Spis treści
Niemieccy inżynierowie od lat gonili za mitycznym „autem jednolitrowym” – pojazdem tak wydajnym, by zużywał równowartość litra paliwa na sto kilometrów. W erze spalinowej było to wyzwanie karkołomne, wymagające kompromisów, na które klienci klasy premium nie chcieli się godzić. Dziś, w dobie elektromobilności, Mercedes wraca do tej filozofii, ale w zupełnie nowym wydaniu. Nowy Mercedes CLA EQ nie potrzebuje już benzyny, ale jego efektywność energetyczna sprawia, że określenie to pasuje do niego idealnie.
Najnowsze testy przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych pokazują, że nie mamy tu do czynienia z kolejnym „elektrykiem z dużą baterią”, ale z dopracowaną maszyną, która w realnym ruchu drogowym potrafi zawstydzić nawet własne, oficjalne dane homologacyjne. To może być najważniejsza premiera Mercedesa w tej dekadzie.
Oficjalne dane to dopiero początek
Zacznijmy od tego, co widnieje w katalogu. Mercedes CLA 250+ (rocznik modelowy 2026), wyposażony w akumulator o użytecznej pojemności 85 kWh, legitymuje się zasięgiem EPA na poziomie 374 mil (ok. 601 km). W amerykańskich realiach, gdzie procedura EPA jest znacznie bardziej surowa i bliższa prawdzie niż europejskie WLTP, to już jest wynik stawiający to auto w ścisłej czołówce.
Jednak praktyka pokazała coś zupełnie innego. Ekipa z serwisu Edmunds wzięła ten model na swój standardowy tor testowy i wyniki wprawiły analityków w osłupienie. W rzeczywistym teście Mercedes CLA EQ przejechał na jednym ładowaniu aż 434 mile, co w przeliczeniu daje imponujące 698 kilometrów. To wynik o 16 procent lepszy niż szacunki agencji rządowej (ale mniej niż deklarowane WLTP).
W świecie samochodów elektrycznych, gdzie kierowcy przyzwyczajeni są raczej do tego, że zasięg znika szybciej niż wskazuje komputer pokładowy, taka sytuacja jest ewenementem. CLA nie tylko „dowozi” obiecane kilometry, ale daje spory margines bezpieczeństwa, co psychologicznie jest kluczowe dla osób przesiadających się z aut spalinowych.
Efektywność, której zazdrości konkurencja
Kluczem do tego sukcesu nie jest wcale gigantyczna bateria – 85 kWh to dziś standard w tym segmencie, a nie rekord. Tajemnica tkwi w zarządzaniu energią. Podczas testu Mercedes zużywał średnio 23,2 kWh na każde 100 mil. Przeliczając to na nasze jednostki, mówimy o zużyciu na poziomie około 14,4 kWh na 100 kilometrów.
Pamiętajmy, że mówimy tu o luksusowym sedanie, a nie o małym, miejskim toczydle bez klimatyzacji. Wynik ten jest o 16,5 procent lepszy od oficjalnych szacunków EPA. Pokazuje to, jak ogromny postęp dokonał się w układach napędowych Mercedesa. Nowa platforma (choć tekst jej nie nazywa, wiemy, że to architektura nowej generacji) i optymalizacja oporów toczenia oraz aerodynamiki robią swoje.
Procedura testowa bez taryfy ulgowej
Warto w tym miejscu zaznaczyć, jak wygląda procedura testowa Edmunds, bo nie jest to laboratoryjna symulacja. Test składa się w 60 procentach z jazdy miejskiej i w 40 procentach z jazdy autostradowej. Średnia prędkość wynosi około 40 mph (64 km/h), ale uwzględnia ona postoje na światłach czy korki.
Co istotne, klimatyzacja jest ustawiona na stałe 22 stopnie Celsjusza (72 stopnie Fahrenheita) w trybie automatycznym. To są warunki, w jakich większość z nas użytkuje samochód na co dzień. Nie jest to jazda „o kropelce” z wyłączonym nawiewem i złożonymi lusterkami. Właśnie dlatego wynik niemal 700 kilometrów na jednym ładowaniu robi tak duże wrażenie.
Ładowanie: szybkość, która zmienia zasady gry
Zasięg to jedno, ale szybkość jego uzupełniania to drugie. Tutaj CLA EQ również nie bierze jeńców. W teście ładowania samochód osiągnął średnią moc ładowania na poziomie 193 kW w kluczowym przedziale od 10 do 80 procent baterii.
