Spis treści
W USA zadebiutowała nowa marka samochodów elektrycznych, która szturmem zdobywa rynek. Slate Auto, startup z Michigan, ogłosił właśnie, że zebrał już 100 tysięcy rezerwacji na swój pierwszy model – elektrycznego pick-upa „Blank Slate”, którego cena po odliczeniu amerykańskich ulg podatkowych ma wynosić mniej niż 20 tysięcy dolarów, czyli około 80 tys. zł.
Nie jest to pojazd klasy premium. To prosty, użytkowy samochód, który jednak przyciąga klientów niską ceną i elastycznością konfiguracji. Klient może kupić bazowy model pick-upa i dokupić tylko te dodatki, które faktycznie są mu potrzebne – od nagłośnienia po zestaw konwertujący pojazd na pięcioosobowego SUV-a.
Minimalizm, który działa
Slate nie oferuje zbędnych gadżetów. W modelu „Blank Slate” każdy element wyposażenia jest opcjonalny. Zamiast standardowych pakietów, klient sam decyduje, co chce mieć. To zupełne przeciwieństwo podejścia Tesli, Riviana czy Forda. Samochód ma mieć ponad 100 akcesoriów, które można dokupić, gdy uznamy to za potrzebne.
Firma nie ukrywa, że w ten sposób obniża koszty produkcji, rezygnując z drogich procesów i materiałów. W konstrukcji pojazdu znajdziemy na przykład plastikowe panele karoserii, znane z dawnych modeli marki Saturn. To rozwiązanie tanie, lekkie i łatwe do wymiany.
100 tysięcy chętnych. Ale ilu faktycznie kupi?
Rezerwacja kosztuje tylko 50 dolarów (niecałe 190 zł) i jest w pełni zwrotna, więc nie oznacza jeszcze faktycznego zakupu. Jednak fakt, że aż tyle osób postanowiło złożyć zamówienie w ciągu zaledwie 18 dni od premiery, świadczy o ogromnym zainteresowaniu tanimi pojazdami elektrycznymi.
To wyraźny sygnał dla branży motoryzacyjnej: klienci są gotowi pójść na kompromis w kwestii luksusu i designu, o ile pojazd będzie przystępny cenowo i praktyczny.
Dla porównania – Tesla Cybertruck zebrała ponad 2 miliony rezerwacji, ale po premierze wersji produkcyjnej wielu klientów się wycofało, rozczarowanych wysoką ceną i różnicami względem obietnic. Dziś Tesla ma problem z pozbyciem się gotowych Cybertrucków, mimo promocji i rabatów.
Bezpośrednio do klienta, produkcja w USA
Slate planuje rozpocząć produkcję w 2026 roku. Samochody mają powstawać w nowej fabryce w stanie Indiana, a roczna zdolność produkcyjna ma wynosić 150 tysięcy pojazdów do końca 2027 roku. Firma przyjęła model sprzedaży bezpośrednio do klienta, bez pośrednictwa dealerów. Rezerwacje można składać online, a pełna konfiguracja pojazdu ma być dostępna jeszcze w tym roku.
Startup jest wspierany przez inwestorów z dużym kapitałem, w tym prywatną firmę inwestycyjną należącą do Jeffa Bezosa, założyciela Amazona. To poważny zastrzyk wiarygodności i środków dla firmy, która dopiero co wyszła z cienia.






Czy to się uda? Oto możliwe scenariusze
Slate może stać się czarnym koniem rynku EV – jeśli dostarczy auta zgodne z zapowiedziami i zachowa niską cenę. Utrzymanie tej granicy będzie jednak trudne, zwłaszcza przy rosnących kosztach surowców i produkcji.
Startup może też podzielić losy firm takich jak Canoo czy Lordstown, które miały ambitne plany, ale nie zdołały ich zrealizować. Kluczowe będą pierwsze dostawy, planowane na końcówkę 2026 roku. Jeśli klienci dostaną to, co obiecano, Slate może na dobre wpisać się w krajobraz rynku motoryzacyjnego.
Największym zagrożeniem jest inflacja kosztów i presja rynku, która może wymusić podniesienie cen. Tak stało się z Fordem Maverickiem, który początkowo kosztował niecałe 20 tys. dolarów, a dziś jego cena wzrosła o prawie 50%.
Lekcja dla producentów na całym świecie
Historia Slate pokazuje, że nadal istnieje ogromna grupa klientów szukających tanich, praktycznych pickupów EV. Producenci koncentrują się na dużych, luksusowych SUV-ach elektrycznych za setki tysięcy złotych, a tymczasem spora część rynku pozostaje niezagospodarowana.
Czy polski rynek doczeka się podobnego produktu? Póki co nie widać podobnych inicjatyw na naszym podwórku. Ale sukces Slate może być impulsem do działania również dla europejskich producentów – i dobrze by było, żeby ktoś ten sygnał zauważył.
A Ty co sądzisz o takim podejściu? Czy zrezygnowałbyś z systemu audio i dotykowego ekranu, jeśli samochód kosztowałby o połowę mniej? Czekamy na Twoją opinię w komentarzach!
Dołącz do dyskusji