Spis treści
Chiński rynek motoryzacyjny nie przestaje zaskakiwać. Kiedy w Europie wciąż dyskutujemy o barierze cenowej dla aut elektrycznych, koncern Geely prezentuje pojazd, który brzmi jak żart, ale jest jak najbardziej realny. Poznajcie Livian Smurf – mały, uroczy i szokująco tani samochód elektryczny, który może być odpowiedzią na potrzeby milionów kierowców miejskich.
Kim jest ten mały Smerf?
Nazwa nie jest przypadkowa. Livian Smurf wygląda, jakby właśnie wyjechał z planu kreskówki. Jego przednie światła, które producent opisuje jako „oczy leśnego duszka”, w połączeniu ze srebrnym zderzakiem tworzą coś na kształt uśmiechniętej twarzy. Całość dopełnia pudełkowata, ale sympatyczna bryła, która od razu przywodzi na myśl skojarzenia z bajkowymi postaciami.
Jednak to wymiary robią największe wrażenie. Livian Smurf ma zaledwie 3,1 metra długości, 1,56 metra szerokości i 1,61 metra wysokości. Aby dać wam lepszy obraz sytuacji, to niemal identyczna długość jak w przypadku naszego poczciwego Fiata 126p, ale Smurf jest od niego znacznie wyższy i nieco szerszy. To prawdziwy mikrosamochód, stworzony do przeciskania się przez zatłoczone ulice i parkowania w miejscach, o których kierowcy standardowych kompaktów mogą tylko pomarzyć.
Wnętrze jest proste i minimalistyczne, ale niepozbawione nowoczesnych akcentów. Centralne miejsce zajmuje lewitujący ekran systemu informacyjno-rozrywkowego, a przed kierowcą znajduje się mniejszy wyświetlacz z podstawowymi informacjami. Ciekawostką jest kierownica, którą producent nazywa „magiczną różdżką elfa”. Mimo niewielkich rozmiarów, auto ma oferować praktyczne rozwiązania, jak zewnętrzne haczyki czy obrotowy selektor trybów jazdy.




Gigant w przebraniu
Choć marka Livian Auto może brzmieć obco, stoi za nią prawdziwy potentat. Livian to submarka należąca do Geely, czyli jednego z największych chińskich koncernów motoryzacyjnych. To ta sama firma, która ma w swoim portfolio takie marki jak Volvo, Polestar, Zeekr czy Lotus. To natychmiastowo dodaje projektowi wiarygodności. Nie mówimy tu o małym startupie, ale o produkcie giganta z ogromnym doświadczeniem i zapleczem technologicznym.
Co więcej, Smurf nie jest zupełnie nową konstrukcją. To w rzeczywistości odświeżona wersja znanego w Chinach modelu Geely Panda Mini. I to jest kluczowa informacja, ponieważ Panda Mini okazała się sprzedażowym hitem. Tylko od stycznia do lipca tego roku sprzedano ponad 100 tysięcy egzemplarzy tego modelu. Oznacza to, że konstrukcja jest sprawdzona, a produkcja masowa pozwala na radykalne cięcie kosztów.
Co pod maską i za ile?
Przejdźmy do konkretów, które interesują wszystkich najbardziej. Livian Smurf będzie napędzany pojedynczym silnikiem elektrycznym o mocy 30 kW (około 40 KM). Pozwoli to na osiągnięcie maksymalnej prędkości 100 km/h. To wartości, które jasno definiują przeznaczenie tego auta – jest to pojazd stricte miejski i podmiejski.
Za zasilanie odpowiadać ma bateria litowo-żelazowo-fosforanowa (LFP) o pojemności około 17 kWh. Według chińskiej normy CLTC powinno to wystarczyć na przejechanie około 200 kilometrów. W realnych, europejskich warunkach można bezpiecznie założyć, że zasięg wyniesie około 130-150 kilometrów, co wciąż jest w zupełności wystarczające do codziennych dojazdów do pracy, na zakupy czy odwożenia dzieci do szkoły.
Teraz cena. To ona jest prawdziwą bombą. Przewiduje się, że Livian Smurf będzie kosztował w Chinach poniżej 36 000 juanów. Po dzisiejszym kursie daje to kwotę około 18 500 złotych. Tak, dobrze czytacie. To cena, za którą w Polsce trudno dziś kupić nowy skuter dobrej marki, a co dopiero czteroosobowy samochód elektryczny.



Czy zobaczymy go w Polsce? Analiza sytuacji
To pytanie jest oczywiście kluczowe. Czy mamy szansę zobaczyć Smerfa na polskich drogach w cenie poniżej, powiedzmy, 30 tysięcy złotych? Sytuacja jest złożona. Z jednej strony, europejski rynek łaknie tanich i małych aut elektrycznych. Sukces Dacii Spring, która jest znacznie droższa, pokazuje, że jest ogromna nisza do wypełnienia. Koncern Geely, dzięki posiadaniu Volvo i Polestara, ma już w Europie rozbudowaną sieć logistyczną i serwisową. Wprowadzenie nowego, taniego modelu byłoby więc łatwiejsze niż dla zupełnie nowego gracza.
Z drugiej strony piętrzą się przeszkody. Największą z nich są europejskie wymogi homologacyjne i bezpieczeństwa. Samochód zaprojektowany na rynek chiński w tak niskiej cenie niemal na pewno musiałby przejść szereg kosztownych modyfikacji, aby sprostać testom zderzeniowym Euro NCAP i innym regulacjom. To z pewnością podniosłoby jego cenę. Do tego dochodzi kwestia ewentualnych ceł na chińskie samochody, nad którymi pracuje Unia Europejska.
Bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że Smurf nie trafi do nas w tej samej formie i cenie. Może jednak stać się bazą dla nowego, budżetowego modelu przeznaczonego na rynek europejski, który po niezbędnych modyfikacjach kosztowałby w okolicach 40-50 tysięcy złotych. Nawet taka kwota byłaby rewolucją i potężnym ciosem dla konkurencji. Niezależnie od wszystkiego, pojawienie się Liviana Smurfa to wyraźny sygnał dla europejskich producentów: czas tanich elektryków nadchodzi wielkimi krokami, a rewolucja może zacząć się w Chinach.
A co Wy sądzicie o takim pojeździe? Czy kupilibyście taki samochód za, powiedzmy, 25-30 tysięcy złotych jako drugie auto w rodzinie? Czy to przyszłość miejskiej mobilności, czy może niebezpieczna, tania zabawka? Czekamy na wasze opinie w komentarzach!
Dołącz do dyskusji