa (mimo problemów) prą do przodu, stawiając na innowacje i dostępność. USA pod rządami nowej administracji wybierają drogę wsteczną, licząc na to, że silnik spalinowy ma jeszcze przed sobą długą przyszłość.
Pytanie brzmi: czy Ameryka nie obudzi się za kilka lat z ręką w nocniku, technologicznie zapóźniona względem reszty świata? Decyzja Stellantisa o inwestycji w spalinówki może okazać się albo genialnym ruchem taktycznym na przeczekanie, albo strategicznym samobójstwem w dłuższej perspektywie.
W międzyczasie na rynek wchodzą nowi gracze. Wielka Brytania rozszerza dopłaty na nadchodzące hity: Renault 5 i Alpine A290. To pokazuje, że Europa też ma pomysł na atrakcyjne, małe elektryki. Czy jednak zdążą one na rynek, zanim Geely i BYD zdominują świadomość klientów?
Jak sądzicie, czy polityczny zwrot w USA to tylko chwilowa czkawka, czy początek trwałego podziału motoryzacyjnego świata? I czy wsiedlibyście do chińskiego Geely EX2, gdyby w Polsce kosztował tyle co Dacia Sandero? Sekcja komentarzy jest Wasza.














Dołącz do dyskusji