To nie jest kolejny lifting ani delikatna modernizacja. Mercedes właśnie wyłożył karty na stół, prezentując zupełnie nową generację modelu GLB. Jeśli myśleliście, że Niemcy oddadzą segment rodzinnych, elektrycznych crossoverów bez walki, to byliście w błędzie. Nowy Mercedes GLB zastępuje jednocześnie spalinowego poprzednika oraz elektrycznego EQB, wjeżdżając na rynek z technologią, która ma zawstydzić konkurencję. I choć z zewnątrz może wyglądać znajomo, pod karoserią dzieje się prawdziwa rewolucja.
Platforma MMA zmienia zasady gry
Najważniejsza informacja to fundamenty tego samochodu. Nowy Mercedes GLB został zbudowany na platformie MMA (Mercedes-Benz Modular Architecture), która operuje na napięciu 800 woltów. To ten sam szkielet, na którym oparto zaprezentowanego niedawno CLA. Co to oznacza dla przeciętnego kierowcy? Przede wszystkim efektywność. Inżynierowie ze Stuttgartu postawili na falowniki z węglika krzemu (SiC) oraz dwubiegową skrzynię przy tylnej osi.
Wszystko zostało zaprojektowane tak, aby wycisnąć z każdego kilowata energii jak najwięcej zasięgu. Mercedes chwali się, że system napędu jest w stanie osiągnąć sprawność na poziomie 93 procent w trasie (od baterii do kół). To wynik, który w świecie elektromobilności budzi szacunek i pokazuje, że era kompromisów w niemieckich elektrykach dobiega końca.
Dwie wersje na start i imponujące zasięgi
Na początku do salonów wjadą dwa warianty, oba wyposażone w ten sam akumulator o użytecznej pojemności 85 kWh.
Pierwszy z nich to Mercedes GLB 250+. Jest to wersja tylnonapędowa, generująca 268 koni mechanicznych (200 kW) i 335 Nm momentu obrotowego. To propozycja dla tych, którzy przedkładają zasięg nad osiągi, choć przyspieszenie do setki w okolicach 7,4 sekundy trudno nazwać powolnym. Największe wrażenie robi tu jednak dystans, jaki można pokonać na jednym ładowaniu. Według cyklu WLTP mówimy tu o nawet 631 kilometrach. Biorąc pod uwagę pudełkowaty kształt nadwozia, jest to wynik rewelacyjny.
Dla bardziej wymagających przygotowano wersję Mercedes GLB 350 4Matic. Tutaj do gry wchodzi drugi silnik na przedniej osi, podnosząc łączną moc do 349 KM (260 kW), a moment obrotowy do potężnych 515 Nm. Sprint do setki zajmuje w tym przypadku zaledwie 5,5 sekundy. Co ciekawe, przedni silnik służy jako wspomaganie – włącza się tylko wtedy, gdy system wykryje poślizg lub zapotrzebowanie na pełną moc. Dzięki zastosowaniu specjalnego sprzęgła odłączającego przedni napęd, straty energii są minimalne, a zasięg nadal imponuje – wynosi do 614 km (WLTP).



Specyfikacja techniczna
Poniżej znajdziecie szczegółowe dane techniczne premierowych wersji:
| Cecha | GLB 250+ | GLB 350 4Matic |
| Napęd | Tylny (RWD) | Na obie osie (AWD) |
| Moc maksymalna | 200 kW (268 KM) | 260 kW (349 KM) |
| Moment obrotowy | 335 Nm | 515 Nm |
| Przyspieszenie 0-100 km/h | ok. 7,4 s | ok. 5,5 s |
| Prędkość maksymalna | 210 km/h | 210 km/h |
| Pojemność baterii (netto) | 85 kWh | 85 kWh |
| Zasięg (WLTP) | do 631 km | do 614 km |
| Moc ładowania DC | do 320 kW | do 320 kW |
| Czas ładowania 10-80% | 22 minuty | 22 minuty |
Ładowanie z prędkością światła i pewien haczyk
Dzięki architekturze 800V, nowy Mercedes GLB przyjmuje prąd z mocą do 320 kW. W idealnych warunkach pozwala to uzupełnić poziom naładowania od 10 do 80 procent w zaledwie 22 minuty. Mercedes twierdzi nawet, że 10 minut pod ładowarką wystarczy na odzyskanie 260 kilometrów zasięgu. To parametry, które sprawiają, że dalekie podróże przestają być wyzwaniem.
Jest jednak pewien szczegół, na który trzeba uważać przy konfiguracji. Samochód natywnie obsługuje 800 woltów. Aby ładować się na popularnych wciąż stacjach 400V z rozsądną mocą, potrzebny jest konwerter DC-DC. Z dostępnych informacji wynika, że na niektórych rynkach europejskich może to być płatna opcja. Bez tego elementu ładowanie na starszych „szybkich” ładowarkach może być wolniejsze. Warto więc dokładnie wczytać się w listę wyposażenia przed złożeniem zamówienia, by nie spotkała nas przykra niespodzianka na trasie.
