Spis treści
Ford w końcu to zrobił. Pokazał światu w pełni elektrycznego Bronco, czyli terenówkę, na którą czekało wielu fanów marki i elektromobilności. To pojazd stworzony do przygód, z innowacyjnymi rozwiązaniami i świetnymi parametrami. Jest tylko jeden, za to bardzo poważny problem. Ten samochód powstał wyłącznie z myślą o rynku chińskim i na razie nic nie wskazuje na to, by miał trafić do Europy czy Stanów Zjednoczonych.
Marzenie każdego fana wypraw w teren
To, co Ford pokazał w Chinach, to nie jest po prostu kolejna elektryczna wersja znanego modelu. To przemyślana od podstaw koncepcja samochodu dla poszukiwaczy przygód. Potwierdza to specjalna, limitowana oferta dla pierwszych klientów, którzy zdecydują się na złożenie zamówienia przedpremierowego. Za symboliczną opłatą rezerwacyjną w wysokości 1000 juanów (około 560 zł) mogą oni otrzymać pakiet kempingowy o wartości blisko 7000 zł.
I nie mówimy tu o zwykłym namiocie dorzucanym do bagażnika. To zintegrowany z autem system, który zamienia Bronco w mobilny kamper. Najważniejszym elementem jest otwierany dach, który unosi się po naciśnięciu jednego przycisku na ekranie centralnym. W środku znajdziemy pełnowymiarowy, dmuchany materac, a fotele składają się na płasko, tworząc idealną przestrzeń do spania.
To jednak nie wszystko. Inżynierowie pomyśleli też o zapleczu kuchennym. Klapa bagażnika została zaprojektowana tak, by po otwarciu zamieniać się w stół roboczy. Wyposażono ją w magnetyczną listwę na noże, otwieracz do butelek i inne praktyczne uchwyty. To pokazuje, że Ford potraktował temat biwakowania bardzo poważnie, tworząc samochód gotowy do wyprawy prosto z salonu.



Dlaczego tylko w Chinach?
Decyzja o ograniczeniu dostępności elektrycznego Bronco do rynku chińskiego może wydawać się niezrozumiała, ale ma solidne podstawy biznesowe. Samochód jest produkowany we współpracy ze spółką joint venture Jiangling Motors (JMC). To popularna praktyka zachodnich koncernów w Chinach, pozwalająca na tworzenie modeli idealnie skrojonych pod gusta i potrzeby lokalnych klientów, a także na ominięcie skomplikowanych przepisów importowych.
Chiński rynek jest gigantyczny i niezwykle chłonny, zwłaszcza w segmencie pojazdów elektrycznych. Ford, wprowadzając tam tak unikalny produkt, może przetestować rozwiązania i zbadać zainteresowanie bez ponoszenia ogromnych kosztów związanych z globalną homologacją i dystrybucją. To swoisty poligon doświadczalny, który zadecyduje o przyszłości elektrycznych terenówek marki.
Co kryje się pod maską, a raczej frunkiem?
Chiński Bronco, choć z zewnątrz wygląda niemal identycznie jak spalinowy odpowiednik znany z naszych dróg, jest zupełnie inną konstrukcją. Dostępny jest w dwóch wariantach: w pełni elektrycznym (BEV) oraz jako hybryda z generatorem prądu (EREV).
Wersja w pełni elektryczna robi wrażenie. Napędzają ją dwa silniki elektryczne, po jednym na każdą oś, generujące łączną moc 445 koni mechanicznych (332 kW). Energię dostarcza potężny akumulator o pojemności 105,4 kWh. Co ciekawe, jest to bateria LFP od firmy FinDreams, czyli spółki-córki giganta BYD. Taka konfiguracja ma zapewniać zasięg 650 km w cyklu CLTC. Trzeba jednak pamiętać, że chińska norma jest znacznie bardziej optymistyczna niż europejska WLTP, więc realny zasięg byłby zapewne bliższy 500-550 km.
Samochód jest też nieco większy od standardowej, czterodrzwiowej wersji spalinowej. Na pokładzie znalazł się zaawansowany system wspomagania kierowcy Ford Fuyu, stworzony specjalnie dla Chin. Wykorzystuje on ponad 30 czujników, kamer oraz zamontowany na dachu LiDAR. Dodatkowym ukłonem w stronę miłośników bezdroży jest „Dziennik off-roadowy” – funkcja w systemie inforozrywki, która zawiera ponad 20 popularnych tras terenowych w Chinach i pozwala planować wyprawy.





Czy jest szansa na europejską premierę?
Na ten moment odpowiedź brzmi: niestety, szanse są znikome. Produkcja w ramach spółki z JMC jest nastawiona wyłącznie na rynek wewnętrzny. Wprowadzenie tego modelu do Europy wymagałoby nie tylko budowy nowej linii produkcyjnej lub kosztownego importu, ale także dostosowania pojazdu do europejskich norm bezpieczeństwa i standardów ładowania (np. złącze CCS2 zamiast chińskiego GB/T).
Bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że Ford będzie bacznie obserwował sukces chińskiego Bronco. Jeśli okaże się on hitem, zebrane doświadczenia i technologie mogą zostać wykorzystane przy projektowaniu przyszłej, globalnej generacji elektrycznej terenówki. Być może za kilka lat zobaczymy pojazd inspirowany chińskim modelem, ale już od podstaw tworzony z myślą o rynku europejskim i amerykańskim.
Na razie jednak pozostaje nam patrzeć z lekką zazdrością na to, co otrzymali kierowcy w Chinach. Ford stworzył samochód, który idealnie wpisuje się w ideę bezemisyjnej przygody i mógłby stać się ikoną w swoim segmencie.
A co Wy sądzicie o takim podejściu Forda? Czy taka strategia, polegająca na testowaniu odważnych pomysłów na jednym, konkretnym rynku, ma sens? I najważniejsze pytanie: czy kupilibyście elektrycznego Bronco, gdyby był dostępny w Polsce i w jakiej cenie byłby dla Was atrakcyjny? Dajcie znać w komentarzach!
Dołącz do dyskusji