Spis treści
Chińska firma Xiaomi znalazła się w centrum kontrowersji po tym, jak jej klienci zaczęli masowo skarżyć się w mediach społecznościowych na wymuszanie przedwczesnych płatności za zamówione pojazdy elektryczne. Sytuacja jest tym bardziej bulwersująca, że sprzeczna z wcześniejszymi deklaracjami koncernu.
Groźby anulowania zamówień
Przedstawiciele handlowi Xiaomi kontaktują się z klientami, którzy już wpłacili zaliczki, informując ich o konieczności uregulowania pełnej kwoty w ciągu 30 dni. W przeciwnym razie zamówienia zostaną „wstrzymane w produkcji”, a pierwotne harmonogramy dostaw stracą ważność.
Szczególnie absurdalna wydaje się sytuacja klientów, którym pozostało jeszcze 22-25 tygodni oczekiwania na dostawę, a mimo to otrzymują wezwania do płatności z groźbą anulowania zamówienia. Ci, którzy nie zastosują się do żądań, stracą wpłacone już depozyty w wysokości 5000 juanów (około 2600 zł).
Chińskie media technologiczne Sina Tech i Auto Sohu pisały o tym problemie, jednak gdy próbowały uzyskać komentarz od przedstawicieli Xiaomi, firma odmówiła jakichkolwiek wyjaśnień w tej sprawie.
Kontrowersyjne zapisy umowne
Źródło problemu tkwi w zapisach umowy kupna-sprzedaży Xiaomi, które dają firmie prawo do żądania pełnej płatności w dowolnym momencie, powołując się na „harmonogram produkcji pojazdów lub sytuację sprzedażową”. Niepłacenie traktowane jest jako „fundamentalne naruszenie umowy”, co pozwala koncernowi anulować zamówienie i zatrzymać depozyt.
Klienci zwracają uwagę, że akceptacja tych warunków jest obowiązkowa do sfinalizowania zakupu, co rodzi pytania o zgodność z prawem ochrony konsumentów. Wielu nabywców kwestionuje, czy takie zapisy nie stanowią nieuczciwych praktyk handlowych.


Sprzeczność z własnymi obietnicami
Najbardziej kontrowersyjny aspekt całej sytuacji to jawna sprzeczność z wcześniejszymi deklaracjami Xiaomi. Na oficjalnym koncie WeChat firma jednoznacznie stwierdzała, że wspiera model płatności po oględzinach pojazdu. Teraz jednak zmusza klientów do wpłat na miesiące przed faktyczną dostawą.
Ta niespójność budzi poważne wątpliwości co do wiarygodności komunikacji marketingowej chińskiego giganta technologicznego. Klienci czują się oszukani, szczególnie że podobne praktyki nie są stosowane przez konkurencję.
Jak postępuje reszta branży
Analiza rynku pokazuje, że Xiaomi wyróżnia się negatywnie na tle konkurentów. Tesla i Nio, dwaj najwięksi gracze na rynku chińskich aut elektrycznych, standardowo pozwalają klientom na oględziny pojazdu przed finalizacją płatności. Podobnie postępują tradycyjni producenci jak BYD czy Geely, którzy stosują model zaliczki z dopłatą przy odbiorze.
Xiaomi wydaje się więc iść pod prąd ustalonej praktyki rynkowej, co może negatywnie wpłynąć na jej pozycję konkurencyjną w długoterminowej perspektywie.
Strategia czy desperacja?
Eksperci branżowi spekulują, że długie cykle dostaw modeli SU7 i YU7 mogą być główną przyczyną kontrowersyjnych decyzji Xiaomi. Firma prawdopodobnie próbuje zmusić część klientów do rezygnacji z zamówień, co przyspieszyłoby dostawy dla bardziej zdeterminowanych nabywców.
Taka strategia może jednak okazać się obosieczna. Z jednej strony może rzeczywiście skrócić kolejki oczekujących, z drugiej jednak grozi poważnym uszczerbkiem na reputacji marki. W branży automotive, gdzie zaufanie klientów jest kluczowe, takie praktyki mogą mieć długotrwałe negatywne skutki.
Przyszłość relacji z klientami
Obecna sytuacja stawia pod znakiem zapytania długoterminową strategię Xiaomi w segmencie automotive. Firma, która zdobyła pozycję lidera w branży smartfonów dzięki agresywnej polityce cenowej i przyjaznej klientom komunikacji, teraz ryzykuje utratę zaufania w nowym dla siebie sektorze.
Brak jasnej komunikacji ze strony koncernu tylko pogarsza sytuację. Milczenie w obliczu narastających kontrowersji może zostać odebrane jako przyznanie się do winy lub brak szacunku dla klientów.
Czy Xiaomi zdoła naprawić relacje z konsumentami, czy też kontrowersje wokół płatności staną się pierwszym poważnym kryzysem wizerunkowym firmy w branży motoryzacyjnej? Jedyne co pewne, to fakt, że klienci będą bacznie obserwować kolejne kroki chińskiego giganta.
Dołącz do dyskusji