Design, czyli pudełko z charakterem
Mercedes GLB zawsze był tym „praktycznym” w gamie, swoistym „baby G-Klasą”. Nowa generacja utrzymuje ten kierunek, choć nadwozie zostało wygładzone w imię aerodynamiki. Z przodu wita nas charakterystyczny czarny panel z podświetlaną gwiazdą (opcja) i listwą LED łączącą reflektory. Grill w wersji elektrycznej jest oczywiście zamknięty i ozdobiony wzorem małych gwiazdek, co odróżnia go od nadchodzących wersji hybrydowych.
Ciekawostką stylistyczną, która może podzielić odbiorców, jest tył pojazdu. Projektanci zdecydowali się przenieść wycieraczkę tylnej szyby na sam dół, zamiast ukryć ją pod spoilerem dachowym, jak robi to wielu konkurentów (np. Kia w modelu EV4). W aucie kosztującym fortunę wygląda to dość pospolicie i może zaburzać estetykę, ale z pewnością jest praktyczne.
Nie można pominąć kwestii gabarytów. Nowy Mercedes GLB urósł. Mierzy teraz 4,73 metra długości, co stawia go niemal w jednej linii z Teslą Model Y. Zwiększył się również rozstaw osi, co bezpośrednio przekłada się na przestrzeń wewnątrz.
Wnętrze i rewolucja w pakowaniu
To, co wyróżnia Mercedes GLB na tle konkurencji, to opcjonalny trzeci rząd siedzeń. Tak, ten elektryk może być siedmioosobowy. Oczywiście ostatni rząd przeznaczony jest raczej dla dzieci lub osób o wzroście do 1,71 m, ale w tym segmencie to wciąż rzadkość. Dostęp do tyłu ułatwiają szersze drzwi i system Easy Entry.
Jednak prawdziwą gwiazdą praktyczności jest bagażnik. Po złożeniu foteli mamy do dyspozycji aż 1715 litrów przestrzeni (w wersji 5-miejscowej). Co więcej, Mercedes w końcu posłuchał próśb klientów i wygospodarował miejsce pod maską. Frunk ma pojemność aż 127 litrów! To gigantyczna przestrzeń, w której zmieści się nie tylko kabel do ładowania, ale też spora walizka czy zakupy. Koniec z upychaniem kabli pod bagażami w tylnym kufrze. To zmiana, na którą czekaliśmy latami.
Deska rozdzielcza to królestwo ekranów. Standardem jest system MB.OS, ale opcjonalnie można zamówić „MBUX Superscreen”, który obejmuje również ekran dla pasażera. Całość wspierana jest przez sztuczną inteligencję, łączącą dane z map Google z możliwościami ChatGPT.
Ciepło w mgnieniu oka
Warto wspomnieć o systemie ogrzewania, który czerpie garściami z konceptu Vision EQXX. Zastosowana pompa ciepła potrafi odzyskiwać energię z trzech źródeł: napędu elektrycznego, baterii oraz powietrza atmosferycznego. Efekt? Wnętrze nagrzewa się dwa razy szybciej niż w starym EQB, zużywając przy tym o połowę mniej energii.
System zaprojektowano tak, aby priorytetowo ogrzewał ciało kierowcy i pasażerów (górne partie korpusu, dłonie), a nie tylko powietrze w kabinie. To inteligentne podejście do zarządzania energią, które realnie wpływa na zimowy zasięg.
Czy to wystarczy na Teslę?
Ceny w Niemczech startują od około 59 000 euro za wersję Mercedes GLB 250+. W przeliczeniu na złotówki i po doliczeniu naszych podatków, możemy spodziewać się kwot w okolicach 260-270 tysięcy złotych na start. Wersja z napędem na cztery koła będzie oczywiście droższa.
Czy to dużo? W porównaniu do Tesli Model Y – tak. Jednak Mercedes celuje w klienta, który szuka czegoś więcej niż tylko „tabletu na kołach”. Oferuje 800-woltową instalację, znacznie szybsze ładowanie (w piku), lepsze wyciszenie, bardziej tradycyjne luksusowe wnętrze i – co kluczowe – opcję 7 miejsc oraz ogromny frunk.
Szykuje się również tańsza wersja z mniejszą baterią LFP (około 58 kWh), która może pojawić się w ofercie nieco później. To ona może stać się koniem pociągowym sprzedaży, jeśli cena zostanie odpowiednio skalkulowana.
Co dalej?
Mercedes GLB na platformie MMA to dowód na to, że niemiecki koncern wyciągnął wnioski z krytyki serii EQ. Dostajemy samochód przemyślany, z technologią z najwyższej półki i praktycznością, której brakowało w poprzednikach. Walka w segmencie premium SUV-ów właśnie nabrała rumieńców. Pytanie tylko, czy klienci będą skłonni dopłacić za gwiazdę na masce, mając do wyboru tańszą konkurencję z USA i Chin.
A Wy jak oceniacie design nowego GLB – czy pudełkowaty kształt i „zwykła” wycieraczka pasują do nowoczesnego elektryka za takie pieniądze? Dajcie znać w komentarzach!




























































Dołącz do dyskusji