Spis treści
Choć Ferrari oficjalnie nie komentuje tej decyzji, dwa niezależne źródła bliskie sprawie przekazały agencji Reuters, że zainteresowanie elektrycznymi supersamochodami wśród klientów jest, cytując, „praktycznie zerowe”. Producent z Maranello miał nadzieję, że drugi model elektryczny będzie kluczowym elementem jego transformacji w stronę elektromobilności. Tymczasem okazało się, że to właśnie brak zainteresowania klientów zmusza firmę do opóźnienia projektu o co najmniej dwa lata.
Pierwszy elektryk już na horyzoncie
Ferrari nie rezygnuje całkowicie z planów elektryfikacji. Pierwszy model EV zostanie zaprezentowany jesienią tego roku. Proces prezentacji podzielono na trzy etapy i zakończy się światową premierą wiosną 2026 roku. Pierwsze egzemplarze trafią do klientów jesienią 2026. Jednak jak zdradzają źródła, ten pierwszy samochód to bardziej symboliczny krok, mający pokazać, że Ferrari dotrzymuje obietnic, niż pełnoprawna strategia na większą skalę.
Auto ma kosztować ponad 500 tysięcy dolarów. To konstrukcja współtworzona z Jonym Ivem, byłym szefem designu Apple. Według przecieków, nie będzie to SUV, ale samochód znacznie większy niż typowe modele Ferrari.
Gdzie się podział popyt?
Z czym Ferrari ma dziś największy problem? Z klientami, którzy wciąż nie są gotowi na ciszę i ciężar towarzyszący elektrycznym supersamochodom.
Głośny, rasowy dźwięk silnika spalinowego to dla wielu właścicieli Ferrari nieodzowna część doświadczenia. Tymczasem elektryki – choć szybkie – są niemal bezgłośne. To, co dla zwykłego kierowcy może być zaletą, dla fana włoskich sportowych aut jest poważną wadą.
Do tego dochodzi problem ciężaru. Akumulatory są wciąż zbyt ciężkie, co wpływa na dynamikę jazdy. Samochody elektryczne nie oferują jeszcze takiej samej trwałości i elastyczności przy maksymalnym obciążeniu, jak silniki spalinowe V8 czy V12.
Nie tylko Ferrari ma problem
Włoska marka nie jest wyjątkiem. Lamborghini przesunęło premierę swojego pierwszego elektryka z 2028 na 2029. Porsche ograniczyło swoje plany dotyczące EV po rozczarowujących wynikach sprzedaży elektrycznego Macana i Taycana. Maserati całkowicie zrezygnowało z elektrycznej wersji swojego sportowego MC20.
Wniosek nasuwa się sam: elektryczne supersamochody to wciąż produkt niszowy, na który obecnie nie ma rynku. Technologia nie nadąża za oczekiwaniami klientów, a ci nie chcą płacić pół miliona dolarów za auto, które nie brzmi, nie czuje się i nie jeździ jak Ferrari.
Co dalej?
Ferrari nie porzuca elektromobilności. Marka pracuje nad własnymi rozwiązaniami technologicznymi, które mają pomóc w lepszym dopasowaniu kolejnych modeli do potrzeb rynku. Przesunięcie drugiego modelu EV na 2028 daje inżynierom więcej czasu na dopracowanie napędu, osiągów i – być może – syntetycznego dźwięku, który zrekompensuje brak ryku silnika.
Wewnętrznie Ferrari uważa drugi model EV za przełomowy – ten, który rzeczywiście ma za zadanie rozpocząć masową elektryfikację oferty. Plan zakłada sprzedaż 5–6 tysięcy egzemplarzy w ciągu pięciu lat. Dziś jednak takie liczby są nieosiągalne, bo brakuje klientów.
Wszystko wskazuje na to, że Ferrari zaprezentuje nową długoterminową strategię rozwoju 9 października. Możemy się spodziewać informacji o kolejnych krokach firmy, w tym planowanych technologiach i sposobach radzenia sobie z niskim zainteresowaniem elektrykami.
Czy to kryzys, czy tylko pauza?
Obserwujemy bardzo ciekawe zjawisko: rynek samochodów elektrycznych rośnie, ale nie dotyczy to segmentu aut luksusowych i supersportowych. Tesla, BYD czy Kia rozwijają się dynamicznie, ale marki takie jak Ferrari, Lamborghini czy Maserati napotykają na zupełnie inne wyzwania. Ich klienci nie szukają „ciszy i ekologii”, tylko emocji, stylu i unikalnych doznań.
Być może supersamochody będą ostatnim bastionem silników spalinowych, a pełna elektryfikacja w tym segmencie nastąpi dopiero wtedy, gdy technologia pozwoli zbliżyć się do ich legendarnego charakteru.
Warto zadać pytanie – czy klienci Ferrari w ogóle chcą elektryków? A może marka powinna iść własną drogą, rozwijając hybrydy i nowe paliwa zamiast całkowicie rezygnować z silników spalinowych?
Zachęcamy Was do podzielenia się opinią w komentarzach: czy elektryczne Ferrari ma rację bytu, czy to tylko wymóg czasów, który nigdy nie zdobędzie serc fanów marki?
Dołącz do dyskusji