Spis treści
Podróż samochodem elektrycznym przez Polskę? Dla wielu kierowców to wciąż synonim dokładnego planowania trasy od ładowarki do ładowarki i długich, czasem godzinnych postojów. Wygląda na to, że ten obraz właśnie zaczyna odchodzić do lamusa. ORLEN właśnie uruchomił swój pierwszy, superszybki hub ładowania, który ma skrócić postoje na trasie do niezbędnego minimum. To nie jest kolejna pojedyncza ładowarka. To prawdziwy kombajn energetyczny.
Pierwsza taka instalacja ruszyła przy trasie S7, na Miejscu Obsługi Podróżnych (MOP) Olsztynek Południe. I już same liczby robią ogromne wrażenie. Hub oferuje maksymalną moc 400 kW na jednym stanowisku. Co to oznacza dla kierowcy? Koniec z godzinnym czekaniem na „dotankowanie” baterii. ORLEN obiecuje, że ładowanie do optymalnego poziomu (zazwyczaj jest to 80%) skróci się nawet trzykrotnie i zajmie około 20 minut. To czas, w którym ledwo zdążymy wypić kawę i skorzystać z toalety.
Inteligentna moc, a nie tylko mocna
Jednak sama moc 400 kW to nie wszystko, bo takie urządzenia już powoli pojawiają się na rynku. Prawdziwa siła nowego hubu tkwi w technologii i skali. Obiekt na MOP Olsztynek może jednocześnie ładować aż osiem pojazdów. Co kluczowe, został wyposażony w zaawansowany system dynamicznego podziału mocy (DSM).
W praktyce eliminuje to największą frustrację kierowców EV. Na wielu starszych stacjach, gdy do ładowarki podepnie się kilka aut, dostępna moc jest dzielona i drastycznie spada dla każdego z nich. Tutaj ma być inaczej. System inteligentnie rozdziela energię, gwarantując każdemu samochodowi optymalną i możliwie najwyższą moc, na jaką pozwala jego technologia. ORLEN zapewnia, że nowa infrastruktura zabezpieczy szczytowe zapotrzebowanie na energię każdego dostępnego na rynku auta elektrycznego.
20 minut jak przy tankowaniu benzyny
To fundamentalna zmiana psychologiczna dla użytkowników. Jak celnie zauważył Piotr Suchodolski z ORLENu, przy takiej wydajności zaciera się różnica między ładowaniem elektryka a tankowaniem auta spalinowego. W obu przypadkach przerwa na trasie trwa podobnie.
Co więcej, eksperci od bezpieczeństwa jazdy zalecają robienie 15-minutowej przerwy co około dwie godziny podróży. Nowe huby idealnie wpisują się w ten rytm. Zamiast nerwowo patrzeć na zegarek, kierowca może po prostu zrobić sobie wymaganą przerwę na odpoczynek, a samochód w tym czasie „zatankuje” się na kolejny, długi odcinek trasy. To realne uderzenie w tzw. „range anxiety”, czyli lęk przed zasięgiem.
To nie wyjątek, to początek ofensywy
Olsztynek to dopiero początek. Koncern ma bardzo ambitne plany, które mają rozwiązać problem długich podróży EV w skali całego kraju. Jak zapowiedział Marek Balawejder, Członek Zarządu ds. Sprzedaży Detalicznej ORLEN, długi czas ładowania to jedna z głównych barier elektromobilności. Nowe huby mają ją zniwelować.
Dlatego do końca tego roku powstanie jeszcze kilkanaście takich obiektów. Na liście są kluczowe punkty tranzytowe, m.in. Szczecin, Gorzów Wielkopolski, Zgorzelec i Nowy Dwór Gdański. Do tego dojdzie szereg MOP-ów przy autostradach i drogach ekspresowych: Barnisław Północ i Południe, Gruczno Zachód, Morzęcino Zachód, Brzegi czy Szumowo.
Plan jest jeszcze bardziej agresywny w średnim terminie. W perspektywie zaledwie dwóch lat powstać ma ponad 50 takich hubów. Krzysztof Kaczyński, Dyrektor Wykonawczy ds. Elektromobilności, dodaje, że nowe obiekty będą miały od sześciu do dwunastu punktów ładowania każdy.


Co to oznacza dla polskiego rynku EV
Ruch ORLENu to strategiczne uderzenie w kilku kierunkach. Po pierwsze, koncern wykorzystuje swoją największą przewagę rynkową – posiadanie najlepszych i najbardziej obleganych lokalizacji przy autostradach i trasach ekspresowych. Konkurencja (np. Greenway czy Ionity) często musi stawiać swoje ładowarki w mniej wygodnych miejscach, np. przy galeriach handlowych, co wymaga zjechania z trasy i nadłożenia drogi. ORLEN ma MOP-y na wyłączność.
Po drugie, moc 400 kW to działanie mocno „na wyrost” i jest to bardzo mądre posunięcie. Obecnie bardzo niewiele aut na rynku jest w stanie przyjąć taką moc (np. Porsche Taycan czy Audi e-tron GT przyjmują ok. 270 kW). Ale nowe platformy EV, jak te od Hyundaia/Kia czy nadchodzące generacje aut chińskich i europejskich, już celują w 350 kW i więcej. ORLEN buduje więc infrastrukturę nie na dziś, ale na jutro. Zabezpiecza się na przyszłe generacje pojazdów.
Po trzecie, jest to potężny sygnał dla rynku i konkurencji. Paliwowy gigant pokazuje, że transformację energetyczną traktuje śmiertelnie poważnie. Zgodnie ze swoją strategią do 2035 roku, zamierza być liderem polskiego rynku ładowania EV. Inwestycja, współfinansowana ze środków Unii Europejskiej (w ramach projektu „Perun E-mobility”), pokazuje też szerszy, europejski trend. Bez ultraszybkich ładowarek na głównych szlakach tranzytowych, adopcja EV nie przyspieszy. ORLEN właśnie zaczął ten problem w Polsce realnie rozwiązywać.
A jakie są Wasze doświadczenia z ładowaniem na polskich trasach? Czy 20-minutowy postój na MOP-ie i perspektywa sieci 50 takich hubów to coś, co przekonałoby Was do przesiadki na elektryka przy długich podróżach? Czekamy na Wasze opinie w komentarzach.