Amerykanie stosują ciekawą metrykę „mil na godzinę ładowania”, która świetnie obrazuje realną użyteczność. Mercedes CLA EQ „połykał” prąd w tempie pozwalającym na odzyskanie 833 mil (1340 km) zasięgu w ciągu godziny. To drugi najlepszy wynik w historii pomiarów tego serwisu, ustępujący jedynie technologicznemu bliźniakowi z Korei – Hyundaiowi IONIQ 6 (który ma architekturę 800V). CLA wyprzedziło w tej konkurencji nawet odświeżone Porsche Taycan, co jest policzkiem dla marki ze Stuttgartu-Zuffenhausen, słynącej z wyśrubowanych osiągów.
Jak CLA wypada na tle rywali?
Patrząc na tabelę wyników, widać wyraźnie, że Mercedes celuje w sam środek tarczy. Spośród 13 przetestowanych przez Edmunds modeli z gwiazdą na masce, tylko flagowy EQS 450+ zajechał dalej (466 mil / 750 km). Różnica jest jednak taka, że EQS to potężna limuzyna kosztująca niemal dwa razy tyle co CLA.
W bezpośrednim starciu z rynkowymi rywalami CLA również błyszczy:
- Tesla Model 3 Standard (2026): osiągnęła w tym samym teście 339 mil (545 km). To o blisko 150 km mniej niż Mercedes.
- Audi A6 e-tron Sportback Ultra (2026): przejechało 402 mile (647 km), co jest wynikiem bardzo dobrym, ale wciąż słabszym od kompaktu z Stuttgartu.
Mercedes stworzył więc samochód, który jest obecnie najtańszym modelem w ich ofercie (i w historii testów Edmunds w ogóle) przekraczającym barierę 400 mil zasięgu.
Cenowa rewolucja w klasie premium?
Skoro mowa o cenie – Mercedes CLA 250+ startuje w Polsce od 228 900 zł. To pierwszy raz, kiedy Mercedes oferuje taką technologię w cenie, która nie wymaga sprzedania nerki.
Specyfikacja techniczna – Mercedes CLA 250+ (2026)
Poniżej zestawienie najważniejszych danych technicznych wynikających z testów oraz deklaracji producenta.
| Parametr | Wartość |
| Model | 2026 Mercedes-Benz CLA 250+ |
| Pojemność baterii | 85 kWh (użyteczna) |
| Napęd | RWD (tylny) |
| Zasięg EPA (katalogowy) | 374 mile (WLTP 791 km) |
| Zasięg w teście Edmunds | 434 mile (698 km) |
| Różnica względem EPA | +16% |
| Średnie zużycie energii | 23,2 kWh / 100 mil |
| Śr. moc ładowania (10-80%) | 193 kW |
| Szybkość ładowania | 833 mile/h |
| Cena startowa | 228 900 zł |
Nowa era dla marki
Nowy CLA to nie tylko kolejny model w gamie. To zwiastun zmian dla całej rodziny kompaktowych Mercedesów. Producent zapowiada, że nadchodzące modele, takie jak elektryczny GLB, będą korzystać z tych samych podzespołów. Jeśli pudełkowaty SUV otrzyma podobną wydajność napędu, możemy spodziewać się, że problem „zasięgu autostradowego” w rodzinnych elektrykach w końcu przestanie istnieć.
Dla Mercedesa to moment zwrotny. Po serii modeli EQ, które były technicznie solidne, ale często krytykowane za stylistykę (tzw. „mydelniczki”) i wysoką cenę w stosunku do oferowanych możliwości, CLA wygląda na produkt kompletny. Jest wydajny, szybko się ładuje i – co najważniejsze – dowozi więcej, niż obiecuje na papierze.
Wydaje się, że era, w której to Tesla dyktowała warunki w kwestii efektywności napędu, powoli dobiega końca. Niemieccy inżynierowie odrobili lekcję i zamiast dokładać kolejne kilogramy baterii, skupili się na tym, co potrafią najlepiej – optymalizacji. „Auto jednolitrowe” naszych czasów nie potrzebuje ropy, potrzebuje tylko mądrego zarządzania elektronami.
A jak Wy oceniacie ten wynik? Czy prawie 700 km realnego zasięgu w kompacie to już moment, w którym argument „za małego zasięgu” ostatecznie upada, czy może wciąż czekacie na magiczny 1000 km?









Dołącz do dyskusji